Minęły już 3 tygodnie od pierwszych Zwiadów. Huncwoci nie licząc odrabiania lekcji (rozum spisywanie od Remusa) cały swój czas poświęcali na planowanie wypraw kreślarskich. O dziwo tylko parę razy otarli się o spotkanie z Filch'em, ale nigdy nie było czołowej konfrontacji. Ale po za Filch'em raz spotkali Bezgłowego Nicka, oczywiście to Potter i Black drąc się na cały regulator ściągnęli uwagę ducha. Na szczęście Nick tylko pomruczał coś pod swoi przeźroczystym nosem o jakiś huncwotach (co ucieszyło Syriusza i Jamesa, bo potwierdzało ich profesję) i się ulotnił. Huncwoci tak na oko mieli już nakreśloną jedną pięćdziesiąt całego zamku w tym jedno tajne przejście prowadzące do sowiarni, które znajdowało się pod starym gobelinem nie daleko od portretu Grubej Damy.
****
-No to świetnie, po prostu zajebiście.- Pomyślał Black gapiąc się jak ciele na malowane wrota w list, który przed chwilą przeczytał. Wstał z fotela i wrzucił kopertę i list do ognia w kominku.
-Co jest Black, że tak zamilkłeś? Rzadko ci się to zdarza.- Zapytała Isobel siedząca w szkarłatnym fotelu między nim a Lily.
-Nie sądzę żeby to było istotne.
-No tak, bo przecież wcale nie patrzyłeś się na ten list jak na wyrok śmierci.
-Może i się tak na niego gapiłem nie twoja sprawa Is.- Uciął krótko Syriusz po czym rzucił wzrokiem na kominek sprawdzając czy list się już doszczętnie spalił.
-Oj Black, Black, Black... Przecież wiadomo, że chodzi o twoich rodziców.- Powiedział jak by trochę współczująco James, co do niego nie było podobne.
-Co za domyślność James. Można rzec, że trafiłeś...
-Widzisz jaki ja jestem genialny.- Powiedział Potter targając swoje włosy tak jakby sądził, że na kimś to zrobi wrażenie.
-Is możemy już iść, bo wyczuwam to roznoszącą się aurę głupoty, aż rażącą od Pottera.- Zwróciła się Lily do Isobel, wstając i zabierając swoją torbę z oparcia szkarłatnego fotela.
-Niech ci będzie, widzę, że Syriusz ma ten okres w miesiącu, kiedy nawet oddychanie mu przeszkadza.- Powiedziała Is kierując się razem z Lily na schody.
-Przed chwilą dziewczyna ci przygadała, a ty się nie odetniesz?- Powiedział Lupin, wychylając się zdumiony zza Historii Hogwartu.
-Oj skoro zadaje takie skomplikowane pytania to niech już lepiej sobie pójdzie, bo nie mam zamiaru opowiadać jej rodowodu "mojej wspaniałej" rodziny.- Odparł Black przerzucając swoje nogi przez oparcie krzesła.
-To ma poniekąd sens.
-Cóż, będę im musiał później odpisać. Już sobie wyobrażam treść tego listu: Hej mamo i tato zostałem Gryfonem więc już możecie ostrzyć noże jak przyjadę na święta.- Trójka Huncwotów zaśmiała się ironicznie.
-Nie możesz pominąć tego faktu?- Zapytał James.
-To nie ma sensu przecież prędzej czy później się dowiedzą. Choćby nawet od mojej kuzynki Narcyzy.
-No, ale.....-Zaczął James, ale nie skończył, bo Syriusz mu przerwał.
-Nie ma sensu kontynuować tego tematu to mój problem, a nie wasz. A zmieniając temat to gdzie Peter?
-Jeszcze na kolacji...- Powiedział Remus.
-To wszystko wyjaśnia, a tak skoro już mówimy o gorszych dniach to znów nie wyglądasz najlepiej Lupin.
-Powiedzmy, że to nie istotne.
-Ok, ale jak zemdlejesz to nie będziemy cię holować na skrzydło szpitalne.- Zażartował James.
-Przeżyje, nie martw się James.
Syriusz wyciągną z torby kałamarz i zaczął gryzmolić coś na pergaminie.-Miejmy to już za sobą.- Pomyślał po czym napisał dwa pierwsze zdania. Po jakiś 10 minutach kawałek pergaminu był już cały zapisany.
-Który ze szczęśliwców idzie ze mną do sowiarni?-Zapytał Black
-A co sam nie trafisz?- Dociął mu złośliwie James.
-Widzę, że się wyrywasz. Ruszaj się.
-Niech ci będzie.-Powiedział James.-Wstając z fotela i kierując się do dziury pod portretem. Dwóch Huncwotów przelazło przez przejście. Chłopcy ruszyli w kierunku gobelinu.
-Ty, a która tak właściwie jest?- Zapytał Syriusz.
-Koło 20.
-Ok, to spoko.- Huncwoci stali już przed starym gobelinem przedstawiającym Hogwart.
-Droga wolna.- Powiedział James.
-Okej.- Syriusz wyciągną różdżkę i stukną dwa razy we nieco odstającą cegiełkę, a parę cegieł odsunęło się tworząc łukowate przejście. Potter i Black przeszli przez nie po czym wejście zniknęło.
-Lumos.- Wymamrotali Huncwoci. Szli chwilę w ciszy, którą przerywał stukot kroków.
-Cały czas zastanawiam się jak oni znaleźli to przejście.
-Lupin mówił, że wyczytał w bibliotece jakieś zaklęcie, które wykrywa skrytki, tajemne przejścia itp.
-To fajnie. Nasza mapa przejdzie do historii Hogwartu. Syriusz, a tak właściwie co napisałeś w liście?
-Ech... Pierdoły, że u mnie wszystko dobrze, a w PS dopiero dodałem ten mały szczegół, że zostałem Gryfonem.
-Ha ha, już sobie wyobrażam ich miny jak skończą czytać.- Chłopcy zaśmiali się.
-Ciekawe co ci odpiszą...
-Pewnie nic, ale jak przyjadę to mi dadzą popalić.-Powiedział Syriusz stukając dwa razy we wklęsłą cegłę na końcu korytarza. Wychylił się zza gobelinu i powiedział do Jamesa.-Dobra czysto.
-Okej. Nie przesadzaj co ci mogą zrobić.
-Czy ja wiem, jak w wieku 9 lat przez przypadek stłukłem jakiś cenny wazon rodzinny to matka potraktowała mnie Cruciatusem.-Powiedział Syriusz wiążąc liścik do nóżki brązowej płomykówki. Chwilę później sówka odleciała.
-Bez sensu przecież wystarczyło rzucić zaklęcie żeby go naprawić. Jak na wazon to strasznie ostro ci się dostało.
-Nie no co ty? Moi rodzice, a w szczególności matka to sadyści, ja ci mówię oni tylko szukają pretekstu, żeby mi zrobić coś złego, ale ta zasada dotyczy tylko mnie, bo mojego brata traktują jak ukochanego jedynaka.
-Cóż... Dość przykre, jak tak jest to może przyjedziesz do mnie na święta?
-I tak się nie zgodzą.... Później się będę tym martwić. Tylko zachowaj to co ci powiedziałem dla siebie, nie chcę żeby się nade mną ktoś użalał.
-Jak chcesz.. Dobra zwijamy się bo trzeba jeszcze spisać lekcję od Remusa.
-Wyjąłeś mi to z ust.-Huncwoci wymienili się porozumiewawczymi uśmiechami.
James i Syriusz wrócili tym samym przejściem, którym przyszli do sowiarni. Stanęli przed Portretem Grubej Damy.
-Hasło?-Zapytał Portret ze wzrokiem mordercy jak zwykle wkurzony tym, że ktoś go obudził.
-Plantacja gumochłonów.- Odpowiedział James.
Black i Potter przeszli przez wejście i siedli koło Lupina i Petera.
-Remus napisałeś już zadanie z zielarstwa?- Zapytał James z chytrym uśmiechem.
-No jasne. A co?
-No nie mów, że nie wiesz po co się pyta.- Dodał Syriusz ciesząc się.
-Cóż... Domyślam się, no przynajmniej nie przypuszczam tej opcji, że chcielibyście inteligentnie pokonwersować na temat zadania z zielarstwa.
-No o to nas możesz spokojnie nie podejrzewać.-Powiedział Syriusz wyciągając z plecaka pergamin i pióro.
-Nie bądź goblin i daj spisać.-Dodał James robiąc to samo co Black.
-Niech wam będzie, ale esej z eliksirów piszecie jutro sami.
-Remi, Remi, Remi ty i ja, i Syriusz wiemy, że dasz nam spisać dziś, jutro i pojutrze, i za tydzień.
-Tak ja po prostu was "kocham". Żartowałem lenie. Macie.- Powiedział Lupin rzucając zadanie na stół.- Tylko zamieńcie trochę treść.
-Jak ja cię uwielbiam.-Powiedzieli Syriusz i James równocześnie.
Przez pół godziny Dwóch Huncwotów przepisywało zadanie,a potem poszli do góry. Posiedzieli jeszcze z godzinę obgadując Slughorn'a i rozeszli się do spania zasłaniając szkarłatne kotary przy łóżkach.
****
-Patrzcie! Poczta leci.-Powiedział Peter do pozostałych Huncwotów siedzących przy stole na śniadaniu.
-Jakbym nie zauważył.- Powiedział satyrycznie James czochrając sobie włosy.
-Nie syp tym łupieżem na jedzenie.
Przed Huncwotami wylądowały trzy sowy jak się można spodziewać żadna nie przyleciała do Syriusza (ku jego ucieszę).
-Może matka dostała zawału i nie odpisała.-Powiedział Syriusz z nutą nadziei w głosie.
-Tak Black to bardzo prawdopodobne po wczorajszym PS.
-Ha ha wiem.
-A tak zmieniając temat to nauczyliście się na transmutację?- Zapytał Peter.
-A co było?- Wzdrygną się Syriusz.
-Nauczyć się transmutować szpilkę w agrafkę.
-Serio? Przecież tego nie trzeba się uczyć, to się po prostu umie. Zwijamy się na lekcję?
-No dobra.
Czworo pierwszorocznych udało się na lekcję zielarstwa. Byli już trochę lepiej obeznani z zamkiem niż trzy tygodnie temu, więc nie mieli już problemu z trafieniem do szklarni. Weszli do niej, tym razem nie spóźnieni i zajęli miejsce przy stole rzucając obok siebie torby i wyjmując podręczniki do zielarstwa.
Stół znajdował się na środku sali po jednej stronie siedzieli Gryfonii, a po drugiej Ślizgonii.
-No to super na dobry początek dnia ociekające tłuszczem włosy Smarka.-Westchną Syriusz.
-Cóż... można zawsze trochę podkręcić lekcję.-Powiedział James szczerząc się, bo w jego głowie tworzył się pomysł utrudnienia życia Snapa'owi.
-A co.. -Syriuszowi przerwało wchodząca do sali nauczycielka.
-Dzień dobry klaso!- Powitała ich nauczycielka.
-Dzień dobry profesor Sprout.-Odpowiedzieli chórem. Profesor zaczęła prowadzić lekcję, a przed uczniami pojawiły się doniczki wypełnione ziemią.
-Pss.. To co mówiłeś o Smarku?- Szepną Syriusz do Pottera.
-No wiesz skoro mamy już te doniczki to można by było przez przypadek upuścić jedną na głowę Smarka.
-No nie wiem.
-Oj no weź raz się żyję.
-No dobra, ale dopiero pod koniec lekcji.
-Niech ci będzie. - Reszt zajęć była mało ciekawa, były jakieś podstawy o czymś tam i pielęgnacja czegoś tam. Przynajmniej tyle Syriusz z tego wyniósł. Myślami był daleko od tych ekscytujących doniczek. Jego umysł był zajęty rozmyślaniem na temat jego śmierci i wybieraniem koloru trumny.
Nauczycielka zaczęła zbierać zadania domowe.
-To co, teraz?- Zapytał James.
-A ile do dzwonka?
-Pięć minut.
-No dobra. Kryj mnie.-Syriusz rozejrzał się po klasie wciągną różdżkę.
-Wingardium Leviosa .- Mrukną, a doniczka Severusa uniosła się i spadła na jego głowę (na szczęście była plastikowa). Snape był cały obsypany ziemią, a wszyscy Gryfonii prócz Lily zaczęli się śmiać.
-Który to zrobił?- Warknęła nauczycielka. Zapadła cisza. Którą przerwała Lily.
-Potter i Black- Krzyknęła.
-A to wredny rudzielec.-Szepną Syriusz do Jamesa.
-Potter i Black skoro jesteście tacy pełni energii to napiszecie mi esej na temat gumochłonów na poniedziałek i pomrzecie jutro z ran Hagridowi. - Powiedziała Sprout.
****
-Kurde to się wkopaliśmy! -Powiedział James nakładając sobie tosty na talerz.
-Wszystko było by dobrze gdyby nie ten rudzielec.
-Nie rudzielec tylko Lily.- Wtrącił Remus.
-Wszystko jedno, ale fundnęła nam esej i wstanie jutro o 6 rano.
-Cóż, ale jedno jej trzeba przyznać to był poroniony pomysł. Co wam strzeliło do głowy?
-Nic nudziło nam się.
-Zarąbisty sposób na nudę.
-A żebyś wiedział.
-Idziemy na błonie?- Przerwał Peter.
-Jest 6 i pada deszcz po prostu pędzę. Chodźmy lepiej już do wieży.-Powiedział James.
********************************************************
Taki tam krótki rozdział. Zachęcam do czytania i komentowania. Ewentualnie nie czytajcie i nie komentujcie w końcu to wolny kraj i możecie robić co chcecie. Pozdrawiam wszystkich!!! :D ~ Oblivion.
O jak miło, że pozostawię pierwszy ślad na twoim blogu ! Jako, że już jestem (po dość długim czasie kiedy pisałaś żebym wpadła ) to napiszę jakiś tam może ciekawy komentarz ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bardzo przypadło mi do gustu twoje poczucie humoru (doprawdy nie ma to jak wybierać kolor trumny ) :) Masz też fajny styl pisania i nie zauważyłam żadnej literówki ( jak dobrze, bo u mnie na początku bloga było ich pełno...i dalej są bo nie chce mi się ich poprawić...nie ważne )
Po drugie treść jest na razie ciekawa, ale liczę, że zacznie się dziać coś więcej. Wiem wiem, że to dopiero pierwsze rozdziały i początki Huncwotów w Hogwarcie, ale daj mi trochę pomarudzić. Ogólnie to blog jest bardzo fajny, rozdziały świetne, a opisy bohaterów ciekawe. Tak szczerze powiem ci, że dodam twój blog do moich linków u mnie na blogu (http://zycie-syriusza-blacka.blogspot.com/ )
No więc, to tyle z mojej strony czekam na ciąg dalszy i życzę ci dużo, dużo weny ! Pozdrawiam.
~ Arvis
Dzięki wielkie! To mój pierwszy komentarz i jestem nie strasznie zadowolona, że to ty go napisałaś, bo uwielbia twojego bloga i twój styl pisania :)
UsuńPozdrawiam!
~Oblivion