czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 18 List ze złą wiadomością

Był już maj. Egzaminy końcowo-roczne zbliżały się niebłagalnym tempem. Syriusza nie tyle przerażały same testy, co wakacje. Wiadomo, jako członek Huncwotów średnio przepadał za siedzeniem na lekcjach i grzaniem jednego miejsca, ale i tak była to lepsza perspektywa, niż powrót do domu. Andromeda od bitwy w Hogsmeade nie odzywała się do niego. Black tłumaczył sobie brak listów od kuzynki jej zapracowaniem. Była w końcu uzdrowicielką w Mungu i miała z zasady dużo pracy, ale w ostatnich miesiącach liczba chorych pomnożyła się w zaskakującym tępię. Było oczywiście dużo czarodziejów, którzy przez własną nieuwagę dostało z rykoszetu czy też pomyliło sobie zaklęcia, ale pojawiało się coraz więcej mugoli, którzy zostali zaatakowani przez zaczarowane narzędzia codziennego użytku, które kupili od podejrzanych akwizytorów, lub oberwali poważnymi klątwami od innych czarodziejów.
Syriusz dostał propozycję, od Jamesa, spędzenia wakacji w Dolinie Godryka. Black z chęcią by przystał na zaproszenie kolegi, ale szczerzę wątpił, że którekolwiek z jego opiekunów mu na to pozwoli. Ale próbować zawsze można. W sprawię animagii zmieniło się dość trochę. Black rzeczywiście napisał ten referat dla McGonagall. Tym razem bez pomocy Lupina! Dowiedział się dość dużo praktycznych informacji, które później w skrócie wyłożył Jamesowi i Peterowi. Jedną z ważniejszych informacji jakie udało mu się przyswoić było to, żeby stać się postacią animagiczną trzeba dużej siły woli i systematycznych ćwiczeń. Na początku zaczyna się od próby wykształcenia jednej łapy, wąsów czy też ogona. Nie było dokładnie podane ile zajmuję stanie się pełnym animagiem, ale pierwsze efekty widać już po 2 miesiącach ćwiczeń. Chodź Syriusz mógłby przysięgnąć, że zauważył, jak jego paznokcie się wydłużają. W początkowych fazach edukacji warto wiedzieć, że postaci zwierzęcej nie wybiera się. Wiele zależy od charakteru danej osoby, upodobań czy też samego wyglądu. Postać animagiczna często też jest podobna do patronusa danego czarodzieja. Niestety Black z początku nie miał pojęcia co to jest patronus. Skonsultował się więc z nauczycielką transumatcji, ta natomiast odesłała go do nauczyciela obrony przed czarną magią, gdzie Syriusz dowiedział się, że jest to zaklęcie dla zaawansowanych osób w sztuce magicznej. Dobrze wyćwiczone zaklęcie przybiera postać zwierzęcia i jest ono swego rodzaju tarczą obronną przed dementorami. O dementorach też praktycznie nic nie wiedział, parę razy obiła mu się o uszy ta nazwa, gdy Black'owie rozprawiali o czymś przy rodzinnym obiedzie. Syriusz nie zamierzał się jednak zagłębiać w ten temat.
Oczywiście troje amatorów animagii ćwiczyło ją w tajemnicy przed Remusem. James stwierdził, że ma to być swego rodzaju niespodzianka. Powszechnie wiadomo, że Lupin zgrywałby tylko bohatera i próbowałby im utrudniać całe przedsięwzięcie. Chłopcy zajmowali się więc ćwiczeniem gdy Luniek wychodził z Lily do biblioteki.
Syriusz właśnie siedział, w to sobotnie popołudnie, przerysowując notatki z ostatniej nocnej eskapady po Hogwarcie. Odkąd James zepsuł dużą część mapy, błędnie oznaczając wieżę, 

Black stwierdził, że tylko on i Remus tykać się oryginału mapy. Peter został na samym początku wykluczony z rysowania, ponieważ strasznie bazgrolił, a Syriusz zrzędził, że po nikim nie zamierza poprawiać gryzmołów.
-Syriusz, co ty tam skrobiesz? –zapytał James nie odrywając wzroku od sznurków swojej granatowej bluzy, którymi aktualnie się bawił.
-List miłosny do ciebie. –odpowiedział zgryźliwie Syriusz. Chodź bardzo lubił Jamesa, do szewskiej pasji doprowadzało go przeszkadzanie w rysowaniu mapy Hogwartu. Bardzo łatwo można było się pomylić lub zgubić wątek, nad którym się aktualnie pracowało.
-Ooo jakie to urocze. –zadrwił okularnik, na co Syriusz tylko ostentacyjnie przewrócił szarymi oczami i pokręcił głową. –Wybieramy się gdzieś dziś?
-Nie wiem w sumie nie chcę mi się nigdzie iść. –odpowiedział Black, składając notatki i przeciągając się. Syriusz stwierdził, że nic już dzisiaj nie narysuję, jeśli James będzie go zagadywać co minutę. –Poczekajmy może aż Peter i Remus wrócą z kuchni. Może partyjka durnia?
James pokręcił przecząco. Okularnik nie bardzo przepadał za tą grą, bo rzadko zdarzało się mu w nią wygrać, a jak wiadomo męska duma Pottera nie znosiła przegrywać.
W pokoju zapadła cisza, którą przerwało stukanie w szybę okna koło łóżka Syriusza. Chłopak podniósł się by dostrzec przyczynę hałasu. Zobaczył sowę. Black wpuścił ją do środka. Była to mała sówka z szarymi piórami i brązowym, ostro zakończonym dzióbkiem. Od razu rozpoznał w niej sowę swojej starszej kuzynki.
-Neska! –niemalże krzykną Syriusz. Pogłaskał sówkę po głowie, był bardzo zadowolony z tego, że w końcu Andromeda wysłała do niego list. Black pośpiesznie odwiązał liścik od nóżki sowy. Zwierzątko zatrzepotało skrzydełkami. Syriusz podstawił sówce półmisek z wodą, a sam zabrał się za czytanie listu.

Drogi Syriuszu!
Wybacz, że tak rzadko ostatnio do ciebie piszę, ale praca absorbuję mi cały czas. Przynajmniej pracuję jako uzdrowiciel to mam 100% pewności, że nie jesteś w Mungu z jakąś poważną chorobą. Jak tam ostatnie miesiące szkoły? Przez pierwsze trzy tygodnie wakacji będę miała wolne. Wiesz Ted nalegał, żebym trochę odpoczęła od pracy. Strasznie mnie o to prosił. Pomyślałam więc, że może zechciałbyś wpaść do mnie na kilka dni?
Andromeda

Syriusz z uśmiechem na ustach napisał na odwrocie kartki, że z chęcią wpadnie. Z powrotem przywiązał list do nóżki zwierzątka i wypuścił sowę przez okno. Ta z niechęcią wyleciała z pokoju. Black pomyślał, że nie chcę jej się pewnie tyle lecieć by dostarczyć znów ten sam świstek papieru. Musiała to być z pewnością syzyfowa robota.
-Mamusia? –z myśli o losie biednej sowy wyrwało go pytanie Pottera. Black otrząsną się i szybko pozbierał myśli.
-Do mamusi bym z takim zapałem nie odpisał. –odrzekł Black na zaczepkę kolegi.
-Fakt. –powiedział rzeczowym tonem Potter. –Gdzie ich wcięło? Peter postanowił zjeść wszystko co ma być na kolację.? –James zmienił temat.
-Nie zdziwiłbym się. –zaśmiał się Syriusz. –W sumie mogliby już wrócić bo mój żołądek zaczyna się sam zjadać.
-Nie dziwię się. Całą kolację przesiedziałeś w dormitorium bazgroląc coś na tych kartkach.
-Nie coś, tylko mapę. Jak ty sobie wyobrażasz skończenie tego? Samo się narysuję? Coś w to nie wierzę. W ogóle widziałeś jaki Hogwart jest wielki? Nie ma szans skończyć, jeśli się za to ktoś porządnie nie weźmie.
-Oj nie narzekaj tak słońce. Dobra lecę do sowiarni. Idziesz ze mną?
-W sumie to mogę się przejść. A po co idziesz?
-Wysłać niespodziewankę dla Smarka. Strasznie mnie wkurzył tym ostatnim przemądrzaniem się na eliksirach. I to ostentacyjne prychanie. Ja nie mogę, co za człowiek. I jak tu żyć z takim w zgodzie.
-A co to za niespodzianka?
-Zobaczysz. -powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy James. Okularnik otworzył drzwi od sypialni, zapraszając gestem by Black wyszedł z nim.

***
Na kolacji panował ogólny rozgardiasz. Wszyscy byli zaniepokojeni z powodu testów, od których dzieliła ich coraz mniejsza ilość czasu. Zaniepokojeni uczniowie biegali między stołami wymieniając się brakującymi notatkami z historii magii, na której nikt nigdy nie uważał, i z piekielnie trudnej zaawansowanej transumacji, na której nikt niczego nie ogarniał. Wszyscy pierwszoroczni szeptali między sobą zaniepokojeni o niesamowicie trudnych testach, które trzeba będzie zdać. Syriusz nie przejmował się nauką, co ważniejsze fakty zasłyszał od Remusa i uważał, że to spokojnie wystarczy mu do napisania testów na poziomie zadowalającym. Sądził, że nie ma się czym martwić, bo tamtą rozhisteryzowaną dzieciarnie zapewne nastraszyło starsze rodzeństwo.
Huncwoci siedzieli na końcu stolika Gryfonów. James z podekscytowania przekładał nogi pod stołem. Black pochłaniał tosty z serem, Remus czytał jakąś książkę i mieszał łyżeczką czarną herbatę, a Peter jadł strudla truskawkowego. James zerkną w kierunku stołu Ślizgonów. Ucieszony Gryfon klasną w ręce. Właśnie wleciała jego sowa i zostawiła Severusowi kopertę z napisanym czarnym atramentem zdaniem "Dla mistrza eliksirów". Snape łapczywie chwycił się koperty i ją rozdarł ta natomiast eksplodowała i zostawiła na jego rękach i twarzy czerwono i zielone krosty.
Potter i Black jako pierwsi zorientowali się co się stało i zaczęli się głośno zanosić śmiechem.
-No gratulację. To ci wyszło. -powiedział Syriusz przez śmiech i poklepał kompana po ramieniu. Po jakiś dziesięciu sekundach już cała sala, prócz zdziwionych nauczycieli i oczywiście Snape'a, podśmiewała się cicho z Severusa. Chwilę potem na pusty talerz Pottera spadła biała koperta. James rozpoznał pismo rodziców. Otworzył i przeczytał list. Okularnik wodził brązowymi oczami od lewej do prawej. Gdy skończył łzy nabiegły mu do oczów. James ściągną okulary i schował twarz w dłonie. Syriusz popatrzył się na Remusa pytając, bo to on siedział najbliżej Pottera. Lupin tylko wzruszył ramionami. Potter podniósł twarz znad dłoń, przetarł o rękaw szkła swoich okularów, złożył je z powrotem na nos i poczochrał swoje czarne włosy prawą ręką. James rozglądną się po pozostałej trójcę, uśmiechną się, ale Syriusz dostrzegł jak drżą mu kąciki ust, zdawało mu się, że Potter zebrał wszystkie siły by wymóc na sobie ten uśmiech.
-James, co jest? -spytał powali Syriusz by przerwać nie zręczną ciszę.
-Nie tutaj. -odpowiedział krótko okularnika. -Muszę iść. -głos mu zadrżał. -Zaraz... nie... czekaj... Gdzie Is? -James plątał się w wypowiedzi.
-Tam. -Syriusz wskazał ręką na dziewczynę siedzącą od niego pięć miejsc dalej.
-Zobaczymy się w dormitorium.
James podszedł do ciemnowłosej Gryfonki i szarpną ją za rękaw czarnej szaty. Dziewczyna odwróciła się. Potter podał jej lis. Gryfonka przeczytała go. Również nie wyglądała na zachwyconą treścią. Przetarła łzy dłonią i wybiegła z Wielkiej Sali. James próbował ją dogonić. Syriusz już nie widział dalszych zdarzeń, bo dwójka Gryfonów zniknęła za drzwiami. Black domyślał się o co chodzi, ale nie chciał snuć zbędnych domysłów i formułować błędnych wniosków. W ciszy dokończył swoje tosty i popił sokiem z dyni. Chciał zabrać się już do swojego dormitorium, ale przy drzwiach  zaczepiła go opiekunka domu.
"Świetnie, pewnie Smark poleciał już na skargę" Pomyślał odgarniając włosy z twarzy.
-Syriusz czy to twój i Pottera wybryk? -zapytał nauczycielka łypiąc surowo na chłopaka. Syriusz westchną. Mógł oczywiście powiedzieć prawdę, ale nie chciał dowalać Potterowi "atrakcji" do dzisiejszego dnia. Black zacisną zęby i przemyślał co chcę powiedzieć.
-Tylko mój, pani profesor. Tylko. -McGonagall westchnęła ciężko. -Czemu jesteście tacy nie reformowalni. Gryffindor traci pięć punktów, a ty staw się jutro u Hagrida, punkt 13. 
 Nauczycielka transmtacji odeszła od niego. Syriusz wzruszył tylko ramionami. Nie był to pierwszy, a ni ostatni szlaban, który odbębni. Zawsze lepszy gajowy niż charłak z obsesją na punkcie swojego sierściucha.

***
Wieczorem nikt nie miał ochotę zagłębiać się w temat humoru Jamesa. Poza tym siedziała z nimi Is, a żadne poważne rozmowy nie mogą odbywać się w obecności dziewczyn. Może była to też sprawa Isobel, ale Black nie palił się by pokazywać jej "troskliwego siebie". Stwierdził, że da sobie spokój z tym tematem póki Huncwoci nie będą tylko w swoim gronie. Potter zresztą chyba też tak uważał. Wieczór zleciał im na graniu w karty. Syriusz wygrzebał z torby talię mugolskich kart, które kiedyś dał mu kuzyn Artur i objaśniając zasady kilku karcianych gier. Syriusz spróbował przybliżyć im zasady Makao (jednej z gier, w które najczęściej grywał z kuzynem), z początku było trudno, ale zaraz wszyscy załapali. Czas szybko mijał. Is poszła do siebie koło godziny dziewiątej.
Teraz wszyscy leżeli już w łóżkach. Remus oddychał równo, a Petter pochrapywał. Syriusz nie mógł zasnąć, nurtowało go co James przeczytał w liście. Black wiedział, że nie powinien się wtrącać, ale ciekawość wzięła nad nim górę. Słyszał jak James przewraca się już chyba z dziesiąty raz na inny bok. Wiedział, że okularnik nie śpi.
-James... -zaczął szeptem Black.
-Tak? - Potter wsparł się na swoim przedramieniu i skierował wzrok na Blacka. Prawdę mówiąc nie wiele widział, ale głupio tak gadać do sufitu.
-Czy no wiesz... Czy w tym liście chodziło o Meadowes? O mamę Dorcas? -zapytał spokojnie Syriusz.
-Tak. O Judit Meadowes. -Potter westchną. Po ostatniej bitwie w Hogsmeade znikło dwóch aurorów. W tym jeden z nich to był rodzicem przyjaciółki Jamesa. Potter wspominał parę razy o niej, o wspólnych świętach. Potterowie dobrze znali się z Meadowes'ami można wręcz rzec, że byli jak jedna rodzina. James mówił do rodziców Dorcas per ciocia i wujek, ona z resztą tak samo do rodziców okularnika. -Znaleźli jej ciało. Jakiś mugol natkną się na nie w lesie. -kontynuował Potter z goryczą w głosie. -Biedna Dora....

******************************
Macie! Z jednodniowym opóźnieniem, ale wiecie life is brutal. Trochę zajmuję odczytanie swoich bohomazów i wklepanie je do komputera. No to jeszcze 19 rozdział i piąty rok. To także tego.... Mam nadzieje, że się wam podobało ciut brutalnie, ale no życie to nie bajka. A teraz osobiste pytanie, jak chcecie to odpowiedzcie, jak nie, to nie będę zmuszać. Jak wypromować bloga? Ostatnio staję na rzęsach, ale mi to nie wychodzi. Ma ktoś jakieś pomysły? Jak coś chętnie poczytam. :D Z tego co ogarniam to czyta go ostatnio ze dwie osoby (i za to im bardzo dziękuje!), ale wiecie im nas więcej tym weselej! Pozdrowienie standardowo ode mnie i do napisania.
~Oblivion

5 komentarzy:

  1. Ja jako oczywisty spec w dziedzinie promowania blogów (i pisania na nich czegoś więcej, niż prolog) wyznam, że nie mam pojęcia.
    A, i nie było brutalnie. Brakowało tortur. Czuję niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. No kochana. Rozdział cudny. Nie był brutalny. Był po prostu... rzeczywsity. Chyba tak to można ująć. W skrócie - bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey mam pytanie skąd masz te Potterowskie arty? Z jakiej stronki? Pozdrawiam :)

    http://buteleczka-szczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Art tu jest jeden reszta zdjec to stopklatki z filmu. :)
      http://hogsmeade.pl/photogallery.php?photo_id=12265

      Usuń
  4. Dopiero tu trafiłam, ale możesz być pewna, że zostanę na dłużej. Piszesz dobrze, bez żadnych rażących błędów, jednym słowem przyjemnie się czyta. Czekam na część dalszą :) Pozdrawiam, Amia.

    OdpowiedzUsuń