-Padnij. -szepną Black, ciągnąc za sobą Jamesa na ziemię.
-Co ty wydziwiasz?! -krzykną Potter.
-Nie wiem, masz lepszy pomysł? -nad głową chłopców rozległ się błysk czerwonego płomienia. -
Chciałbyś tym dostać?
-Nie....
Black widział jak jedna z postać upadła, ugodzona zaklęciem.
-Dobra chodź teraz powo... -w momencie, gdy Syriusz wypowiadał te słowa ktoś chwycił go za ramię. Black zamarł w bezruchu, ale nie trwało to długo bo wszystko na około zaczęło wirować i zanim się spostrzegł wylądował z Potterem w jakimś pomieszczeniu. James odruchowo zwiną w kłębek swoją pelerynę i wcisną ją do kieszeni bluzy.
-Panie Potter, zapewniam pana, że peleryna niewidka to teraz najmniejszy problem. -powiedziała wysoka postać, zerkając na dwóch pierwszoroczniaków znad okularów połówek. Ów tajemniczą osobą, która uratowała ich z opresji, był dyrektor Hogwartu. -Nie ma czasu na wyjaśnienia.- powiedział stanowczo Dumbledor. -Idźcie do swoich dormitorium, później omówimy całe zajście.
Dyrektor Hogwartu znikł, zapewne teleportując się w miejsce bitwy, która rozgrywała się w Hogsmeade.
Syriusz poczuł nie miły ścisk w żołądku. Czyżby Dumbledor przełożył na później przyjemność wydalenia ich ze szkoły? Czy powinien już zacząć się pakować? I czy heban to odpowiednie drewno na swoją trumnę? Takie myśli kołatał się po głowię Blacka. Wywracały mu się wszystkie trzewia, ale w sercu tkwiła jeszcze mała nadzieja, że to jednak tylko zły sen. Wywalenia ze szkoły było by dla niego wyrokiem śmierci. Rodzice by mu tego nie darowali. "Pierwszy Black, który został wywalony z Hogwaru! Jaka to skaza w naszym rodzi! Jak śmiałeś przynieś nam taką hańbę?!" Syriusz już po prostu słyszał jgo rodzicielki wrzaski. Na samą myśl o tym robiło mu się nie dobrze.
-Syriusz! Black! Ziemia do Syriusza! -Potter wymachiwał rękami przed twarzą kolegi pogrążonego w myślach. -Co ci?
-Nic, myślałem o naszej świetlanej przyszłości, jak nas już stąd wywalą. -warkną Syriusz zdenerwowany na siebie, bo dał się namówić na ten durny pomysł i na Pottera, bo to on go namawiał.
-Nie płacz, będzie dobrze. -powiedział złośliwie James. -przecież nic takiego się nie stało.
-Ale złamaliśmy regulamin.
-Bo to pierwszy raz. -Potter założył skrzyżowane ręce na pierś.
-Dobra, nie chcę mi się z tobą gadać. -Syriusz urwał temat i wyszedł z gabinetu dyrektora. Nawet nie zwrócił uwagi na to gdzie był. Panowała tu dziwna spokojna atmosfera na ścianach spały portrety dawnych dyrektorów, a na półkach wiszących na ścianach były dziwne naczynia i instrumenty, większość była z nich błękitno biała, mieniąca się w świetle, padającym z wysokiego strzelistego okna za biurkiem. W kącie stała stara, masywna, drewniana szafa, w której Albus Dumbeldor przechowywał jakieś ważne papiery. Do wyjścia prowadziły gotycko zdobione drzwi ze stalowymi akcentami. Syriusz przeszedł przez drzwi, zszedł po stromych schodach i miną wielką chimerę. Potter wybiegł za nim.
W Hogwarcie było pusto, paliło się tylko parę świec. Syriusz poszedł cichym krokiem do wieży Gryfonów, modląc się by nie napotkać Filcha. Skorzystał przy tym z dwóch tajnych przejść. Pottera spotkał ponownie dopiero na schodach do wieży Gryfonów. Większość uczniów tłoczyła się w pokoju wspólnym, ale Syriusz stwierdził, że lepszą alternatywą, niż obijanie się o wszystkich tutaj zgromadzonych, będzie udanie się do swojego pokoju. Przeciskając się przez tłum Syriusz chwycił za rękę Petera, który stał niedaleko MacKinnon i Evans. Chłopcy ruszyli po krętych schodach do dormitorium pierwszorocznych. Za nimi przypałętały się dziewczyny.
Syriusz, James i Peter weszli do swojego pokoju, a za nim MacKinnon i Ruda.
-A wy tu w jakimś celu wyższym przyszłyście? To m ę s k i e dormitorium chyba, że o czymś nie wiem Is? Chcesz nam coś wyznać?
Isobel próbowała przejść przez próg pokoju, ale Black zagrodził jej przejście ręką.
-Wpuść mnie, co ci zleży? -nalegała dziewczyna.
-Po co niby? Mamy prywatne sprawy do obgadania. -Black rzucił piorunując spojrzenie w stronę Pottera.
-Oj przestań być takim strażnikiem żyrandola. -wtrącił James i zsuną rękę Blacka z framugi drzwi.
Syriusz parskną ze złości i rzucił się na swoje łóżko. Być może ostatni raz patrzy na sufit w tym pokoju. Jak ma nie być lekko podirytowany tą sytuacją, skoro ważą się losy jego przyszłości.
-Wiecie co się stało? -zapytała Is, siadając na łóżku koło Jamesa.
-Coś się dzieje w Hogsemade. Jakaś bitwa. -objaśnił Potter. Lily popatrzyła się na niego ze zdumieniem. Dziewczyna nadal stała w progu, jakby była ponad to, żeby wejść do tego pomieszczenia.
-Ruda w tą, albo w tą. zamknij drzwi! -warkną Syriusz. Miał dość szumu dobiegającego z dołu.
Evans przewróciła oczami, ale spełniła prośbę Blacka, domknęła drzwi i usiadała na krześle, przy oknie.
-Więcej nikt nic nie wie? -zapytała Is.
-A niby skąd? -prychną Black.
-Co się właściwie stało? Czemu nikt nie śpi? -dopytywał się James.
-McGonagall wszystkich obudziła i poinformowała nas, że pod żadnym pozorem nikt nie może wyjść z dormitorium i żeby nikt nie zasypiał. -powiedziała Evans.
***
Rano na śniadaniu mało kto, wiedział co się tak właściwie działo. Większość uczniów czekała do 4 nad ranem, bo wtedy dopiero przyszła opiekunka domu i powiedziała, że mogą spokojnie pójść spać. Kiedy wchodziła do pokoju wspólnego widać, że była wykończona, profesor McGonagall miała potargane włosy i parę rozcięć na rękach i twarzy. Po tej informacji prefekci rozgonili wszystkich do spania. Ale James, Syriusz, Peter, Lily i Is grali jeszcze potem w eksplodującego durnia. Wszyscy zasnęli w jednym pokoju z czego James i Syriusz na podłodze koło siebie, dziewczyny w łóżka śpiących na podłodze chłopaków, a Peter na swoim materacu.Rano dołączył do nich, na śniadaniu, jeszcze równie zaspany co reszta, Lupin.
-Gdzie byłeś Remus? -zapytała ziewając Lily
-W domu. Mama jest bardzo chora i przyjeżdżam do niej, jak tata musi zostawić ją samą. -wyjaśnił Remus krzyżując palce pod stołem. -Coś się wczoraj działo nie daleko w Hogsmeade. Nic wam nie jest? Słyszałem o jakiś zamieszkach, podawali w radio rano. Ponoć ktoś nie żyję.
-Jak widzisz nie. Cali i zdrowi i zabójczo piękni. -odparł Syriusz i popatrzył się przez chwilę na Jamesa. -No przynajmniej ja.
Do wielkiej sali przyleciały sowy. Było ich więcej niż zwykle. Syriusz uważał, że to pewnie odzew rodziców w związku z zamieszkami.
Przed Jamesem spadła koperta, zapewne nadana od jego rodziców, i nowe wydanie Proroka codziennego. James i Syriusz rzucili się na gazetę, tak jak wygłodniałe wilki rzucają się na mięso. Black chciał się bardzo dowiedzieć przez co o mało wczoraj nie zginą. Zaczął czytać
Bitwa w Hogsmeade! Sami- wiecie-kto znów uderzył!
-Pfff... -prychnęła Lily. -Jakim cudem zabranie nas z Hogwartu miało by nam zapewnić bezpieczeństwo.James nie zwracał uwagi na to co mówiła reszta, chwycił tylko list od rodziców i swoją nadgryzioną kanapkę. Odszedł od stołu, zostawiając reszcie gazetę. Black zadziwiła reakcja Jamesa, ale nie próbował się na siłę wtrącać w nie swoje sprawy.
-A temu co? -zapytała Is patrząc w stronę Pottera. Dziewczyna spojrzała na artykuł, który przed chwilą James i Syriusz czytali. McKinnon również odeszła od stołu i dołączyła do Jamesa.
Black zerkną jeszcze raz w gazetę szukając wyjaśnienia ich dziwnego zachowania i natrafi na nazwisko Meadowes. Coś kiedyś słyszał, ale nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie i kiedy padło on pierwszy raz, w rozmowie. Syriusz wrócił więc do przeglądania artykułu, z którego wyczytał tylko o kolejnych zaginięciach mugoli i mugolaków, i że wczorajsze zamieszanie w Hogsmeade wywołały wilkołaki, wampiry i paru innych sprzymierzeńców Voldemorta.
***
Po południu Syriusz wracał obładowany książkami. Taki owocny wypad do biblioteki, w jego przypadku, nie zdarzał się zbyt często. Black był jednak bardzo zadowolony, z tego powodu, bo w końcu udało mu się wyprosić, u McGonagall pozwolenie, na wypożyczenie książek z działu ksiąg zakazanych. Nie było to oczywiście takie proste, ale nadarzyła się odpowiednia okazja gdy nauczycielka transmutacji zadał esej, dla chętnych na wybrany temat. Syriusz od razu połączył fakty i w dziesięć minut udało mu się przekonać profesorkę do wypisania pozwolenia. Minus był tego tylko taki, że musiał napisać piekielnie trudny referat na temat, o którym nie ma żadnego pojęcia. Nie widział się z Jamesem od śniadania, ale właśnie miał zamiar spróbować go znaleźć. Swoje poszukiwania, chciał zacząć od wieży Gryfonów, gdzie właśnie zmierzał. Gdy był u progu schodów do wieży poczuł, że ktoś szarpną go za ramię. Gdy się odwrócił, by zobaczyć sprawcę okazało się, że to dobrze mu znana postać, jak zwykle z włosami w nie ładzie i okrągłymi okularami na nosie.-Ooo... Znalazła się moja zguba. -powiedział do Pottera. -Właśnie cię szukałem.
-Widzę, że się stęskniłeś. Chodź dyrektor nas wzywa.
Syriuszowi znów serce podskoczyło do gardła. Zupełnie zapomniał o tym, że jego pobyt w tej szkole wisi na włosku.
-Super... To chodź. -powiedział smętnym głosem do Jamesa, który z resztą też nie był w humorze.
***
-Gdzie tak właściwie byłeś? Zmyłeś się tak bez słowa ze śniadania. -zapytał Syriusz stojąc już przed gabinetem Dumbledora.-Musiałem wysłać do kogoś list. -wytłumaczył Potter.
-Okej, nie wnikam.
-Później ci wyjaśnię. Teraz chodź. -odpowiedział James i pchną ciężkie drzwi od gabinetu dyrektora. Chłopcy przekroczyli próg pomieszczenia. Od ostatniej wizyty nic się tu nie zmieniło. Wszystko stało jak było. Dziwaczne instrumenty i naczynia na półkach i wielka drewniana szafa w rogu pomieszczenia nie zmieniły swojego miejsca.
-Dzień dobry chłopcy. -powiedział spokojnie dyrektor. Był spokojny, jak gdyby zaprosił dwóch psotników na herbatę, a nie z zamiarem wydalenia ich ze szkoły. -Siadajcie. -powiedział tym samym tonem.
Syriusz i James spojrzeli po sobie ze zdziwieniem. Zajęli miejsca przed biurkiem, za którym siedział Dumbledore.
-Mamy się pójść pakować? -zapytał smętnie Syriusz.
-O czym ty mówisz? -spytał dyrektor.
-Mówię, że wylatujemy.
Albus Dumbledor zaśmiał się pod nosem.
-Nie, skąd. Ja tylko chciałem was grzecznie po prosić, żebyście nie opuszczali terenu szkoły, bo nie jest ostatnio bezpiecznie. I mam nadzieję, że nie powiecie nikomu o przypadłości Remusa. Było by to dla niego ciut nie przyjemne.
Syriusz spojrzał na dyrektora ze zdziwieniem. Dumbledor widząc to dodał.
-No proszę was jedno wyjście ze szkoły i już mam was wyrzucać. Co sobie tak nisko stawiacie poprzeczkę. -dyrektor zaśmiał się jeszcze raz.
-Ale jak? Żadnych konsekwencji? -dopytywał z niedowierzaniem Syriusz. James szturchną go pod stołem.
-Chyba mieliście już ich dość. Jak chcecie oczywiści mogę wszystko powiedzieć profesor McGonagall.
-Nie! -powiedzieli równocześnie chłopcy.
****************************************
Finito! Czemu teraz piszę? Nie wiem! Chyba się stęskniłam za tym. Sorry, że mnie nie było, ale przez ostatnie 6 miesięcy miałam problem z internetem i ostatnie o czym myślałam to blog. Wiem straszna ze mnie osoba. A teraz konkrety. Blog nie jest zawieszony i tak dalej, ale proszę was o wyrozumiałość :D. No i mam do was jeszcze jedno pytanko. Ile chcecie rozdziałów do końca tego pierwszego roku w opowiadaniu, bo chcę już zrobić ten przeskok czasowy. Jeden? Dwa? Trzy? Mogę się dostosować. Piszcie w komentarzach!Pozdrawiam was moje mordki i dzięki za takie długie czekanie!!!! :D
~Oblivion
Ha! Nareszcie się doczekałam rozdziału. Jest świetny. Tak myślałam, że Dumbledore nie da im żadnej kary. I chyba wiem czemu James tak nagle wyszedł z sali. No cóż. Życzę weny. A co do tych rozdziałów to może ze dwa? Ale zrobisz jak uważasz.
OdpowiedzUsuńOblivion, Ty znowu piszesz. A właśnie coś mnie tak natchnęło, by wejść na Twojego bloga. Zgadniesz kim jestem? Masz 3 szanse.
OdpowiedzUsuńNo nie mam pojęcia kim jesteś Alu. XD Że ja to piszę to jeszcze da się zrozumieć, ale dlaczego Ty tu zaglądasz? :D
UsuńSama nie wiem. Nawet najlepszym się zdarza.
OdpowiedzUsuń