sobota, 31 maja 2014

Rozdział 12 Świąteczna atmosfera

-Lunatyk! No weź się zgódź .. -Syriusz nudził Lupina. -Peter się zgodził.
-No i co?!
-Czemu ty jesteś taki uparty. -Debatował  Black.
-Bo jak ktoś cie przyłapie z moją różdżką to jeszcze ja zrobię sobie gratisowy szlaban.
-Pfff.... Nędzny cykor.
-Po za tym macie już różdżkę Petera. Powinna wam starczyć.
-Lunatyk ma rację -Wtrącił James.
-No wreszcie ktoś powiedział coś logicznego. -Mrukną ściszonym głosem Remus.
-Nie ciesz się tak. Tobie różdżka przyda się do czegoś innego. -Powiedział wesoło Potter, a w szkiełkach jego okularów odbił się błysk światła ognia z kominka. Lupin popatrzył się na Jamesa zdziwionym głosem, niewiedzą co chłopak ma na myśli.
-Co przez to rozumiesz? -Spytał powoli Lunatyk.
-Trzeba jakoś wykurzyć z Izby Pamięci Filch'a.
-Skąd wiesz, że akurat w Izbie Pamięci będziecie siedzieć?
-No przecież na dworze nie ma co robić, śniegu tyle nawaliło, że przykrywa nas po pas, to zostaję tylko Izba Pamięci.
-Dobra Potter... -Przerwał mu Syriusz. -...wiem, że jesteś niezwykle błyskotliwy i, że pewnie koncypowałeś nad tym całą noc, ale streszczaj się, bo zaraz nam się spotkanko z woźnym zaczyna.
-A więc... -Okularnik zwrócił się do Lupina-...ustawisz się koło jakiś zbroi, najlepiej by było gdyby to było gdzieś niedaleko Izby, powywracasz je, narobisz trochę rumoru i uciekniesz, a Filch pomyśli, że to Irytek i pobiegnie w stronę hałasu szukać rzekomego sprawcy i...
-Znajdzie mnie. -Dokończył Lunatyk. -Nie ma szans, przecież nie zdążę tak szybko uciec, zanim on przybiegnie na miejsce zdarzenia.
-Oj Remi... -James pokręcił głową, rozglądną się na około i powiedział mocno przyciszonym głosem. -Przecież jest PN.
-Jakie PN? -Zapytał zdziwiony Peter, który nie załapał co to za skrót.
-Peleryna.. -Odpowiedział, krótko Lunatyk, który patrzył się zamyślenie w jeden punkt. -Dobra, zgoda. -Westchną głośno mówiąc te dwa słowa.
Cóż pomimo tego, że Syriusz nie zawsze rozumiał logikę działań Remusa nie zdziwiło go, że Lunatyk jednak się zgodził na prośbę okularnika. Black domyślał się, że miał z tym związek to, że Potter ma wrodzony syndrom upierdliwości i, że jeśli Remus by się nie zgodził przez następne dwa miesiące wszyscy troje słuchaliby jego zrzędzenia.
Ostatnie kilka minut przed spotkaniem oko w oko z woźnym minęło szybko, podczas tej krótkiej chwili Lupin skoczył do dormitorium po pelerynę, a minutę później całą trójka szła już schodami w dół kierując się tym do gabinetu Filch'a. Na piątym piętrze dołączyła do nich Isobel, która zapewne wracał z biblioteki, a na trzecim Remus się od nich odłączył, bo musiał pójść na czaty przy Izbie Pamięci. Więc chcąc, nie chcąc szli do gabinetu na parterze nie wymieniając żadnych zdań między sobą, tylko czasami Syriusz i James wymieniali ze sobą głupie uśmiech co wprowadzało McKinnon w zakłopotanie, bo nie miała pojęcia z czego oni się tak cieszą. Prawdę mówiąc dwójka Huncwotów nie miał nic innego na celu, niż właśnie wprowadzenie Is w zakłopotanie.

****
-Oddajcie różdżki! -Warkną Filch do trójki uczniów. McKinnon wyciągnęła posłusznie swoją różdżkę i oddała ją woźnemu, Black sięgną za pazuchę i też z wielką niechęcią zrobił to co mu kazano, a Potter zrobił również to samo ciesząc się jak głupi. Syriusz przez chwilę myślał, że duma Jamesa tego nie przetrzyma i zacznie przechwalać się przy Filch'u swoją "przebiegłością". Na szczęście Black szturchną Pottera co sprowadziło okularnika na ziemię. Trójka młodych czarodziei poszła za woźnym do Izby Pamięci, tak jak przewidywał James. Potter uśmiechną się tryumfalniej do Syriusza.
Filch otworzył Izbę Pamięci starym mosiężnym kluczem i wszedł do pomieszczenia.
-Tu macie macie ścierki i środki czyszczące -Woźny wskazał na wiaderko, które przytargał ze sobą. -Sala ma lśnić czystością. -Powiedział charłak ze złośliwym uśmiechem, ponieważ pomieszczenie było naprawdę ogromne, a bez użycia magii dokładne wysprzątanie zajęłoby co najmniej trzy godziny. Wszyscy troje zabrali się do pracy, ale po kilkunastu minutach rozległ się hałas przewracanej zbroi, a kilka sekund później znów rozległ się ten sam dźwięk. Black uśmiechną się pod nosem, gdy Filch wybiegł z sali krzycząc, że mają nadal sprzątać i wyzywając głośno Irytka.
-Haha haha... -Potter i Black śmiali się głośno, a zdezorientowana McKinnon patrzyła się na nich jak na przygłupów.
-Nabrał się. -James uśmiechną się do Syriusza, po czym wyciągną różdżkę, którą miał włożoną, za swoją wysoką trampkę.
-O co chodzi? Co za różdżka, przecież ją oddałeś Filch'owi? Nie ogarniam. -Powiedziała zdziwiona Isobel, która właśnie siadła na podłodze.
-Taki mały sabotaż, zrobiliśmy, żeby nie siedzieć tu do północy. -Odpowiedział dumny z siebie okularnik, na co Syriusz przewrócił tylko oczami. -To moja różdżka, -James wskazał na kawałek drewna, który trzymał w ręce. -a ta którą oddałem to była Petera.
-Aha? A ten dźwięk?
-A to już zasługa Lunatyka. -Wyjaśnił Syriusz.
-Kogo?
-Lupina.
-To czemu Lunatyk?
-Bo tak na niego wołamy, starczy ci już tych nowych wiadomości, bo jeszcze się przegrzejesz. -Powiedział złośliwie Syriusz, za co został rzucony ścierką. -No dzięki my ty ci szlaban uproszczamy, a ty nam się tak odwdzięczasz. -Powiedział Syriusz udając obrażonego.
-Ta... Ale mogło by się obejść bez obrażania... -Mruknęła Is.
-Dobra, ale my tu gadamy, a robota sama się nie zrobi. No to James do roboty.
-Czemu ja? -Spytał okularnik.
-Bo to twoja różdżka. To chyba logiczne, że będzie lepiej jak ty jej będziesz używać, po za tym nie chce wiedzieć co ty z nią robisz jak jesteście sam na sam.
-No, ja po prostu uwielbiam sobie nią w nosie podłubać, taki fetysz, wiesz.
-Dobrze, że nie w tyłku.. -Syriusz i Isobel parsknęli śmiechem.

****
-Syriusz ty kretynie! -Blacka obudził głośny krzyk.
-Co znowu? -Mrukną z pod kołdry szarooki chłopak.
-Miałeś wczoraj nastawić budzik, zaspaliśmy na śniadanie. -Wydzierał się na niego Lunatyk.
-No nie chrzań! -Krzykną Black i poderwał się z łóżka. Syriusz zaczął nerwowo biegać po pokoju w poszukiwaniu w miarę czystych ubrań. -Która jest godzina? -Krzykną z łazienki.
-Za dziesięć dziewiąta. -Opowiedział mu James.
-No ja pierdziele, pociąg nam za chwilę odjedzie! -Powiedział wybiegając z łazienki Syriusz. -A wy co tak spokojnie stoicie! Zaraz nam ekspres nawieje! -Wydzierał się. Peter, Remus i James zaczęli się śmiać.
-Bo dałeś się nabrać. -Powiedział Lupin uśmiechając się złośliwie. -Jest za dziesięć ósma.
-Nie, no spoko, ja tu prawię zawału dostaję, a wy się śmiejecie. Po prostu was kocham... -Mrukną oburzony Syriusz.
-Oj nie strzelaj focha. My chcieliśmy ci zrobić taki miły świąteczny żart, żebyś o nas nie zapomniał jak będziesz się kisił w Londynie.. -Black uśmiechną się jak na prawdziwego Huncwota "przystało" i wrzucił resztę swoich rzeczy do kufra i położył go na łóżku.
-Nie martw się James na pewno o was nie zapomnę, a w szczególności już o tobie i twojej brzydkiej gębie.
-Dzięki my tu ci taki ładny świąteczny prezent sprawiliśmy, a ty nam się tak odwdzięczasz, mikołaj ci to na pewno zapamięta.
-Nie wątpię, śmierdzielu.
Peter, Remus, Syriusz i James skończyli pakować swoje rzeczy i zeszli na dół na śniadanie. W Wielkiej Sali zastali już Isobel i Lily siedzące obok siebie, Huncowi zajęli miejsce na przeciwko dziewczyn i zaczęli jeść śniadanie. O ile wszyscy mogli spokojnie nazwać, że pochłaniają jako tako śniadanie to Syriusz wpatrywał się w jedzenie jak w wyrok śmierci, no ewentualnie jak w list od matki, nie wyobrażał sobie powrotu na tydzień do domu i znoszenia jej dziwnych uprzedzeń i zachowań. Prawdą jest, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale  i można się łatwo odzwyczaić, a przez te prawie cztery miesiące zdążył już na dobre zapomnieć o domu i o bezczynnym siedzeniu w pokoju, albo o bezmyślnym wypełnianiu obowiązku, które wymyślała mu matka z ojcem.
-Co taki jesteś zamyślony? -Zapytała McKinnon, a Syriusz jakby wyrwany z głębokiego transy podniósł głowę powoli.
-Nie twoja sprawa. -Powiedział cicho.
-No dobra nie wtrącam się.
-I dobrze. -Odpowiedział krótko i wrócił do użalania się nad sobą w głowię.
Po piętnastu minutach dosłownego patrzenia się na jedzenie Syriusz stwierdził, że mu się to znudziło i powiedział reszcie, że idzie do biblioteki sprawdzić, coś do eseju z eliksirów. Nomen omen i tak nie zmierzał iść w odwiedziny do pani Pince więc poszedł do dormitorium i zabrał z niego szalik i płaszcz, ubrał się i wyszedł z zamku na szkolne błonie. Krążył po nich do póki nie zgarną śniegu, ze studni i nie usiadł na krawędzi murku i oparł się o drewnianą belę od daszku. W sumie to nie myślał nad niczym konkretnym, starał sonie tylko przypomnieć te prawie cztery miesiące spędzone w Hogwarcie, i te najśmieszniejsze momenty. Black popatrzył na chatkę Hagrida i z uśmiechem na ustach przypomniał sobie jak musiał targać Pottera na skrzydło szpitalne i po mimo tego, że był później strasznie obolały i tak było to fajne wspomnienie. Siedział jeszcze dwadzieścia minut na murku i rozmyślał o wszystkim i on niczym, miał się już w zasadzie zbierać, ale w tej samej chwili postał śnieżką w głowę. Black strzepał śnieg ze swoich czarnych włosów i wstał z murku.
-Już myślałem, że zgubiłeś się w zamku w drodze do biblioteki. -Syriusz usłyszał dobrze znany mu głos Jamesa.
-Nie bój się, ja akurat nie mamy problemów z poruszaniem się po zamku. -Odpowiedział Black sięgając ręką po śnieg z ziemi.
-To co tu robisz.
-Planowałem się utopić się w tej studni, ale stanęło na podziwianiu widoków. -Krzykną Syriusz rzucając w Pottera śnieżką, ale udało się Jamesowi uniknąć jego.
-To widzę, że ostra impreza i to tak beze mnie, jak mogłeś?
-Tak jakoś wyszło.
-Dobra chodź, bo zaraz nam na prawdę nawieje pociąg.

****

Droga do Londynu minęła spokojnie, najgorzej było tylko z dostaniem się do pociągu i z wyjściem z niego bez staranowania. Huncwoci przez całą drogę gadali o świętach i o tym, że w końcu odpoczną od upierdliwych nauczycieli. 
Jak można było się spodziewać do Londynu dotarli wieczorem, po przepchaniu się między przedziałami wydostali się z pociągu i stanęli na peronie. Syriusz dostrzegł swojego ojca stojącego razem z matką
-To co tu się roztajemy. -Powiedział spokojnie Syriusz, po mimo tego, że sto razy bardziej chciałby spędzić święta z którymś ze swoich przyjaciół.
-No chyba tak. -Przytakną James. -To co, przytulimy się na pożegnanie? -Potter uśmiechną się złośliwie.
-Nie w tym życiu. -Powiedziała jednocześnie cała trójka.
-To to żegnam was! -Krzykną Syriusz odchodząc od reszty.
-To cześć! -Krzykną wesoło Potter. -Masz pisać co dwa dni, bo chcę wiedzieć czy żyjesz!
-Nie ma sprawy, śmierdzielu! -Odkrzykną Syriusz i poszedł już szybkim krokiem do rodziców.

******************
No hej! Wiem, że trochę mnie nie było, ale oceny, sprawy rodzinne, zajęcia poza lekcjami i takie tam.
Grunt, że napisał może trochę krótki, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że wam się podobał i jak zwykle, zachęcam do komentowania, a właśnie ostatnio zauważyłam, że mój blog dorobił się jednego obserwatora, jaki czad... No to do napisania i przeczytania!
~Oblivion.





sobota, 10 maja 2014

Rozdział 11 Bezpodstawny szlaban.

Następne trzy tygodnie minęły  Huncwotom niezwykle szybko. Czwórka przyjaciół spędzała wolny czas na pisaniu esej i wypracowań na poszczególne przedmioty. Nauczyciele nie dawali im się nudzić i zasypywali ich tonami prac domowych. W między czasie Remus, Peter, James i Syriusz musieli znaleźć czas na szkicowanie mapy, która wyglądała już całkiem pokaźnie, dodatkowo odkryli jeszcze parę tajnych pomieszczeń, skrótów i przejść, a jedno nawet prowadzące znów do Hogsmeade. Zwiady przebiegały spokojnie i od kiedy nabrali wprawy, zrobiły się ciut nudne i monotonne.

-James ty kretynie! -Wrzasną zdenerwowany Black.- Mówiłem ci, żebyś się nie tykał mapy!
-Ale czemu się tak wkurzasz? Złość piękności szkodzi, a ty nie masz czym szaleć. -Powiedział Potter, uśmiechając się złośliwi do Syriusza. Black przewrócił oczami i pochylił się nad mapą, i prześledził ją wzrokiem, mrucząc coś pod nosem o dwóch lewych rękach James i o jego debilizmie. Okularnik po raz kolejny naniósł na mapę nie tą wierzę co trzeba, poprzednio pomylił Wieże Gryfonów, z Wieżą Krukonów, a tym razem zamienił Wieże Północną na Astronomiczną. Syriusza skręcało ze złości na myśl, że znów będzie musiał poprawiać błędy Jamesa.
-Pacotłoku jeden, znów pochrzaniłeś wieże! -Wrzasną zdenerwowany Syriusz. -Jeszcze raz spróbujesz namieszać coś w mapie, a zamienię ci gacie w gryzące. -Remus i Peter parsknęli śmiechem na wzmiankę o gaciach Pottera.
-Nie dramatyzuj tak! -Powiedział okularnik, a jego ręka automatycznie powędrował ku włosom.
-Nie pogrążaj swojej sytuacji. -Burkną Syriusz, który zabrał się do poprawianie mapy. -I tak mam ochotę cię zabić i widać,że chyba chcesz, żebym spełnił swoje marzenie.
-Doprawdy śmieszny ten żart. -Mrukną James, ubierając swoje trampki.
-A kto powiedział, że ja żartuje. -Warkną nie odrywając oczu od mapy. -Jak dalej będziesz mi pomagać -Przy słowie "pomagać" Syriusz zakreślił cudzysłów. -To będziemy robić tą mapę do usranej śmierci. -Black wyraźnie zaakcentował (prawię wrzeszcząc) słowo "usranej".
-Nie przesadzaj, najwyżej.... -Wypowiedź okularnika przerwał Remus, który obserwując Blacka obawiał się, że jednak jego przyjaciel spełni swoje marzenie.
-Ja wiem, że wasze przezbywanie jest niezwykle intrygujące, interesują i ogólnie niesamowicie ważna, ale za pięć minut zaczyna się śniadanie.
-Lunatyku ty zawsze przerywasz w takich fajnych momentach sprzeczki. -Uskarżał się Potter, najwyraźniej mało zadowolony tym, że wcięto mu się w zdanie. Remus spojrzał na Jamesa i pokręcił bez aprobaty głową. Czwórka pierwszoroczniaków opuściła swoje dormitorium jak zwykle robiąc zamęt w koło siebie, przeszli przez pokój wspólny i wyszli z Wieży Gryffindoru. Na śniadanie dotarli z dziesięciominutowym spóźnieniem, więc w pośpiechu zajęli miejsca i zabrali się do jedzenia.
-Co tam? Jakieś nowe ploty w szkole? -James spytał Isobel, która siedział na przeciwko niego. Is rozglądnęła się dookoła, sprawdzając tym czy nikt nie zwraca na nich uwagi.
-Ploty to może nie są, ale gadają, że po świętach odbędzie się mecz, nasz dom przeciwko Ślizgonom. Zawszę to stracie wywołuję takie poruszenie, bo Gryffindor nie za bardzo przepada za Slytherinem i z resztą z wzajemnością. -McKinnom uśmiechnęła się uroczo do Potter, co okularnik odwzajemnił.
-Spoko. -Powiedział James, przeżuwając sowje tosty.
-A jakieś wieści ze świata czarodzieji? -Zapytał tym razem Syriusz.
-Czy ja wam wyglądam na punkt informacyjny?! -Oburzyła się McKinnon.
-Czy ja wiem? Merlinie..... Już się o nic nie wolno zapytać, bo z gębą wyskakują. Tylko mnie nie zabij..... -Prychną Black. Is popatrzyła się na niego wyniośle i zabrała się za jedzenie swoich kanapek.
-Gdyby się coś ważnego wydarzyło już wszyscy by się o tym wydzierali. -Zauważył słusznie Remus. Reszta przytaknęła nieznacznie i zajęli się swoim śniadaniem.
-Od czego dziś zaczynamy? -Zapytała chwilę później Lily, przełykając ostatni kęs jedzenia.
-A co dzisiaj jest? -Spytał James, a jego ręka momentalnie powędrowała ku włosom.
-Czwartek. Zaczynamy od historii magii. -Lupin odpowiedział Lily, która zaczęła już przetrząsać swoją torbę, w poszukiwaniu odpowiedniego podręcznika. Sam Remus zdążył już wyciągnąć książkę od historii magii i zaczął ją kartkować.
-A z kim mam? -Zapytał Syriusz.
-Eee..... Chyba ze Ślizgonami. -Odpowiedział James, na co Black się skrzywił, ponieważ lekcję z uczniami Slytherin'u nie należały do najprzyjemniejszych, a w szczególności jeśli było się Gryfonem.
-No to na dzień dobry tłuste włosy Smar... -Syriusz przerwał wypowiedź widząc rozzłoszczoną Lily, która wstała od stołu i skierowała się niemalże biegiem do wyjścia, zarzucając przy tym swoimi rudymi włosami. -Ech... Dziewczyny. -Westchną. -Czemu ona się tak rzuca o Smarkerusa?
-A, bo ja wiem... Też uważam, że przesadza.
-Ale ja wiem kretyni. -McKinnon zatoczyła okrąg swoimi brązowymi oczami i kontynuowała kwestię. - Lily zna Snape'a już od dłuższego czasu, a ostatnio pokłóciła się ze swoją siostrą, która twierdzi, że Ruda jest dziwadłem. Więc to ze Snape'em się zadawał przed wakacjami....
-No i co? -Prychną James. -To nie zmienia faktu, że to mały, dziwny fascynat czarnej magii.
-To tak jakbym ja zaczęła w twojej obecności wyzywać Dorcas. -Potter spojrzał na nią pytająco, a przez myśl przemknęło mu się parę zdań: Ona raczej nie powinna wiedzieć o Meadowes. No niby skąd?
-Ooo! -Krzykną jak zawszę w porę Black, wyrywając okularnika z zamyślenia. -Nie mówiłeś, że już masz swoją laskę. -James pokręcił głową i machną ręką na Syriusza, dając mu jasno do zrozumienia, żeby przymkną swoja gębę.
-Skąd ją znasz?
-Widzę, że moja kuzynka nie raczyła nadmienić, ani słowa o mnie. -Is wzruszyła ramionami.
-Nie dziwię się. -Prychną cicho Black.
-Ale, że co?- James trochę nie ogarną tylu faktów na raz.
-Dorcas to córka siostry mojej matki. -Wyjaśniała McKinnon. -Widuję ją kilka razy na rok, ale przeważnie to ona przyjeżdża do mnie. No, aż się dziwię, że nic o mnie nie powiedziała, bo o tobie cały czas nawija i o tych waszych wyskokach w Dolinie Godryka, a w ogóle to jak już o tym gadamy to świetny pomysł z zaklęciem zapomnienia na mugolskich klamkach od furtki, śmiałam się z tego pół dnia.
-Dzięki, trochę mi się za to oberwało, no bo samo zwiniecie różdżki rodzicom, no a później, w sumie zresztą nie ważne. -Skończył okularnika, który odetchną z ulgą. Jednak Isobel nie postanowił go śledzić i przechwytywać jego poczty.
-Uuu... Masz swoją ukochaną, już w sumie drugą. A zapoznasz mnie z nią? Chcę wiedzieć z kim konkuruję Li....
-Sillencio. -Powiedział krótko James, a z ust Blacka przestał wydobywać się głos. -Dzięki. -Mrukną okularnik do Is. -Teraz ten kretyn nie da mi spokoju. -Wskazał na Syriusza, który w między czasie zdążył już wyciągnąć różdżkę i wypowiedzieć w myślach przeciw zaklęcie.
-No, ale powiedz co to za laska? -Black kontynuował temat.
-Mieszka koło mnie w Dolinie Godryka, no z kimś trzeba spędzać wolny czas.
-A jest czarownicą? -Dopytywał się Syriusz.
-No raczej. -Powiedzieli równocześnie Potter i McKinnon.
-To czemu nie ma jej w Hogwarcie?
-Bo jest z sześćdziesiątego pierwszego rocznika.
-Młodsze cię kręcą? -Szarooki chłopak nie dawał za wygraną, postanowił sobie za cel wyprowadzić z równowagi swojego przyjaciel, ponieważ nie chciał pozostać dłużny za incydent z mapą.
-Ta... Na pewno kretynie.. -Powiedział złośliwie James. -Chodźcie na lekcję, bo za pięć minut zaczynamy. -Skończył temat. Piątka Gryfonów wstał od stołu i poszła z przygnębionymi wyrazami twarzy do klasy profesora Binnsa.

**** 

-Rok 1015 masowy mord na goblinach. Świat Czarodziei zaczyna.... -Profesor Binns jak zwykle zaczął zanudzać uczniów kolejnymi, super nudnymi wkładami o goblinach.
-Nie zastanawiało was nigdy dlaczego uczy nas duch? -Zapytał Syriusz, odwracając się wraz z Jamesem do Remusa i Petera. Profesor nie wydawał się zbytnio zainteresowany tym co robią jego uczniowie, więc Huncwoci mogli spokojnie rozmawiać byle,żeby nie robili zbytniego zamieszania.
-No nie wiem. Może był im potrzebny naoczny świadek. -Huncwoci parsknęli śmiechem przez zabawną uwagę Petera.
-Słyszałem, że kiedyś zasną w fotelu i wykitował, ale jak widać jego egzystencja się od tego czasu zbytnio nie zmieniła. -Powiedział Remus zapisując wyrywkowo słowa profesora, a pozostali zaczęli tłumić śmiech.
-Ta.. Jak widać. Hm... Ciekawe czy jak żył to też tak zanudzał? -Spytał zamyślony Syriusz.
-Penie tak. -Westchną sennie Peter, przeciągając się ostentacyjnie.
-Cóż, ale można zrobić coś żeby nie było tak nudno. -James sięgną za pazuchę swojej szaty i chwycił koniec różdżki. -Wingardim Leviosa. -Szepną czarnowłosy chłopak, a flakonik z atramentem na ławce Severusa Snape'a zaczął wzbijać się w powietrze.
-James ty kretynie. Co ty robisz?! -Sykną Remus.
-Załatwia sobie następny szlaban. -Wyjaśnił Black z chytrym uśmiechem na twarzy. Tymczasem kałamarz wzniósł się na metr ponad stół i upadł na ławkę Snape'a  z głośnym brzękiem. Oczy wszystkich Gryfonów i Ślizgonów wpatrywały się teraz w Severusa ubrudzonego niebieskim płynem, który próbował oczyścić się jakimś zaklęciem. W między czasie James schował swoją różdżkę z powrotem  za pazuchę, a profesor Binns zdawał się nie przejąć zaistniałą sytuacją i kontynuował swój nudny wykład. Przez klasę przebiegły szmery. Gryfoni byli rozbawieni tą sytuacją, może prócz Lily i Isobel, natomiast Ślizgoni pomrukiwali między sobą i niezbyt zadowoleni rzucali zawistne spojrzenia czwórce Gryfonów siedzących na końcu klasy.
-Wiesz, że Smark i tak doniesie o tym McGonagall. -Stwierdził Syriusz.
-Ta... Wiem... -Potter powiedział to niewzruszenie. -Ale zrobiłem to dla celów wyższych.
-Niby jakich? -Remus nawet nie oderwał wzroku od pergaminu, na którym notował jakieś wybiórcze słowa, zadając to pytanie.
-To poświęcenie dla całego Hogwartu, może Smarkerus w końcu wymyję swoje włosy, które tak majestatycznie, zawsze  ociekają łojem. -Syriusz parskną śmiechem, przez myśl o uroczo powiewających na wietrze włosach Snape'a.  -No, nie ma łatwo. Czasami trzeba się poświęcić dla dobra ogółu.
-Ale ty dzisiaj chrzanisz pierdoły, James. -Podsumował Black, za co później dostał strzał w głowę od okularnika. -Auuu... A to za co? -Sykną zdenerwowany chłopak.
-Za chrzanienie głupot. -Odparł rozbawionym tonem Potter.
-Ale to ty chrzanisz, a nie ja! Więc czemu ja oberwałem?!
-Tak jakoś wyszło.
-Tak jakoś wyszły to twoje narodziny. -Mrukną odwracając się w stronę swojej ławki.
-No, ale nie obrażaj się na mnie. -Dodał James przekomizowanym  głosem.
-Ale zraniłeś mnie i moje uczucia. -Mówił Syriusz prawię się śmiejąc. -Nie wiem czy mogę ci wybaczyć.
-To się dowiedz. -Okularnik zaczął dusić się ze śmiechu, a Peter z Remusem patrzyli się na to z politowaniem.

****
-Ale nam dzisiaj dowalili z tym wypracowywaniem z Eliksirów. -Uskarżał się Peter.
-Ta, co by się miało nudzić przed świętami. -Odparł Black nakładając sobie naleśniki na talerz, on w sumie też miał już po uszów pisania tych głupich esejów, wypracowań i innych pierdół.
-Ha ha dokładnie! Co by to było gdybyśmy mieli wolny czas. Normalnie armagedon. Wolny czas? Odpoczynek? Na co to komu. -Pieklił się James, siedzący koło Remusa. Ostatnio nauczyciele postawili sobie za punkt honoru zamęczyć swoich uczniów i zasypywali ich stosami prac domowych.
-Co się tak wściekacie? -Powiedziała McKinnon, która dopiero co zajęła miejsce koło Blacka.
-Slughorn znów się nad nami pastwi. -Mrukną Syriusz.
-Mnie to też wkurzyło. Co to za głupi temat?!  -Wydzierała się Isobel. Napisz wypracowanie o zastosowaniach wszystkich rodzai miękiszu Dyptamu. Niech sobie ten referat w cztery litery wsadzi, stary piernik. -McKinnon powiedziała to w złym momencie, bo koło piątki Gryfonów jakby z podziemi wyrosła opiekunka ich domu. McGonagall popatrzyła się piorunującym spojrzeniem na Isobel, która mruknęła niemo "cholera".
-Panie Potter i panie Black doszły mnie słuchy o waszym wyskoku na lekcji profesora Binnsa.   

-Ja nic nie zrobiłem. -Zaprzeczał Syriusz, który nie miał zamiaru odrabiać żadnego szlabanu za tego tłumoka siedzącego na przeciw niego.
-Snape wyraźnie powiedział, że ty i Potter zabawiliście się jego kosztem.
-Tylko James. -Mrukną Black, który już wiedział, że siedzi na straconej pozycji i będzie musiał odsiedzieć ten szlaban, bo niby jak udowodnić, że on tego nie zrobił? Po za tym po numerze z początku roku to sam by sobie nie uwierzył.
-W każdym razie Gryffindor traci przez was dziesięć punktów. -Kontynuowała nauczycielka transmutacji jakby w ogóle nie usłyszała uwagi Gryfona. -I stawcie się jutro o siedemnastej w gabinecie woźnego.
Syriusz w myślach dopowiedział "chyba w jego kanciapie".
Nauczycielka zrobiła krótką przerwę w swojej wypowiedzi, po czy przemówił ponownie. -Ale z tego co słyszałam panna McKinnon też bardzo chciała zarobić szlaban. -Is zaczerwieniła się na tą wzmiankę. -Więc jutro punkt siedemnasta również w gabinecie pana Filch'a. -Zwróciła się do Isobel i odeszła od stołu Gryffindoru.
-James nie żyjesz! -Krzykną Syriusz.
-Przesadzasz, to tylko jeden mały szlaban. -Mrukną speszony Potter.
-Tylko jeden szlaban?! -Pieklił się Black, który zdążył już w myślach zamordować Pottera ze dwadzieścia razy.
-No, ale....
-James przymknij się, zanim Syriusz postanowi spełnić swoje poranne marzenie. -Powiedział spokojnie Lunatyk patrząc się to na Blacka, to na Pottera, a Pettigrew parskną śmiechem.
-Co ty? Black by mnie nawet nie dogonił. -Puszył się Potter, a Syriusz popatrzył się na niego z huncwockim uśmiechem.
-A założymy się? -Powiedział chłopak z błyskiem w oczach.
-Jasne! A o co?
-Jak ty wygrasz to ja ci napisze wypracowanie na eliksiry, a jak ja to ty mi. Ścigamy się do portretu grubej damy.
-Lunatyk mów "start". -Lupin wzruszył ramiami, a dwóch Huncwotów wstało z ławy.
-Trzy... Dwa... Start! -Powiedział Remus, a dwójka przyjaciół popędziła w kierunku wyjścia.
-Cóż, jak Filch ich złapie to dostaną jeszcze jeden szlaban. -Podsumował Peter.

****

Black i Potter biegli ramię w ramię, a że znali te same skróty nie było sensu ich stosować. Gnali przez kręte korytarze i ruchome schody Hogwartu. Po drodze natknęli się tylko na Irytka, który był zajęty wyrzucaniem krzeseł z sali. Dwóch Huncwotów wyminęło zwinnie porozrzucane krzesła stojące im na drodze i pobiegli dalej przed siebie.
-Black lepiej zacznij przeszukiwać swój podręcznik od eliksirów! -Krzykną okularnik do niego, który po mimo całego tego zamieszania był wstanie poczochrać sobie włosy.
-A co? Nie umiesz czytać? Mam ci pomóc przy pisaniu?  To ty w końcu zamierzasz pisać dwa referaty na przerwie świątecznej! -Odparł Black. Dwójka przyjaciół wbiegła w ostatni zakręt, gdy pod nogi Syriusza wbiegła kocica. Chłopak potkną się o Panią Norris i upadł na ziemię z głuchym hukiem, ale zanim zderzył się z podłogą futrzak zdążył już nawiać, więc nie został poturbowany przez Gryfona. Black'owi również nic się nie stało, może poza tym, że nabił sobie parę siniaków, a jego duma została poważnie zszargana, ponieważ James dobiegł już do portretu co było równoznaczne z tym, że Black przegrał zakład. Syriusz podniósł się z posadzki, otrzepał szatę i podszedł do portretu grubej damy.
-Nic ci nie jest? -Zapytał okularnik. -Z tego co widziałem to nieźle zaryłeś.
-Weź nawet nic nie mów. Głupi pchlarz. -Odparł Black. -Chodź do dormitorium, bo pewnie nasz kochany woźny zaraz się tu przyczłapie i wlepi nam gratisowy szlaban.
-Coś w tym jest. -Odpowiedział James. Huncwoci przeszli przez dziurę pod obrazem i rozłożyli się przed kominkiem w pokoju wspólnym.
-To nasz zakład nadal obowiązuję? -Zapytał zmieszanym tonem okularnik.
-No raczej tak. -Odrzekł Black. -Mogłem przecież patrzyć pod nogi. -Prychną.
-Nie no, spoko jak chcesz.
-Ciul, i tak przesadzie całe święta w pokoju, przynajmniej będę miał co robić. -Dopowiedział Black przerzucając nogi przez podłokietnik szkarłatnego fotela. Syriusza skręcało na myśl o "radosnych świętach" spędzonych z tymi kochanymi inaczej ludźmi, których musiał nazywać  swoją rodziną. Dawniej mu to tak nie przeszkadzało, bo na święta często przyjeżdżała Andromeda i było trochę weselej. Teraz jednak wiedział, że matka prędzej ją potraktuję Cruciatusem, niż wpuści do domu "zdrajcę" szlachetnego rodu Black'ów. Chłopak zapatrzył się w ogień, który radośnie błyskał w murowanym kominku. W pokoju wspólnym było zupełnie pusto, ponieważ wszyscy znajdowali się jeszcze na obiedzie.
-Jak chcesz to przyjedź do nas na święta. -Zaproponował Potter wyrywając, Syriusza z zamyślenia.
-Nawet nie masz pojęcia jakbym bardzo chciał, ale wiesz mamuśka, siła wyższa.
-Szkoda, bo byłoby zabawnie.
-Nie wątpię i poznałbym  w końcu twoją ukochaną. -Syriusz za tą uwagę dostał poduszką.
-Czy ty wiesz coś o czego ja nie wiem? -Zapytał okularnik uśmiechając się po huncwocku.
-No wiesz kuzynka Is i te sprawy.
-Ha ha, prędzej nasz rudzielec mnie pokocha, niż będę z Dorcas.
-Wierzę ci na słowo. Ale my tu gadu, gadu, a ja muszę skoczyć do biblioteki.
-Niby po co? -Zapytał podejrzliwie James.
-Jak to po co? Zacząć pisać referaty. -Odpowiedział spokojnie Black.
-To pójdę z tobą.
-Nie trzeba. -Powiedział szybko Syriusz, a Potter spojrzał na niego pytająco. -Chodzi o to, że potrzebuję spokoju, wiesz rozpraszałbyś mnie. -Wyjaśnił szybko, oczywiście kłamiąc jak z nut. Syriusz prawdę mówiąc postanowił opuścić zaraz wierzę Gryffindoru, ale na pewno nie w celach edukacyjnych. -To ja lecę po pergamin i zobaczymy się za godzinę. -Syriusz poderwał się z fotela i pobiegł do sypialni krętymi schodami. Wpadł do pomieszczenia i wrzucił wszystkie swoje rzeczy z torby, i przykrył je kołdrą. Zaczął przetrząsać swój kufer w poszukiwaniu galeonów. Parę minut później szedł już długim korytarzem kierując się do głównych schodów. Black miał ze sobą torbę w której znajdowało się kilkanaście galeonów i "pożyczona" peleryna-niewidka Jamesa. Chłopak dobrze wiedział, że nie będzie jak nawet pomyśleć o kupieniu prezentów dla przyjaciół jak wróci do domu, więc wymyślił, że pójdzie potajemnie do Hogsmeade i tam zrobi zakupy. Wiedział też, że to durny pomysł, ale liczył na to, że będzie miał więcej szczęścia niż rozumu. Rozważywszy wszystkie za i przeciw stwierdził jednak, że zaryzykuje, w końcu od początku roku szlajał się po zamku w nocy i był już ze dwa razy w Hogsmeade.
Wspiął się na czwarte piętro i wszedł w szeroki korytarz znajdujący się po lewej stronie. Po bokach było mnóstwo drzwi, które prowadziły do starych lub od dawna nie używanych klas, a na ścianach między strzelistymi oknami były zawieszone ozdobne świeczniki. Syriusz doszedł do końca korytarza, staną przed ogromnym lustrem z ozdobną ramą i mrukną tak dobrze znane mu zaklęcie.
-Invite. -Lustro rozbłysło jasno i jakby stało się przejrzyste, ukazując za sobą zarysy jakiegoś tunelu. Chłopak przeszedł przez tafle lustra, było to dziwne wrażenie, coś podobnego do przechodzenia przez taflę wody, ale wychodziło się suchym. Black wszedł do tunelu, który był sporo szerszy niż tunel prowadzący od posągu jednookiej wiedźmy. na bokach miał porozwieszane pochodnie, które płonęły jasnym światłem. Po przejściu dwudziestu metrów tunel urywał się i trzeba było zejść po drewnianej drabinie w dół jakieś kilkanaście metrów. Przejście było równie długie, co to od posągu wiedźmy, z tą różnicą, że było szersze i kończyło się w starym, opuszczonym domu tuż za Trzema Miotłami. Black wyszedł na poboczną uliczkę wioski, modląc się, żeby nie natkną się na żadnego nauczyciela z Hogwartu. Wizyta w wiosce obyła się bez żadnych zbędnych atrakcji, najpierw poszedł do Zonka kupić troch "niezbędnych rzeczy", które przetestują po świętach, potem do Miodowego Królestwa, następnie do jakiegoś sklepu z przyborami do kaligrafii, a na końcu zahaczył o Trzy Miotły i kupił w nich cztery piwa kremowe. Spędził w Hogsmeade góra dwadzieścia minut, po czym wrócił szybko do Hogwartu.

*************************************

Już myśliciele, że o was zapomniałam.... Ale nie! O to jestem z nowym rozdziałam. Cóż, ja wam się będę długo tłumaczyć, nie miałam jak skończyć rozdziału na tygodniu (no może nie tyle co skończyć co wklepać do komputera), tak czy srak w zamian jest trochę dłuższy. Miał być jeszcze dłuższy, ale zdecydowałam, że odłożę jeden wątek na następny rozdział. Dobra nie będę was długo męczyć. :) Zachęcam do czytania i komentowani. Doprzeczytania (mam nadzieje,że za dwa tygodnia lub wcześniej)! ~Oblivion