James staną przed portretem Grubej Damy.
-Czy wyście wszyscy oszaleli? Jak nie o północy mnie budzą to o 6 rano!- Warkną oburzony portret.
-Plantacja gumochłonów.- Powiedział Potter, modląc się w duchu żeby Gruba Dama skończyła swoje wywody. Ku zadowoleniu Jamesa portret odskoczył ukazując wejście do dormitorium Gryfonów. Huncwot przeszedł przez dziurę i powlókł się krętymi schodami do sypialni I roku. Wspinając się po stopniach rozmyślał nad tym co wczoraj usłyszał. Zastanawiał się czy reszta Huncwotów coś podejrzewa i czy zastanie Remusa w dormitorium. Młody czarodziej przekroczył próg pokoju i tak jak się spodziewał byli w nim tylko Peter i Syriusz, którzy jeszcze spali. James siadł na szkarłatnym łóżku, ale zdawał sobie sprawę, że przez natłok myśli nie zaśnie.
-Syriusz!- Krzykną po krótkiej chwili James.
-James, jak chcesz umrzeć?- Powiedział Black nie odrywając głowy od poduszki.
-Chyba ze starości.. Ale jeszcze pewien nie jestem.
-Przykro mi, ale nie mamy takiej opcji w pakiecie śmierci.
-A teraz tak na serio..
-Ja cały czas mówię na serio.-Wciął mu się w zdanie Syriusz.
-Dobra, mamy teraz ważniejsze rzeczy do omówienia niż planowanie mojej śmierć.
-Nie sądzę.- Powiedział Syriusz, przeciągając się i siadając na łóżku.- To co takiego ważnego masz mi do powiedzenia, że obudziłeś mnie o 6 rano?
-Coś co dotyczy Lupina, ale może Peter też powinien być włączony w tą rozmowę.- Stwierdził James rzucając poduszką we wspomnianego Huncwota.
-O co chodzi?- Powiedział sennie Peter.
-O coś ważnego.-Skwitował James.
-Aha?- Dodał jeszcze mało przytomny Pettigrew.
-Dobra skupcie na chwilę swoje małe móżdżki.- Dociął im Potter. -Jest sprawa, taka ciut bardzo delikatna....
-Możesz mówić konkretniej.-Warkną zdenerwowany Black, który był nadal zły z powodu wczesnej pobudki.
-Jak już wspomniałem chodzi o Remusa pamiętacie w pociągu czytał coś tam o wilkołakach. I miesiąc temu w czasie pełni zniknął i wczoraj też znikną, i też tak się składa, że była pełnia, a ponad to zawsze przez nią wygląda jak by ktoś na nim ćwiczył Cruciatus
-I co? Czy ty sugerujesz że....
-Dokładnie.- Skończył za Blacka Potter.
-Nie to niedorzeczne, przecież to bez sensu.- Powiedział już rozbudzony Peter, który właśnie wstał i otworzył okno.
-Możesz przestać wietrzyć w tym pokoju?- Powiedział Syriusz trzęsąc się z zimna.
-Nie przesadzaj, nie jest aż tak zimno.
-Możecie się skupić?- Wtrącił okularnik ucinając sprzeczkę swoich przyjaciół. Zapadła cisza. Huncwoci patrzyli na siebie znacząco, nie za bardzo chcieli rozmawiać na ten temat.
-James, słuchaj- Niezręczne milczenie przerwał Syriusz.- zdaję sobie sprawę, że to co mówisz może układać się w jakąś logiczną całość, ale przesadzasz trochę. Za szybko wyciągasz wnioski. Też zacząłem coś podejrzewać, ale żeby od razu oskarżać Remusa o wilkołactwo przecież to głupota.
-Nie sądzę żeby mi się coś tym razem uroiło. Pamiętasz, wczoraj siedziałem w skrzydle szpitalnym?
-No kto by zapomniał jeszcze mnie wszystko boli po tym jak cię wczoraj tam wlekłem.
-No właśnie.- Skwitował Potter.- Więc jest już gdzieś koło 21 albo 22 i do skrzydła wchodzi, a raczej wbiega jakaś osoba. Tak dokładnie nie widziałem kto to. Zacząłem udawać, że śpię, żeby pani Pomfray nie zrobiła mi żadnej awantury.
-Fascynująca opowieść Potter, ale się streszczaj.- Przerwał zniecierpliwiony Black.
-I usłyszałem fragment monologu uzdrowicielki.- Kontynuował James nie zwracając uwagi na komentarz Syriusza.- A mianowicie- Huncwot zrobił pauzę, która miała podtrzymać napięcie.
-Oj przejdź już do konkretów.- Powiedział tym razem już zdenerwowany Peter, który właśnie objadał się fasolkami wszystkich smaków.
-Remus znów się spóźniłeś, likantropia to nie przelewki.- Zacytował James, udając damski głos. Zapadła cisza, którą przerywało stukanie drewnianych okiennic. Trzej Huncwoci siedzieli na swoich łóżkach, patrząc się w dal. Syriusz nie miał pojęcia dlaczego nie mógł z siebie nic wykrztusić, przecież rozmowa od początku zmierzała w tym kierunku, ale może usłyszenie właśnie tej konkretnej informacji sprawiło, że tak zareagował.
-Możesz zamknąć to cholerne okno?!- Krzykną Black. Prawdę mówią Huncwot sam nie wiedział dlaczego był taki wściekły, a może bardziej przytłoczony tymi faktami, które przed chwilą usłyszał.
-Już.- Pisną cicho Peter przestraszony reakcją współlokatora.
-Wiecie możecie mi nie wierzyć. Zrozumiem to, ale.....
-Po co miał byś kłamać.- Skończył za Pottera już o wiele spokojniej Syriusz. Dwaj Huncwoci spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
Trzech młodych czarodziei zaczęło zbierać się na śniadanie. Żaden z nich nie mógł by i tak już zasnąć, więc nie byłoby sensu nawet próbować.
- A skoro już "to" wiem, to może by pogadać z Remusem.- Powiedział Peter, wiążąc swoje buty. Syriusz westchną głośno. - I co jak ty to sobie wyobrażasz? Hej Remi, Potter podsłuchał wczoraj, że jesteś wilkołakiem może chcesz o tym pogadać? - W normalnych okolicznościach wszyscy Huncwoci co najmniej parsknęliby śmiechem, ale żadnemu z nich nie chciało się teraz żartować.
-Peter ma rację. Nie ma sensu odstawiać tego teatru co miesiąc. I tak prędzej czy później zorientuje się, że wiemy.- Potter przeciągną koszulkę przez głowę, czochrając sobie tym włosy jeszcze bardziej niż zwykle.
Huncwoci przez krótką chwilę zbierali się w ciszy. Co było do nich mało podobne, przeważnie James i Syriusz kłócili się i żartowali, a Peter zajadał się czarodziejskimi słodyczami.
Dzisiaj jednak podjęli nie pisaną umowę i zachowywali się smętnie. Syriusz siedział na łóżku i kończył szkic w notatniku, Peter gapił się w ścianę, a Potter rozrysowywał mapę Hogwartu już na czystym formacie. Mieli już sporą część zamku, na oko jedną dziesiątą. Huncwoci zwiększyli wydajność swojego rysowania, na astronomii poznali parę zaklęć, które pomagały w kreśleniu, a sami też nabrali wprawy w szkicowaniu.
-Skoro - Zaczął znów James- tu tak bezczynnie siedzimy, to może by ktoś się ze mną przeszedł do biblioteki?
-Peter ma rację. Nie ma sensu odstawiać tego teatru co miesiąc. I tak prędzej czy później zorientuje się, że wiemy.- Potter przeciągną koszulkę przez głowę, czochrając sobie tym włosy jeszcze bardziej niż zwykle.
Huncwoci przez krótką chwilę zbierali się w ciszy. Co było do nich mało podobne, przeważnie James i Syriusz kłócili się i żartowali, a Peter zajadał się czarodziejskimi słodyczami.
Dzisiaj jednak podjęli nie pisaną umowę i zachowywali się smętnie. Syriusz siedział na łóżku i kończył szkic w notatniku, Peter gapił się w ścianę, a Potter rozrysowywał mapę Hogwartu już na czystym formacie. Mieli już sporą część zamku, na oko jedną dziesiątą. Huncwoci zwiększyli wydajność swojego rysowania, na astronomii poznali parę zaklęć, które pomagały w kreśleniu, a sami też nabrali wprawy w szkicowaniu.
-Skoro - Zaczął znów James- tu tak bezczynnie siedzimy, to może by ktoś się ze mną przeszedł do biblioteki?
-Eh, żadne tam uczenie. Po prostu muszę jeszcze napisać ten referat dla Sprout i chcę jeszcze coś sprawdzić. To co idziesz?
- W sumie jak mam tu smęcić to się już z tobą przejdę.
-To do zobaczenia na śniadaniu Peter.- Powiedzieli James i Syriusz równocześnie. Pettigrew skiną tylko głową porozumiewawczo, był jeszcze nadal przytłoczony przypadłością Lupina. Dwóch Huncwotów wyszło z sypialni zastawiając go samego.
****
-Mam.- Powiedział Potter rzucając dwie książki na drewniany stolik przy, którym siedział Syriusz. Bibliotekarka rzuciła mordercze spojrzenie w ich kierunku.
-Co masz? - Zapytał półgłosem Black, patrząc ze zdumieniem na Pottera, który czochrał sobie włosy. James wziął stary podręcznik do obrony przed czarną magią i otworzył go na stronie 232.
-Wilkołaki. -Szepną krótko James. Potter zaczął czytać półgłosem. -Wilkołak – istota magiczna występująca na całym świecie. Można się w niego zmienić wyłącznie na skutek ugryzienia przez jednego z nich lub urodzenia się wilkołakiem. Nie znaleziono jeszcze na to lekarstwa. Raz w miesiącu, przy pełni księżyca, zazwyczaj normalny, o zdrowych zmysłach czarodziej zamienia się w krwiożerczą bestię. Jako jedne z nielicznych fantastycznych zwierząt, wilkołaki atakują wyłącznie ludzi, nie atakują jednak zwierząt.
-Tak jak myślałem.- Szepną pod nosem. Syriusz odgarną swoje kręcone włosy z twarzy i rzucił zdziwione spojrzenie okularnikowi. Przeważnie dwaj Huncwoci tylko na siebie spojrzeli i już wiedzieli co myślą, ale teraz Black nie mógł odczytać co siedzi w głowie brązowookiego chłopaka.
-Co masz na myśli?- Zapytał Syriusz, zmieszany, ponieważ nadal nie mógł rozszyfrować myśli przyjaciela. Potter przekręcił oczami i uśmiechną się tak jak tylko prawdziwy Huncwot potrafi.
-Przecież to jasne.- Powiedział. -Wilkołaki atakują wyłącznie ludzi, nie atakują jednak zwierząt.-Przytoczył wcześniej przeczytany fragment.
-To co zaprzyjaźnisz Remusa z jakiś królikami, żeby nie czół się samotnie w pełnie?- Huncwoci parsknęli stłumionym śmiechem.
-Nie ty kretynie.-Potter wyszczerzył się do Blacka. - Lepiej, staniemy się animagami.
-Zwariowałeś!- Krzykną Syriusz, ale nie dane było mu dokończyć wymiany zdań z Jamsem, bo pani Pince podbiegła do ich stolika (zapewne nie wytrzymała już nerwowo przez ich wyminę zdań) i wyrzuciła ich w ekspresowym tempie z biblioteki.
-No i co żeś zrobił?- Powiedział okularnik, dopinając swoją torbę.
-Sorry, ale czasem masz takie durne pomysły, że inaczej nie da się na nie zareagować.- Dwóch przyjaciół schodziło właśnie po schodach kierując się do Wielkiej Sali na śniadanie.
-To jest genialny pomysł.
-Już to widzę... - Westchną Syriusz. -A niby po co w ogóle mielibyśmy to robić?
-No nie wiem,- Powiedział sarkastycznie James. -bo nasz przyjaciel jest wilkołakiem.- Tu okularnik ściszył głos.
-No i co? Rozumiem przyjaźń i tak dalej. Ja Remusa bardzo lubię, ale animagia serio? Nie mamy pewności czy wilkołaki nie reagują na animagów, a tak w ogóle to jak ty sobie to wyobrażasz? No i pomińmy ten fakt, że animmagia jest cholernie trudna.- Black znów odgarną ze swojej twarz długie, kręcone włosy.
-Raz w miesiącu wymykamy się z zamku razem z Lupinem i biegamy po lesie w naszych animagicznych postaciach, a co do bezpieczeństwa to jestem pewien na 80%, że wilkołak nie odróżni nas od innych zwierząt, ale to się jeszcze sprawdzi.
-Eh, James ty wymyślasz te swoje pomysły na poczekaniu czy naprawdę knułeś to dniami i nocami.
-Cały dzień na skrzydle szpitalnym i nagle białe ściany są ciekawe.-Huncwoci zaśmiali się.
-Ale to nadal nie zmienia faktu, że animagia to nie rzucanie podstawowych zaklęć, tylko sztuka do której potrzeba lat ćwiczeń.
-Wiem.- Westchną Potter. - Ale im wcześniej zaczniemy tym lepiej.
-Co mnie podkusiło, że wlazłem w tedy do tego przedziału.
-Mój urok osobisty cię tam ściągnął.
-Ta... Jeszcze się zaraz od ciebie dowiem, że zmieniłem orientacje.- Dwóch czarodziej przeszło przez kręty korytarz i weszło do Wielkiej Sali. Syriusz zbadał pomieszczenie wzrokiem i zauważył przy stolę Gryfonów resztę Huncwotów w towarzystwie dwóch dobrze znanych mu dziewczyn. Potter i Black zajęli miejsca obok przyjaciół.
-Hej- Przywitali się wszyscy równocześnie. Między Gryfonami panowała ciut smętna i ospała atmosfera. Is mieszała swoje płatki łyżką, Lily jadła tosta z masłem, przeglądając podręcznik do Transmutacji, a Peter z Remusem gadali o zadaniu z astronomii.
-Gdzie byliście tak z rana? Może na jakimś romantycznym spacerze?- Zapytał złośliwie Remus, który wyglądał znów fatalnie po pełni i miał nowe szramy na twarzy.
-W bibliotece, wyobrażasz sobie ten romantyczny klimat tylko ja, James, pomiędzy nami stos podręczników i sapiąca pani Pince.- Gryfonii zaczęli się śmiać, przerywając tym grobową atmosferę.
-Spoko, kto co lubi.-Powiedziała Isobel, włączając się tym do rozmowy. Zarzuciła swoje czarne włosy do tyłu i uśmiechnęła się wyzywającą do Blacka.
-Tylko się nie smuć, starczy mnie dla wszystkich.- Powiedział Syriusz, szczerząc się do dziewczyny.
-Nie wątpię.- Huncwoci i Lily przywykli już do takich wymian zdań ponieważ Black i McKinnon przeprowadzali je między sobą prawie codziennie.
-A ty Lily nie jesteś o mnie zazdrosna?- Zapytał Potter, targając swoje włosy i puścił jej oczko.
-Ja o ciebie? W każdej sekundzie mojego życia.-Odpowiedziała mu sarkazmem, zarzucając swoje rude włosy, tak jak zrobiła to wcześniej Is. Huncwoci i Isobel spojrzeli się po sobie, bo chyba żadne z nie spodziewało się takiej reakcji po Rudej.
-Co ci się stał właśnie w tym momencie powinnaś wydrapywać oczy Jamesowi? - Zażartowała brunetka z przyjaciółki.
-Postanowiłam zmienić taktykę.- Powiedziała Lily gryząc kolejny kawałek tosta.- Jak nie będę się na niego wściekać to może mu się znudzi.- Evans zamknęła swój podręcznik.
-Jeszcze się zdziwi.- Szepną Potter do Blacka, tak żeby nikt poza nimi tego nie usłyszał. Szóstka Gryfonów skończyła śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczek, śmiania się, żartowania i ogólnego zakłócania ciszy, i porządku w Wielkiej Sali. Ściągnęli nawet uwagę profesor McGonagall, ale Syriusz dzięki swoim zdolnością komunikacyjnych uratował wszystkich od szlabanu.
****
Czterech Huncwotów i dwie Gryfonki siedzieli w pokoju wspólnym i odrabiali zadania.
-Syriusz, kotku zrobiłeś zadanie z Zielarstwa?- Zapytał Potter mrugając oczami uwodzicielsko.
-Serio? Ja rozumiem, że jesteśmy w stałym związku, ale mieliśmy się nie ujawniać żeby Rudej nie było przykro.- Zażartował Black. Szarooki chłopak chciał się przekonać ile Lily jeszcze wytrzyma w swoim postanowieniu. Puki co szło jej dobrze tylko dwa razy od śniadania rzuciła Jamesowi mordercze spojrzenie i raz przez "przypadek" stanęła mu na nodze, kiedy siadała przed kominkiem. Teraz Evans jednak zignorowała komentarz skierowany do niej.
-To masz to zadnie? -Zapytał ponownie Potter robiąc słodką minę szczeniaczka.
-Mam.- Odpowiedział Black, podając okularnikowi rolkę pergaminu.
-To żeś się rozpisał.
-Ta... Gumochłony są takie pasjonujące. Te pościgi, te wybuch. - Wszyscy parsknęli śmiechem.
Przez następne pół godziny Potter spisywał esej, a reszta (nawet Lily) robili wszystko, żeby mu przeszkodzić. Nie obyło się nawet bez małej partyjki eksplodującego durnia i głośniej wymiany zdań na temat następnych rozgrywek domów w Quidditch'a.
-Skończyłem!- Powiedział zadowolony z siebie James, czochrając sobie włosy. Potter włożył zadanie, pióro i kałamarz do torby i podniósł się z fotela.
-To co idziemy do góry?
-Nie ja jeszcze zostanę, bo ktoś tu twierdzi, że Armat... Aaauu...- Syriusz zawył zawył cicho z bólu ponieważ Potter jasno dał mu do zrozumienia (przez stanięcie mu na stopę), że mają iść na górę. Black od razu się domyślił o co chodzi i zebrał swoje rzeczy. W między czasie James złapał kontakt wzrokowy z Peterem i wskazał mu oczami kręte schody prowadzące do sypialni chłopców. Cała sytuacji wyglądała dość dziwacznie i mało naturalnie, ale Lupin był wpatrzony w płomień kominka i nie zauważył dziwnych manewrów okularnika. Trójka przyjaciół wstała i leniwie powlekła się ku swojej sypialni. Wspięli się na samą górę i weszli do swojego dormitorium. Syriusz rzucił się na swoje łóżko, Peter zaczął się zajadać ciastkami, Lupin siadł na skraju materac, a Potter wstał i zaczął krążyć po pokoju z różdżką, szepcząc pod nosem Muffilato.
-Możesz mi wytłumaczyć co robisz?- Powiedział zdziwiony Remus, który przyglądał się dziwnym wyczynom współlokatora.
-Domyśl się, przecież sam nauczyłeś mnie tego zaklęcia.
-Ale, po co je teraz rzucasz?
-Bo mamy do pogadania, a głupio by było żeby ktoś nas teraz usłyszał lub podsłuchał.- Powiedział okularnik z błyskiem w oczach.
-Aha?- Remus był jeszcze bardziej zaskoczony odpowiedzią. Huncwot skończył rzucać zaklęcie i rozłożył się na swoim łóżku. Przez chwilę zapadła cisza, którą przerywało skrobanie ołówka Syriusza.
-No więc tak jak mówiłem musimy pogadać.-Zaczął ponownie okularnik.
-Spoko, ale gadamy codziennie więc po co ta szopka z wyciszaniem. Nawet jak gadamy o mapie to tego nie robimy.- Remus nadal analizował sytuację, a z każdą minutą serce bardziej podchodziło mu do gardła.
-Powiedzmy, że to dla twojej prywatności.- Wtrącił Syriusz.
-Słucham? -Zdziwił się. Brązowooki Huncwot popatrzył się zdumiony na Blacka.-Wiecie jeśli chcecie spisać zadnie to nie wiem po co to....- Lupin nadal grał na zwłokę, ale domyślał się, że oni już wszystko wiedzą.
-Oj skończ już.- Wtrącił trochę zdenerwowany tym całym przeciąganiem Syriusz, który prześledził oczami cały pokój, tak jakby chciał sprawdzić czy nikt się nie czai gdzieś w kontach sypialni. James i Black wymienili ze sobą spojrzenia.
-Teraz?- Poruszył niemo ustami niższy, a James skinął głową i wymusił na sobie uśmiech (chyba pierwszy raz w swoim życiu).
-Wiemy o twoim...- Syriusz zaczął, ale nie mógł skończyć. Średnio chciało mu się wierzyć, że osoba, która siedzi godzinami w bibliotece i składa ubrania równo w kant jest krwiożerczą, włochatą bestią.
-Futerkowym problemie.- Potter uratował przyjaciela z nieręcznej sytuacji.
Remus przewrócił oczami, bo chciał zamaskować to, że łzy nabiegły mu do oczów. Westchnął głośno i poprawił sobie krawat.
-Cóż , nie wiem co wam na to odpowiedzieć.- Zaczął po chwili.- Mógłbym udawać, że nie mam pojęcia o co wam chodzi, ale to nie miało by sensu.- Lupin uśmiechną się półżywo.- Dowiedzieliście się kim jestem... Zły wilkołak, który pożera wszystkich na swojej drodze. W sumie to nawet trochę śmieszne, bo ten kontrast charakteru między mną, a wilkołakiem jest spory. Reasumując to rozumiem, że zadawanie się z osobą taką jak ja nie jest żadną przyjemnością i zrozumiem jeśli nie będziecie chcieli, ale mam do was jedną prośbę, nie wygadajcie "tego" nikomu. - Lupin na kreślił cudzysłów przy wypowiadaniu "tego".
-Oszalałeś!- Krzyknęli niemal równocześnie pozostali Huncwoci, a Remus popatrzył się na nich ze zdziwieniem, a po jego twarzy spłynęły dwie łzy.
-To, że masz mały problem z lunatykowaniem to nie znaczy, że zaraz będziemy cię nienawidzić.- Powiedział Peter, odkładając słodycze. Czwórka przyjaciół wyszczerzyła się do siebie na wzmiankę o lunatykowaniu.
-No właśnie po za tym z tego może być fajna ksywka.- Wtrącił Black.- Lunatyk. Hm.. Czuję to.
-Ta... Teraz pasuję wygłosić jakiś monolog czy coś w stylu tego się po was nie spodziewałem, albo jesteście najlepszymi kumplami czy coś. Ale ja i wy wiecie, że nie chcemy tego słuchać.- Huncwoci zaśmiali się.- No, ale skoro już sobie urządzamy pogawędkę o moim wilkołactwie to powiedzcie jak doszło do tego, że się dowiedzieliście.- Powiedział Lupin, już całkiem na luzie. Peter i Syriusz zwrócili się do Pottera, dając mu do zrozumienia, że czas na jego kwestie.
-Powiedz pielęgniarce, żeby się tak nie darła jak ktoś jest na skrzydle szpitalnym.- Okularnik uśmiechną się po huncwocku.
-No, tak byłeś tam.- Remus chyba pierwszy raz w życiu pominą taki ważny fakt, przy analizowaniu zdarzeń.
-Coś za coś. Wiesz już skąd się dowiedzieliśmy to opowiedz nam jak to wszystko się stało.- Powiedział Black.
-Eh.. Długa historia.- Westchną Lupin.
-Ale mamy czas.- Słusznie zauważył Peter.
-Skoro chcecie, miałem w tedy pięć lat, mój ojciec pracował kiedyś w ministerstwie i był oskarżycielem jakiegoś wilkołaka, który był przyjacielem Fenrir'a Greyback'a.- Trzech Huncwotów wzdrygnęło się na dźwięk tego nazwiska. Ostatnim czasem w Proroku Codziennym dużo pisali o napaściach tego wilkołaka na dzieci i zapewne wszystkim obiło się nie raz o uszy to nazwisko i mimie. Popatrzyli się znacząco na Lunatyka, ale żaden nie rzucił komentarza,a Remus kontynuował, tak jakby tego nie zauważył.- Tata skazał tego wilkołaka, ale Greyback przysiągł, że pomści swojego towarzysza. Nie cały miesiąc później wdarł się do naszego domu i....- Lunatyk przerwał swoją wypowiedź. Nie mógł tego powiedzieć. Nigdy w życiu nikomu tego nie opowiadał i nie spodziewał się, że będzie miał kiedyś do tego okazję, bo rodzice niemal zabraniali mu rozmawiać z innymi żeby nie wygadał kim jest. Jednak teraz patrząc się na trójkę swoich przyjaciół był pewien, że zaufał odpowiednim osobom.- I zakatował mnie. Rodzicom udało się mnie uratować, ale niestety zostałem pogryziony.- I znów milczenie. Huncwoci byli dzisiaj mało gadatliwi.
-Rzuciłbym jakimś suchym dowcipem, ale nic nie przychodzi mi namyśl.- Potter przerwał niezręczną ciszę, a wszyscy parsknęli śmiechem. Pięć minut później gdy wszystkie tematy dotyczące likantropi zostały zakończone, Huncwoci powrócili do rozplanowywania mapy. W sumie to wyglądało tak, że Syriusz rysował kontury, a Remus pisał dopiski wzdłuż ścian poszczególnych pomieszczeń. Po zakończeni "pracy" James ściągną zaklęci wyciszające i wszyscy Huncwoci zebrali się do spania jak zwykle kłócąc się o kolejność w łazience i poszli spać (rozum gadanie o wszystkim i o niczym byle żeby nie spać).
**********************
Jeszcze raz przepraszam za ten okrutny spojler, ale trzy noce nie odespane i człowiek nie wie co robi. Mam nadzieję, że wam się podobało i zachęcam do czytania, komentowania itp. ~Oblivion
Jak mogłaś mi to zrobić i przerwać w takim momencie ?! Czy ty naprawdę mnie tak bardzo nienawidzisz ?! Dlaczego, dlaczego ???????? xd
OdpowiedzUsuńNo, a co do rozdziału to wspaniały, a te wymiany zdań miedzy Łapą, a Rogasiem genialne ! Fajnie, że napisałaś :) I teraz pozostaje mi życzyć ci weny i czekać na kolejną notkę ! :)