niedziela, 31 marca 2019

Rozdział 21 Futrzak

Na peronie 9 i 3/4 było jak zwykle tłoczno. Ludzie przepychali się między sobą, zatroskane matki próbowały odnaleźć dzieci, które zaginęły w tłumie. Syriusz przybył na dworzec ze skrzatem domowym, nie miał zamiaru na odchodne znów oglądać matki. Stworek przetransportował mu kufer, a potem wrócił do domu, zapewne po bagaż Regulusa. Młody Black szukał w tłumie swoich przyjaciół. Nie mógł ich zlokalizować. W końcu jego oczom ukazał się James żegnający się z rodzicami. Potter jeszcze go nie dostrzegł. Okularnik odszedł od rodziców w towarzystwie Dorcas. Ku zdziwieniu Blacka, James trzymał ją za rękę. Był to niecodzienny widok. Syriusz wiedział, że dziewczyna i jego przyjaciel są blisko, ale nie spodziewał się aż takiej zażyłości. W końcu stwierdził, że pewnie to dlatego, żeby nie zgubić się w tłumie. Szybko przestał to roztrząsać i przepchał się między ludźmi, by przywitać się z Gryfonami. Gdy tylko James zauważył Blacka, nieco odstąpił od dziewczyny i schował dłoń w kieszeń bluzy.
-Rogacz! Jak dobrze cię widzieć! -Syriusz krzykną podbiegając do nich.
-Ciebie też moja Pchło! -James poklepał Syriusza po ramieniu.
-Serio "pchło", może jeszcze wszo...
-Rozpatrzę to -James wyszczerzył się do kolegi. -No... Dobrze wyglądasz, jak na tak długi pobyt w domu rodzinnym. Myślałem, że wy siwiejesz, albo chociaż zbledniesz, a tu proszę! Piękniejszy niż zwykle...
-Co ty wygadujesz. -Black uśmiechną się nerwowo. Wiedział o tym, że Potter ma długi jęzor i nie zmierzał nikomu tłumaczyć jego aluzji. -pogadamy o moim wyglądzie, gdy będziemy sam na sam. -Tu Black zerkną znacząco na czarnowłosą dziewczynę, która stała obok.
-O ktoś mnie tu zauważył..
-Pardon... -mrukną Syriusz. -Wiesz długa rozłąka robi swoje, ale mniejsza z tym.
-Ta.. to aż dwa tygodnie. -Dorcas przytaknęła. Dziewczyna najwyraźniej nie była zainteresowana dalszym dialogiem Blacka i Pottera. Pomachała im i oddaliła się w stronę swoich koleżanek z dormitorium. Przed odejściem nadmieniła, że spotka się z Jamesem w przedziale, ale teraz chce pobyć ze znajomymi. Potter skiną głową w kierunku przyjaciółki i złapał Blacka za nadgarstek. Okularnik pociągną ich w głąb tłumu. Wyminęli chordę stłoczonych ludzi i stanęli przed Lupinem. Rodzice Remusa najwyraźniej już się teleportowali, bo nie było ich na peronie. Lunatyk stał z Peterem i zgryzał czekoladę.
-Już myślałem, że zaspaliście! -krzykną Remus. Chłopak był najwyraźniej ucieszony, bo nie widział się już sporo czasu z przyjaciółmi.
-Daj spokój... My? To w ogóle do nas nie podobne. -Okularnik przeczesał ręką swoje czarne włosy. Reszta przyjaciół uśmiechnęła się na myśl o domniemanej punktualności Syriusza i Jamesa. Przed oczami przeleciało im masa momentów, w których zaspany James biegał po pokoju i nerwowo zbierał rzeczy, albo Syriusz, który na 5 minut przed wyjściem paradował jeszcze w samej bieliźnie.
-Tak, to zupełnie nie w naszym stylu. -Black pokręcił przecząco głowo.
-Dobrze was widzieć. -Remus zwrócił się do przyjaciół.
-W zupełności się zgadzam. -Przyklasną Potter. -Peter, jak wakacje?
-Całkiem znośnie, ale powiem wam, że bez Hogwartu nuda, a z Hogwaretem same problemy...
-Słuszna racja. -Przyznał Black.-Dobra panienki, jak będziemy tu tak stać, to również postoimy w pociągu. -Syriusz chwycił swój kufer i zaczął kierować się w stronę wagonu, reszta zrobiła dokładnie to samo. Czwórka Gryfonów wdrapała się do pociągu razem z bagażami. Przez chwilę postoju na peronie nie mogli znaleźć wolnego przedziału. W ostateczności dołączyli się do dwóch Gryfonek z ich roku. Była to Isobel i Lily. Syriusz nie ukrywał, że wolałby być sam, bo "poważnych" spraw nie można obgadywać w obecności bab.
Potter szybko połączył fakty. Wziął bagaż Remusa i wrzucił na półkę nad siedzeniem. James zdawał sobie sprawę, że Lupin jeszcze nie odzyskał całych sił po pełni. -Dzięki wielkie.. -Wydyszał Lupin.
Dosłownie minutę po rozlokowaniu się pociąg ruszył. Lokomotywa głośno zagwizdała, a koła powoli zaczęły się rozpędzać z charakterystycznym dźwiękiem. Dziewczyny nie zdawały się przejmować obecnością nowych towarzyszy.
-Jak wakacje? -Zgadł Potter. Lili podniosła oczy z nad książki.
-Dobrze, choć większość spędziłam w domu, ale nie mam na co narzekać, bo mieszkam w malowniczym miejscu. -Rudowłosa dziewczyna odpowiedziała na pytanie.
-U mnie bez większych rewelacji. Razem z rodzicami byłam w Paryżu przez tydzień. Piękne miasto. Była z nami jeszcze Dorcas z siostrą. Chodź od pewnego feralnego wydarzenia coraz trudniej mi się z nią dogaduję.
-Tak coś wspominała o tej wycieczce... Nie masz jej się co dziwić, wszystko się zmieniło. Ale z doświadczenia wiem, że nie lubi jak patrzy się na nią z politowanie, czy specjalnie się ją traktuję. -Objaśnił James.
-Może tak, sama nie wiem. Zdaję mi się, że zachowuję się normalnie wobec niej. Wiesz może w którym jest przedziale? Jeszcze się z nią nie witałam. -Spytała McKinnon.
-Nic nie mówiła, gdzie będzie.
-No nic, idę jej poszukać.  -Dziewczyna wyszła z przedziału.
-No dobra Luniek, wyciągaj zadania. -Syriusz uśmiechną się do przyjaciela.
-Podpisuję się pod tym! -Powiedział James. Remus tylko przewrócił oczami, wyciągną z torby referaty i wręczył je Syriuszowi.
-Tylko przeredagujcie to trochę, proszę. -Jękną Luniek.
-Spokojnie tu się skróci, tam się dopiszę i nikt nie pozna. -Syriusz mrugną do Lupina.

***
Syriusz wyszedł z przedziału, zaczerpnąć świeżego powietrza. Staną przy oknie i otworzył je. Wciągną głęboko powietrze, a potem wypuścił je ze świstem. Popatrzył się zamyślony na krajobraz. Góry i lasy szybko przewijały za oknem. Black zaczął się zastanawiać czy Express Hogwart nie ma jakiegoś magicznego wspomagania. Rozejrzał się po wąskim korytarzu. Był całkowicie pusty, nie licząc jednego czarnego kota. Blacka dobiegło wołanie.
-Astor! Astor! Gdzieś ty polazł?
Z jednego z przedziałów wyszła dziewczyna- blondynka o krótkich włosach, ubrana już w czarną szatę. Dziewczyna była dość ładna i wydawała się znajoma.
-O cześć Syriuszu! - Krzyknęła. Zbliżyła się do Blacka i delikatnie chwyciła jego rękę. Chłopak nieco się zdziwił, ale czekał na dalszy rozwój wydarzań. -Tak za tobą tęskniłam przez te wakacje. Rozumiem, że nie miałeś czasu w tedy w Londynie, a w tym roku masz SUMY, ale może jakoś znajdziemy dla siebie parę chwil.
Syriusza nagle olśniło. To była ta dziewczyna, która wysłała do niego list. Cieszył się z tego, że nawet kompletnie upity potrafi wybrać w miarę ładną dziewczynę. Miał tylko nadzieję, że z nią nie spał, choć Merlin może wiedzieć o co chodziło ze wspólnie spędzoną nocą. Robił już dziwne rzeczy po procentach... Podrzucał deski od kibli do damskich sypialni, malował panią Norris fluorescencyjną farbą... Raz nawet zdarzyło się mu całować z Jamesem i to tak nie pobieżnie, a to tylko dlatego, bo jakaś laska powiedziała, że tego nie zrobi. Ale czy zapomniałby o swojej pierwszej "nocy" z dziewczyną? Kto to wie? No właśnie ona! Black postanowił jakoś delikatnie wybadać sytuacje.
-Tak na pewno jakoś sobie poradzimy. -Syriusz łgał. -Ten wieczór był fantastyczny Bella.
Dziewczyna spojrzała na niego z iskierkami w oczach. Widać było, że oczekuje od Blacka czegoś więcej niż tylko rozmowy.
-Nigdy w życiu nikt mnie tak nie całował jak ty.
Syriusz odetchnął i stanowczym ruchem zabrał od niej swoją rękę.
-Wiesz było naprawdę miło. -Syriusz znowu kłamał. Nic z tego nie pamiętał, ale chciał w miarę spokojnie zakończyć tą farsę. -Istnieje możliwość, że mnie źle zrozumiałaś. Naprawdę fajna z ciebie laska, ale ja ci nic nie obiecywałem... Chyba? W każdym razie nie zamierzam z nikim wchodzić w bliższe relacje. -Wyjaśnił, krótko Syriusz. Czasem był na siebie strasznie zły. Nie cierpiał jak urywał mu się film i nie wiedział o co chodzi, jednak z każdej sytuacji starał się wychodzić z twarzą. Dziewczyna posmutniała trochę, ale chyba nie zamierzała robić scen. Prychnęła tylko i zgarnęła kota ze sobą.
Black odetchną z ulgą. Przynajmniej nie zaczynał tego roku od wielkiej afery, o której pewnie byłoby głośni na uczcie. Wrócił do przedziału. Piątka Gryfonów była już przebrana w szaty. Syriusz domyślił się, że zaraz będą w Hogsmeade. Wygrzebał z torby szaty i ozdoby. Po dwóch minutach Black był już gotowy. W przedziale było cicho. James skrobał ostatnie słowa na pergaminie. Peter rozmawiał z Remusem o wyprawie do wioski czarodziejów, Lily czytała jakąś książkę, a Is przeglądała magazyn "Czarownica". Wszyscy byli już zmęczeni długa podróżą i czekali tylko na moment gdy znajdą się w łóżkach.
-Zapomniałem o jednym. -Zaczął Syriusz. -Kto dostał fuchy prefektów?
-Ja. .-Przyznał się Remus.
-I ja. -Powiedziała Lily. -Spodziewałeś się kogoś innego?
-Nie, ale życie lubi zaskakiwać. Domyślam się, że ja i Potter to nie byliśmy pretendentami na to miejsce, ale normalnych dziewczyn chyba jest więcej.
-Może i..

***
W Wielkiej Sali właśnie skończył się przydział uczniów do domów.  Ten cały ceremonia, powtarzany co rok, zaczynał nudzić Syriusza. Jedyne co go zaskoczył to to, że tira śpiewał o jednoczeniu sił i wznoszeniu się ponad podziały. Podejrzane. To w końcu tylko czapka. Zawsze śpiewa o historii Hogwartu i o innych nudnych rzeczach. Nie brzmiało to dobrze. McGonagall wyniosła trójnożne krzesełko i tiarę. A dyrektor wstał od stołu i zaczął przemawiać.
-Moi drodzy, miło mi was widzieć po wakacyjnej przerwie i równie miło mi jest powitać nowych uczniów. -Tu rozległy się gromkie oklaski. Uczniowie wszystkich domów bili brawo, a co niektórzy pierwszoroczni podrzucili tiary do gór. -Nim jednak ta uczta całkowicie was pochłonie pragnę tylko zwrócić uwagę na piosenkę tiary. Jest ona warta przemyślenia. Zostało jeszcze kilka spraw organizacyjnych. Woźny jak zwykle kazał przypomnieć, że używanie czarów między lekcjami jest zabronione, samotne wycieczki do zakazanego lasu również. -Przy tej kwestii Black odniósł wrażenie, że dyrektor patrzy się wprost na niego i Pottera. -Nie przedłużając, smacznego! -Dumbledore klasną w dłonie i półmiski napełnił się jedzeniem. W całej sali zrobiło się gwarno. Słuchać było brzęk sztućców, a wszędzie roznosiły się aromatyczne zapachy. Sufit jak zwykle naśladował gwieździste niebo, a tysiące świeczek lewitowało nad głowami uczniów. Syriusz rozejrzał się po sali. Dostrzegł Regulusa przy stoliku Ślizgonów. Przez chwilę patrzył na niego zawistnym wzrokiem, a potem wrócił do jedzenia.
-James, długo ci zejdzie z tym jedzeniem? -Mrukną Black.
-EEsz.. cze chw..eele.-Wybełkotał Potter. 
-Urwijmy się stąd wcześniej. Mam ochotę na rundkę po błoniach. -Zaproponował Syriusz. -Najwyżej dojesz w kuchni. 
Potter w między czasie zdążył przełknąć jedzenie. -Skora tak ci zależy. -James wstał od stołu. -Widzimy się w dormitorium. -Potter zawiadomił innych. Dwójka Gryfonów opuściła Wielką Salę w małym odstępie czasowym. Nie chcieli wzbudzać podejrzeń. Od razu ktoś by zauważył, że wychodzą  jednocześnie. W tamtym roku Snape prawie pokrzyżował im plany upchnięcia Pani Noriss do zbroi. Od tego czasu zaczęli bardziej zwracać uwagę na utrzymywani pozorów. Dwóch Gryfonów skierowało się do holu, gdzie znajdowały się bagaże. Syriusz nie miał w końcu na myśli zwykłej przechadzki po błoniach. W terminologii rasowego huncwota nie występowało pojęcie "zwykłe". Black wygrzebał ze swojej torby miotłę, która zalegała na dnie kufra. W tamtym roku udało mu się ubłagać rodziców, by w końcu kupili mu coś lepszego i tak o to trzymał teraz w ręce Nimbusa 1500. Miotła miała orzechowobrązowy kolor, a witki jasne i przypominające słomę. Wyglądała dosyć zgrabnie. Syriusz cieszył się z zakupu, bo po mimo lat, Nimbusy nadal cieszyły się popularnością i dobrą renomą. Potter również zdążył już wyjąć swoją miotłę. Chłopcy spokojnie wyszli z zamku, by nikt nie spostrzegł, że znów łamią szkolne zasady. Black wybiegł na błonie, a Potter zdążył już dosiąść miotły i zgrabnie wzbijał się na niej coraz wyżej.
-Accio kafel! - Syriusz machną różdżką. Liczył na to, że jakaś zbłąkana piłka do nich przyleci. Chciał urozmaić sobie rozrywkę. Po chwili dostrzegł lecący obiekt. Uśmiechną się sam do siebie. Jedną ręką zgarną lecącą piłkę, a drugą ustawił miotłę. Wzbił się w powietrze i podrzucił piłkę do góry. Nie zdążyła jednak ona daleko polecieć, bo James ją przechwycił. Syriusz uśmiechnął się, a zaraz potem przeszły go dreszcze. To był zimny wrzesień, a Black nie pomyślał o żadnym płaszczu. Spontaniczność sytuacji odsunęła na bok myśli o temperaturze. Chłopak rozglądnął się po ciemnych błoniach. James był już nad Zakazanym lasem. Syriusz długo nie pozostał w tyle. Z bardzo dużą prędkością przeleciał koło James. Okularnik zakołysał się na miotle, a kafel wypadł mu z rąk. Black zanurkował za piłką. W ostatnim momencie złapał kafel i poderwał miotłę do góry. W przedramię wbiło mu się kilka igieł, bo zahaczył ręką o gałąź iglaka. Syriusz skrzywił się nieznaczne, odrzucił zdobycz Jamesowi i strzepnął igły. Na ich miejscu pojawiły się kropelki krwi.
-No uważaj, bo nie chcę cię cucić na ziemi! -krzyknął wesoło Rogacz
-Nie martw się, mam twardszą czaszkę niż myślisz.
-Taaa.. -Rogacz podał kafla. -Bierzesz udział w eliminacjach do drużyny?
Black zręcznie przechwycił podanie. -Sam nie wiem, jeśli rzesza moich fanek się powiększy to już kompletnie nie będę miał życia prywatnego.
- Nie rozśmieszaj mnie, bo spadnę z miotły. -James wzbił się do góry by złapać piłkę. Rzut był tak mocny, że chłopaka cofnęło, a promieniujący ból rozszedł się po jego nadgarstkach. Potter wiedział, że Syriusz rzuca celnie, ale nie miał pojęcia, że z taką siłą. Black uśmiechną się pod nosem. Przepychanki z Rogaczem były jego  jednym  z ulubionych zajęć. -Fucha ścigającego się zwolniła, bo Tony Hawks skończył szkołę. -kontynuował James -Więc może byś chciał przejść się na eliminację.
-Nie mam pojęcia czy się nadaję. Szczerze mówiąc w Londynie nie było miejsc na takie zabawy. -Black wzruszył ramionami. Siedział teraz na miotle w bezruchu. Ściemniło się, więc Potter był teraz nie do zlokalizowania.
-Lumos maxima! -kula światła wzbiła się w powietrze oślepiając Blacka. Chłopak przysłonił oczy i zleciał niżej by nie być oślepianym. -Uważam, że nikt inny nie nada się lepiej od ciebie. Zresztą od Tony'ego nie będziesz gorszy! -Potter cisną piłką. Kafel uderzył w brzuch Blacka, który się zagapił. Cios przypomniał mu o pustce w żołądku.
-Dzięki, ale niewysoka poprzeczka ściągnie wielu chętnych.
-Może i... - Potter wzruszył ramionami -Łapciu jesteś niesamowity we wszystkim to pewnie też i w qudditchu sobie poradzisz. Zresztą do pary ze mną rozgromimy każdą drużynę.
Syriusz nadal się wahał, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Potter ma rację. Razem byli niepokonani we wszystkim do czego się zabrali. Często była to kwestia fartu, ale rozumienie się bez słów, na poziomie oklumencji, też pomagało.
Od kilku lat trwała zła passa drużyny Gryfonów. Syriuszowi nawet nie chciało się myśleć o tegorocznym pucharze domów i o tym jak bardzo przysłuży się do niskiej liczby punktów. Może chociaż meczami zapełni ten deficyt punktowy, który co roku tworzy z przyjaciółmi?
-A co mi tam. Przyjdę na eliminację. -Kafel poleciał w stronę Zakazanego lasu. Cień James przemkną na tle blasku, by po chwili zrównać się z piłką. James poczochrał włosy wolną ręką.
-Dobra zmywajmy się stąd! -krzykną Potter.
Zgodnie z wcześniejszą sugestią Syriusz kolację dokończyli w kuchni. Troskliwe skrzaty domowe nafaszerowały dwójkę Gryfonów jak wieprzki na ucztę. Syriusz zakończył posiłek sokiem dyniowym, przez co miał wrażenie, że wszystkie zakamarki żołądka zostały maksymalnie wypełnione. Black ledwo mógł ustać na nogach, a skrzaty ciągle chciały donosić im jedzenia.
-Sir, może jeszcze ciasteczek z lukrem? -zapytała Fredka-mała skrzatka o niebieskich oczach. Podstawiła chłopcom pod nos półmisek ciastek. Black pokręcił przecząco głową. Syriusz poczuła jak jedzenie cofa mu się do gardła na myśl o ciastkach. Grzecznie odmówił poczęstunku i podziękował za kolacje.
-Nie mam mowy, że wdrapię się teraz na wieże. -mrukną Potter głaszcząc się po brzuchu.
-Doskonalę cię rozumiem Rogaczu. -Łapa wydał z siebie głośne beknięcie. -Pardon..
Potter zaśmiał się głośno i leniwo wstał z krzesełka przy blacie kuchennym. -Komu w drogę...
-Sir, dam radę rozwiązać wasz problem pod warunkiem, że weźmiecie ciastka na wynos.
-Zrobię wszystko za teleportacje do łóżka. -westchną Syriusz. Skrzatka złapała za ręce dwójkę Gryfonów. Black poczuł jak wszystko we wnętrzu przewraca mu się do góry nogami. Nim się zorientowali byli już w dormitorium. Fredka pstryknęła palcami a na każdej szafce nocnej pojawiła się miska z ciastkami. Huncwoci podziękowali uczynnej skrzatce za transport. Ta uśmiechnęła się i aportowała z sypialni. W pokoju było pusto, ale słychać było na dole, że uczniowie wracają już z uczty. Nie długo w drzwiach pojawił się Peter.
-Nigdy nie przyzwyczaję się do tej ilości schodów.  -wydyszał chłopak. Peter rzucił torbę na łóżko pod oknem.
-Gdzie zgubiłeś Remusa? -dopytał Potter.
-Ma spotkanie prefektów... O ciastka! -Glizdogon sięgną do miski przy łóżku.
Black przeciągną się. Nadal odczuwał efekty przejedzenia, ale zmusił się do rozruszania. -Mam dla was niespodziankę.
Potter zerkną zdumiony w stronę przyjaciela. -Co dostanę? -krzykną.
-Ucisz się pajacu i patrz.
Black jeszcze raz się przeciągną i schylił do podłogi tak, dotykał palcami swoich butów.
-Fuu... Nie mów, że ta niespodzianka to striptiz, bo to raczej tortury. -Black podniósł głowę na wzmiankę Pottera.
-Ech od tego też by ci opadła szczęka, ale nie. -Syriusz wziął głęboki oddech, zgiął kolana i ręce tak, że jego nos znajdował się już przy podłodze. Chłopak wstrzymał oddech i myślami przywołał swoją animagiczną postać. Poczuł jak całe ciało zaczyna go swędzieć, a układ kostny ciut boleśnie się zmienia. Gdy dyskomfort ustał Black był już przemieniony w wielkiego czarnego psa. Wyprostował swoje kończyny, teraz już psie. Niezależnie od postaci nadal odczuwał pełen żołądek, ale nie licząc tego w psiej formie czuł się całkiem dobrze. James i Peter stali jak wyryci. Do tej pory żadnemu nie udało wykształcić pełnej formy zwierzęcia. Syriusz zamerdał radośnie ogonem i wskoczył na łóżko. James obszedł go dookoła by lepiej ocenić jego wygląd. Nie można powiedzieć, że Syriusz był rasowy. Był gabarytów sporego wilczura, miał spiczaste uszy, sierść czarną  z przebłyskami szarości, na klatce piersiowej odznaczały się żebra, a ogon był puchaty.
-No nie nadajesz się na wystawy rasowych psów. -Dogryzł mu Potter, a Syriusz spuścił uszy i przybrał pozę zbitego psa. -Daj głos! -rozkazał Potter na co Black odwrócił się tyłem do niego, sugerując gdzie go ma. Komunikacja, bądź co bądź był bardzo ograniczona, bo Syriusz mógł tylko szczekać, warczeć, ujadać itp. Czego z resztą nie chciał tu robić, by nie ściągnąć zainteresowania innych uczniów. Łapa postawił uszy na baczność i zeskoczył z łóżka. Dostrzegł, że drzwi otwierają się, ale szybko się rozluźnił gdy rozpoznał buty Lupina. Luniek wypuścił z ręki torbę, która upadła na podłogę z hukiem. Black dwoma susami podbiegł pod drzwi i zamkną je przednimi łapami....

**********************************************
Nie wiem. Nie pytajcie i czytajcie! Jeśli będzie spory odzew to jeszcze tu wpadnę za niedługo, choć wiecie jak jest.... Czasem dobrze, czasem nie! :D Przepraszam za błędy oczywiście. Nikt poza mną nie sprawdza tych wypocin... xd
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!
~Oblivion