Środa, czwartek i piątek minęły dość spokojnie w sumie jakby to określił Syriusz po prostu nudnie. Po zapoznaniu z podstawami programowymi nauczyciele wzięli się za przeprowadzanie normalnych lekcji (jeśli można określić normalnymi lekcjami zajęcia w szkole magii i czarodziejstwa). Na historii magii było coś o jakiś rewolucjach goblinów, ale Syriusz nie wiele z tego zapamiętał bo było to tak ciekawe jak obserwowanie gumochłonów. Transmutacja była bardziej interesująca niż historia magii, ale szału też nie było. Eliksiry też nie przypadły Syriuszowi do gustu, ale za to latanie na miotłach było choć trochę ciekawe. Syriusz i James wykazywali niezwykły talent do latania, Lupin trochę zamulał na miotle ale przynajmniej się utrzymywał i jako tako jego lot jakoś wyglądał, za to Peter to była istna łamaga jeśli chodzi o latanie. Na początku samej lekcji latania mieli przywołać miotłę i jak można się spodziewać to mu nie za bardzo wyszło, bo po usilnych próbach i darcia się do miotły "do mnie" Peter zdołał tylko zmusić ją żeby palnęła go drążkiem w głowę.
****
-Wstawaj Potter!- Krzykną Syriusz rzucając w niego poduszką.
-Czego chcesz przecież jest sobota.
-Co nie oznacz, że masz spać do południa.
-Oj tam cicho.- Powiedział James po czym wstał z łóżka i otworzył okno. - Co tam sobie skrobiesz w tym swoim pamiętniczku, Syriuszku?
-A co cię to interesuje Jimi. -Powiedział Syriusz szczerząc się złośliwie.- Po za tym to żaden pamiętnik tylko szkicownik, coś trzeba robić, żeby nie oszaleć jak ma się w domu trzech porąbanych lokatorów.
-Już się tak nie użalaj.- Odrzekł James wyrywając mu szkicownik z ręki.
-Wow! Dobrze rysujesz! Co to za pies?
-Ha ha! Zatkało co? Taki sobie, tak mi przyszło namyśl, żeby go narysować, uwielbiam psy.
-Coś w tym jest... Ty, a tak w ogóle gdzie reszta Huncwotów?
-Gdzieś w pokoju wspólnym chyba gadają z Evans i tą jej koleżanką, jak jej tam było... Eee...Isobel.
-Spoko.
****
-No hej! -Powiedział Syriusz schodząc z schodów prowadzących do dormitorium.
-Cześć.- Odpowiedziała czwórka pierwszorocznych siedzących przy kominku.
-No, no, no Lupin, Peter jeszcze nie miną tydzień w szkole, a wy już podrywacie.- Dociął mu Potter.
-A co Potter zazdrościsz.- Wtrąciła Lili.
-O ciebie, zawsze i wszędzie moja kochana.
-Pfff.... Nie podlizuj się Potter i tak nie masz szans.
-Zobaczymy, zobaczymy...
-Dobra skończcie tę głupią sprzeczkę.- Wtrąciła wysoka jak na swój wiek dziewczyna o brązowych oczach i długich czarnych włosach sięgających jej do pasa.
-Jakaś ty stanowcza McKinnon.- Powiedział Syriusz z szarmanckim uśmiechem.
-Co ci do tego Black.- Powiedziała Isobel, uśmiechając się dumnie.
-To co idziemy na śniadanie?- Spytał Peter. Ucinając wymianę zadań.
****
Po śniadaniu czwórka Huncwotów wyszła na błonie i usiadała pod rozłożystym drzewem.
-Co wy dzisiaj knuliście z dziewczynami,
-A tak tylko gadaliśmy.
-Pff.. Na pewno. Już to widzę..
-Nie, wiesz James, poszli na podryw żeby ci odbić twojego rudzielca. Ale ty masz tępe pomysł albo jeszcze lepiej planowali podbój świata.
-Ej! Nie mojego i nie rudzielca. A to z tym podbojem to prawdopodobne.
-Tak bardzo prawdopodobne, a pro po podboju to wybieramy się dziś w nocy kreślić mapę?
-No pewnie.
-Ja odpadam dziś w nocy nie mogę.
-A niby czemu Lupin?
-Powiedzmy, że dziś się źle czuję i pewnie do wieczora rozchoruję się na dobre.
-W sumie tak jakoś marnie wyglądasz.
-Dzięki, naprawdę poprawisz humor. Masz do tego wrodzony talent. Ale co do mapy to proponuję poczekać może jeszcze z tydzień.
-No nie wiem to duży teren, a trzeba ją szybko zrobić. Po za tym i tak nie pójdziemy wszyscy troję. Nawet we trzech będzie ciężko się upchać pod peleryną. Pewnie po dwie osoby czy coś.
-Jak chcesz, ale do takiej dobrej mapy będzie trzeba sporo zaklęć kreślarskich.
-To się pójdzie do biblioteki.
-Tak, i ty myślisz, że od tak sobie rzucisz te zaklęcia. Nawet jak znajdziemy jakieś to i tak mało prawdopodobne, że któryś z nas je rzuci.
-Oj nie rób scen... Najpierw nakreślimy mapę, a potem będziemy się martwić o zaklęcia. To postanowione ja i Syriusz idziemy dziś na zwiady, a za tydzień ty i Peter. Może być?
-No niech ci będzie James. Ale jak wpadniemy to cię powieszę za gacie na tym drzewie!
-Ok. -Dodał James uśmiechając się.
-O patrzcie kto tam idzie.- Krzykną Syriusz w kierunku dwóch dziewczyn.
-Co tam knujecie chłopaki?
-A co chcesz się przyłączyć Isobel?
-Może innym razem.
-Is.. Idziemy już?
-Oj Evans nie lubisz naszego towarzystwa, bo my twoje bardzo lubimy.- Powiedział James uśmiechając się szarmancko.
-Nie przepadam tylko za twoim Potter.- Na to okularnik się uśmiechną i dodał.
-Oj nie dramatyzuj tak.... Mała sprzeczka z Smarkiem, a ty już mnie nienawidzisz. No przepraszam, ale w Slytherinie większość osób to czarne charaktery i radził bym ci uważać na twojego ukochanego.- Powiedział James po czym potargał sobie włosy.
-Jak się o mnie troszczysz Potter, ale nie trzeba.-Warknęła Lili po czym odwróciła się na pięcie i odeszła od nich kierują się do zamku.
-No i co żeś zrobił, twoja ukochana nawiała.
-No i co z tego, Syriusz? Mam niby za nią pobiegnąć i błagać ją wybaczenie przecież powiedziałem tylko prawdę.
-A ty Is nie idziesz za nią?- Wtrącił Remus.
-Eee.... Nie ma sensu, po za tym ja też nie lubię Snape'a.
-Uuu ktoś tu woli towarzystwo Huncwotów, niż swojej przyjaciółeczki.-Powiedział złośliwie Syriusz.
-Nie.. To znaczy lubię was... Ale.. Lili jest ciut nerwowa, lepiej ją zostawić w spokoju za nim zrobi komuś krzywdę.
-Jak tam chcesz...
-To o planowanie dokończymy później.
-Jakie planowanie?
-Tajne sprawy Huncwotów.
-A tak w ogóle czemu się tak nazywacie? Durna ta nazwa i wy coś niby macie z psocić już to widzę .
-Oj Is, Is, Is. Huncwoci zapiszą się na zawsze w kartach historii Hogwartu i w kronikach Ficha. I wcale nie jest durna tylko klimatyczna.
-Ta na pewno...
****
Reszta dnia zleciała naprawdę szybko. Huncwoci ustalili, że najpierw zaczną kreślić wschodnią część zamku.
-No to o której wychodzimy na pierwsze zwiady?- Powiedział Syriusz wyciągając się w szkarłatnym fotelu przed kominkiem w pokoju wspólnym Gryfonów.
-Eee chyba o jedenastej.
-A która właściwie godzina?
-Gdzieś koło 9:30.
-Co?!! Już tak późno.- Krzykną Remus po czym wybiegł z pokoju i przelazł przez dziurę od portretu Grubej Damy.
-A jego co ugryzło?-Zapytał Peter.
-A bo ja wiem, gadał coś o skrzydle szpitalnym jak byliśmy na błoniach.
-Może by za nim pójść w końcu mamy pelerynę.-Powiedział James ściszając głos.
-Wiesz James sądzę, że nie powinniśmy się wtrącać.
-Oj Syriusz jakiś ty mało wścibski, ale niech ci będzie.
Siedzieli tam jeszcze do jedenastej. A później poszli do swojej sypialni. Peter siadł na łóżku i jadł fasolki wszystkich smaków, a Syriusz stał w drzwiach czekał aż James wygrzebie pelerynę z kufra.
-Mam! No to chodź!- Powiedział James uśmiechając się do Syriusza.
-Do zobaczenia Peter.
-No to powodzenia.
Zarzucili na siebie pelerynę i zeszli po cichu po schodach. Przeszli pod portretem i stali pod wieżą Gryffindoru.
-Pss... Masz pergamin, Syriusz?
-Myślałem, że ty masz wziąć.
-Ty pierdoło, ty miałeś go zabrać!
-Trochę ciszej, bo nas złapią. Żartuję mam go ze sobą.
-Dobra to zacznij rysować.
-Niech ci będzie.
Syriusz nakreślił wieżę gryfonów i parę korytarzy. Dość szybko mu to poszło. Chodzili po korytarzach Hogwartu już z pół godzinny.
-Możesz mi przypomnieć dlaczego robimy to w nocy?!
-Nie drzyj się tak. A jakie byś miał wyjaśnienie gdyby ktoś zobaczył co robimy? A peleryny w dzień na korytarzach Hogwartu nie założysz, bo jak by się ktoś na ciebie natkną i zdarł, to cały plan poszedł by z dymem i pewnie McGonagall by jeszcze na dodatek ją skonfiskowała.
-No dobra. Ale ryzykujemy tym że Filch nas złapie.
-Ha ha ha.. Ten charłak jak niby? Jak nie będziemy robić zamętu i nie damy się złapać jego kocicy to nie ma z nami szans.- James powiedział to w złej chwili bo zza rogu korytarz właśnie wyłonił się zwierzak.
-Nox.. Szybko wycofujemy się za nim Filch tu przybiegnie.- Szepną James.
-Nie zdążymy dobiegnąć do dormitorium. Chodź do sali.-Syriusz szarpną klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć.
-No to po nas.-Warkną szeptem Black.
-Oj nie marudź. Alohomora.- Szepną James, a drzwi się otworzyły i obaj Huncwoci wbiegli do sali i zamknęli za sobą dyskretnie drzwi.
-Jak los nam będzie sprzyjał to Filch tu nie zaglądnie, a skoro już tu jesteśmy to nanieś tą salę na mapę.
Siedzieli w sali jeszcze z 15 min, a potem uchylili drzwi i sprawdzili czy nikogo nie ma.
-Droga wolna, choć Black.
-Okej.. Było blisko, trzeba będzie poszukać jakiś zaklęć wyciszających, bo to pewnie przez to nasze darcie, zwróciliśmy uwagę tego śmierdziela. A skoro mowa już o zaklęciach to skąd wiedziałeś jak otworzyć drzwi?
-Podpatrzyłem zaklęcie od taty, kiedy otwierał mój kufer.
-Aha... Dobre i to, gdyby nie ono nazbieralibyśmy trochę punktów na minus.- Dodał Syriusz śmiejąc się półgłosem.
-Dobra zabierajmy się stąd.
Dwóch Huncwotów wróciło do wieży Gryffindoru. Gruba dama jak zwykle była oburzona tym, że ktoś ją obudził w środku nocy, ale wpuściła ich do wieży.
****
Kolejny rozdział trochę później niż przewidywałam, ale nie miałam weny twórczej :D~ Oblivion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz