Światło przebijało się przez szkarłatne zasłony w dormitorium I roku. Była sobota wszyscy prócz Blacka jeszcze spali.
-Potter, wstawaj!- Powiedział Syriusz, odsłaniając zasłony w łóżku okularnika.
-Czego chcesz?- Warknął sennie James sięgając do szafki po okulary.
-Czy my, za każdym razem musimy odstawiać ten cyrk? Zbieraj się trzeba pójść odrobić ten szlaban u Hagrida.
-Oj daj spokój i tak tego nikt nie sprawdzi. Co za różnica czy tam poleziemy, czy nie?- Powiedział James wstając z łóżka i idąc do łazienki.
-Ta pewnie nikt tego nie sprawdzi, tak jak ty mnie miałeś kryć wczoraj.
-Nie moja wina, że Ruda ma słuch jak nietoperz.
-Dobra, nie ważne i tak by nas pewnie wkopała, nie zależnie od tego czy by coś usłyszała czy nie.
-No to co się mnie czepiasz! -Krzyknął James z łazienki.
-Czemu w się tak drzecie z rana?- Warkną Lupin zdenerwowany tym, że został obudzony.
-Nie drzemy tylko wymieniamy opinie. -Powiedział Black, zakładając koszulkę.
-To wymieniajcie te swoje "opinie" ciszej!
-Peter się nie skarży. - Wtrącił Potter, który wracał z łazienki.
-On przeważnie śpi jak by go zabili.
-Oj tam. Narzekasz tylko.- Skwitował Black.- Dobra kończmy te wywody bo się spóźnimy. Ruszaj się James.
-Serio, musimy iść?
-A co wolisz później odrabiać ten sprawdzian z naszym, przeuroczym woźnym?
-No dobra, przekonałeś mnie. -Powiedział Potter podnosząc się szybko.
Dwóch Huncwotów wyszło z dormitorium kierując się w stronę przejścia pod portretem.
-O której mieliśmy tam być?
-Chyba na 7.
-A jest?
-Za pięć.- Black i Potter wyszli już z zamku i szli po błoniach. Dwoje młodych czarodziej stanęło przed sześciokątną drewnianą chatką, która mieściła się na skraju błoni.
-Kto puka?
-Y.. Bo ja wiem. Pukaj ty.
-Ok.. - Syriusz zapukał.
Drzwi otworzyły się i staną w nich wysoki pół olbrzym z zawieszonymi na ramionach sznurkami na których były martwe fretki.
-Cholibka, to wy od profesor Sprout?
-Można tak powiedzieć.- Westchną Potter.
-Cholibka, rzadko się zdarz żeby pierwszoroczni zarobili szlaban i to dopiero na początku roku.
-Eee tam, żaden to początek roku. Poza tym jeśli się nie mylę to będziemy się często widywać. - Powiedział Syriusz uśmiechając się do Jamesa.
-Cóż jesteśmy wyjątkowi.- Dodał okularnik.
-Nie śmiem wątpić, cholibka. Ale my tu gadamy, a hipogryfy same się nie nakarmią.
-Hipo-co?- Powiedział zdziwiony Potter.
-Y.. jak by wam to wytłumaczyć, żebyście zrozumieli.... To taka jakby eee, no taka hybryda orła i konia.
-Aha? -Mruknęli dwaj Huncwoci udając się za Hagridem. Pół olbrzym poprowadził ich przez Zakazany Las.
-Hagrid, a czym nam przypadkiem nie wolno wychodzić do Zakazanego Lasu?
-Tak samo jak nie można rzucać doniczkami w innych.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne.
-Wiem. Samym wam nie wolno wchodzić do lasu, ale jak będziecie się mnie trzymać to może przeżyjcie.
-Okej. -Powiedział lekko speszony James.
-To gdzie właściwie idziemy?
-Na polanę. Zara ją będzie widać.- Przeszli jeszcze 200 m i rzeczywiście ukazała im się duża polana po której chodziło ze 20 hipogryfów. Hipogryfy miały głowy orłów i ciało koni. Wyglądały bardzo dumnie i były pięknymi zwierzętami.
-Nie podchodźcie za blisko, bo tego nie lubią, a gdy się złoszczą to mogą być naprawdę groźne.
-Jak nie rodzice to hipogryfy coś bardzo chyba nie chcę żebym przeżył ten rok.-Pomyślał Syriusz biorąc od Hagrida sznur z 7 fretkami.
-Rzucajcie z odległości.- Powiedział Hagrid pokazując co mają zrobić.
Pierwsze dziesięć minut minęło dość spokojnie. Hagrid poszedł po więcej fretek, a Hncwoci robili to co im kazał.
-No myślałem, że będzie gorzej. -Krzykną Potter rzucając fretkę zwierzęciu.
-Cóż w porównaniu ze szlabanem z Filch'em to jest chyba light.
-Ile ci zostało?
-Właśnie rzucam ostatnią.
-Ok. - Powiedział Potter uśmiechając się po Huncwocku i podchodząc do następnego Hipogryfa.- Hej Black....-Powiedział Potter, ale nie dokończył bo Syriusz mu przerwał.
-Uciekaj kretynie!!!- Krzykną szarooki Huncwot, gdy zauważył, że zwierzę szykuję się do ataku. Potter zamarł w bez ruch osłaniając rękami tylko swoja głowę. Hipogryf wyciągnął pazury i naskoczył na niego uszkadzając mu lew przedramię i nogę. Potter upadł na ziemie, a zwierze szykowało się do następnego ataku. W tym samym czasie Syriusz podbiegł do sznura, który leżał 2 m od Pottera, ściągnął z niej fretkę i rzucił Hipogryfowi. Pół ptak pobiegł za fretką zostawiając Jamesa.
-Dzięki.- Powiedział James do Blacka, który usiłował go podnieść.
-Ty pierdoło! I jak ty pójdziesz na zwiady z tą ręką.
-Jak ty się o mnie troszczysz.-Odrzekł sarkazmem Potter.-Fuck, ale mnie łapa boli.
-Najprawdopodobniej ją złamałeś, sądząc po tym co przed chwilą widziałem powinieneś się cieszyć, że jeszcze ją masz.- Black podniósł Jamesa i zarzucił sobie jego zdrową rękę na ramie.
-Cholibka, co się tu stało?- Powiedział Hagrid, który właśnie przyszedł z nowymi fretkami.
-Powiedzmy, że miałem bliższe zapoznanie z jednym z tych przeuroczych zwierząt.- Obydwaj Huncwoci zaśmiali się.
-Szybko, trza iść na skrzydło szpitalne. Wezmę cię na ręce.
-Nie! Sądzę że z Syriuszem sobie poradzimy.
-Jak tam chcecie. Cholibka, was rzeczywiści na 5 sekund nie można samych zostawić.
-Hej!! To James jest ofiarą losu ja mu tylko tyłek ratowałem.-Powiedział oburzony Black.
-Dzięki.-Warkną James.
Hncwoci przeszli przez las (rozum Syriusz holował Jamesa) i błonie. Dotarli do zamku i tylko dwa razy się wywrócili co w stanie Pottera i tak było sukcesem.
-Dobra jest gdzieś około 9 więc myślę, że wszyscy są na śniadaniu.
-Przynajmniej nikt mnie nie staranuję po drodze.
-A szkoda.. - Mrukną, złośliwie się uśmiechając Black.
-Wielkie dzięki.- Zaśmiał się Potter.
Po 5 minutach byli już na skrzydle szpitalnym, które było wielkim pomieszczeniem z łóżkami i parawanami po między nimi, a na końcu sali były drzwi do gabinetu uzdrowicieli. Syriusz z holował Jamesa na łóżko i poszedł zawołać panią Pomfrey.
-No to ładnie się załatwiłeś, będziesz musiał spędzić tu noc.- Powiedziała do Jamesa pani Pomfrey.
-Trudno.
-A ciebie poproszę o zostawienie go samego, bo musi teraz odpocząć.-Powiedziała uzdrowicielka wyrzucając Blacka ze skrzydła.
Syriusz udał się na śniadanie mając nadzieję, że zdąży jeszcze złapać pozostałych Huncwotów.
****
-To jak to się dokładnie stało?- Zapytał Lupin siadając przed kominkiem w pokoju wspólnym.
-No można powiedzieć, że kończyliśmy już robotę ja rzuciłem ostatnią fretkę, a James podszedł do hipogryfa, żeby rzucić mu swoją, no i staną za blisko i tak jakoś wyszło.- Powiedział Syriusz rozciągając się w fotelu.
-Cóż.. Auć... - Powiedział Peter siedzący obok Lupina.
-Co gorsz dzisiaj trzeba iść na kreślenie. To kto pójdzie ze mną?
-Ja dzisiaj odpadam, okropnie się czuję.- Odpowiedział Remus.
-Widzę... To Peter, ty pójdziesz ze mną.
-Dobra.- Zgodził się Huncwot.
-Remus wiem, że się nie najlepiej czujesz, ale może napiszesz mi esej na zielarstwo?
-Jeszcze czego sam sobie napisz.
-No, ale tylko wstęp. Proszę. -Powiedział Black robiąc minę uroczego szczeniaka.
-Won do biblioteki!
-No, ale..
-Syriusz nie ma mowy.
-Będziesz coś kiedyś chciał. -Powiedział Black z udawaną obrazą w głosie i zebrał swoją torbę udając się w stronę przejścia.
****
Był wieczór, a Potter leżał w łóżku skręcając się z nudów. Pani Pomfrey nie pozwoliła mu opuść skrzydła przez cały dzień.
-No to iście zajebista sobota.- Mrukną sam do siebie, przekręcając się na bok. Już by chyba wolał siedzieć u Filch'a na szlabanie, przynajmniej z Syriuszem mogli by się razem pośmiać z tego charłaka, a tak to musi tutaj tkwić. Rozmyślania Pottera przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Okularnik dostrzegł tylko w ciemności biegnącą postać w stronę gabinetu uzdrowiciela. Huncwot zaczął udawać, że śpi żeby pani Pomfrey nie urządziła mu kolejnej awantury (wcześniej ze 3 razy złapała go na tym jak próbował nawiać ze skrzydła szpitalnego).
-Remus znów się spóźniłeś, likantropia to nie przelewki. -Powiedziała uzdrowicielka, a Potter zamarł w bez ruchu kiedy to usłyszał, czyżby przez miesiąc dzielił pokój z wilkołakiem?
****************************************
Kolejny, krótki rozdział mojej fascynującej opowieści, mam nadzieję, że się wam spodoba :). Akcja zaczyna się rozwijać. ~Oblivion
No no no zaczynasz się rozwijać ! Tak szczerze, to kompletnie nie spodziewałam się takiej końcówki ! Genialne po prostu genialne ! Już nie mogę się doczekać reakcji reszty Huncwotów kiedy dowiedzą się o tym ,,małym futerkowym problemie"
OdpowiedzUsuńSzlaban u Hagrida ciekawy pomysł, hipogryfy jak ja je kocham !
Więc to tyle z mojej strony pozdrawiam cię i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy !
PS : u mnie NN jeżeli masz ochotę przeczytać ;)