Gdy tak gadali i gadali, a buzie im się nie zamykały, (a szczególnie Jamesowi, który cały czas przechwalał się swoim ojcem) zaczęli dojeżdżać do stacji w Hogsmeade. Postanowili więc wszyscy troje zebrać swoje rzeczy i przygotować się do wyjścia.
Gdy pociąg się zatrzymał, ludzie zaczęli tabunami wychodzić z przedziałów. Syriusz zaproponował, zostanie w przedziale, dopóki większość ludzi nie wyjdzie, na co wszyscy z chęcią przystali, bo wizja staranowania nie za bardzo im się podobała. Kiedy już zrobiło się luźniej Syriusz, James i Lupin wygramolili się ze swoimi kuframi na peron(na szczęście w jednym kawałku udało im się opuścić wagon).
-Pierwszoroczni! Chodźcie tu! -wołał jakiś wysoki mężczyzna, który był co najmniej dwa razy większy od przeciętnego człowieka. Olbrzym miał długie czarne skręcone i bardzo skołtunione włosy, które opadały mu na ramion i długą czarną brodę.
Potter, Black i Lupin podeszli do olbrzyma bez namysłu i stanęli razem z innymi pierwszorocznymi. Olbrzym zaprowadził ich do brzegu jeziora, gdzie stały małe łódki. Po drugiej stronie widać było zarys wzniesienia, na którym był okazały zamek z licznymi basztami i wieżyczkami.
-Robi wrażenie. -szepną James do Remusa i Syriusza.
-Robi. -przytakneli mu razem.
-No to nie źle się zaczyna! -pomyślał Syriusz.
****
-Pierwszoroczni, wsiadajcie do łódek po cztery osoby! -krzykną olbrzym.
Syriusz wsiadł z Jamesem i Remusem, jak można było się spodziewać, bo tylko ich znał. Dosiadł się jeszcze do nich niski i pyzaty chłopiec przypominający trochę szczura z twarzy.
Przez jezioro przeprawili się bez większych przeszkód i wysiedli na błoniach. Olbrzym przeprowadził ich przez błonie i wszedł z nimi do zamku gdzie czekała na nich już jakaś wysoka kobieta z czarnymi włosami upiętymi w kok i surowym wyrazie twarz.
-Dziękuję Hagridzie, możesz już wrócić na ucztę. -powiedziała kobieta do olbrzyma, a Hagrid się oddalił. -Witajcie w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart. -przemówiła ponownie. -Ja jestem profesor McGonagall, zastępca dyrektora i nauczycielka transmutacji. Zaraza zaprowadzę was na ucztę, ale zanim zasiądziecie do stołów, zostaniecie przydzieleni do domów, które noszą nazwy: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin. Domy zastąpią wam rodziny, każde osiągnięcia będą nagradzane punktami, a za przewinienia punkty będą odbierane. Dom, który zdobędzie najwięcej punktów, zostanie nagrodzony Pucharem domów pod koniec roku. Po uczcie Prefekci waszych, przyszłych domów zaprowadzą was do sypialni. Są jakieś pytania? -minęło z jakieś 10 sekund. Po czy powiedziała ponownie.- Dobrze więc chodźcie za mną do Wielkiej Sali. -profesor McGonagall zaprowadziła ich krętym korytarzem, w którym stały zbroje i posągi, a na jego ścianach było mnóstwo obrazów(głównie portretów) do Wielkiej Sali. Gdy weszli, do niej Syriusz dokładnie zbadał ją wzrokiem. Sala była dosyć duża, były w niej cztery stoły, przy których siedzieli uczniowie i jeden, przy którym siedzieli nauczyciele i ów olbrzym, który ich zaprowadził do zamku. W pomieszczeniu był strzeliste okna, a sklepienie przypominało niebo. Profesor McGonagall wyczarował trójnogie krzesełko, na którym położyła starą nieco wyświechtaną tiarę. Szew tiary rozwarł się imitując usta i nakrycie głowy zaczęło wyśpiewywać jakąś piosenkę, którą Syriusz nie za bardzo się interesował, bo pochłonięty był myślami, że zaraz stanie się Ślizgonem jak jego reszta zdegenerowanej rodzin.
-Teraz będę wyczytywać wasze nazwiska, a wy będziecie podchodzić, siadać na krześle i zakładać tiarę na głowę. A ona wybierze wam dom.
-Jak lista będzie alfabetycznie, to pójdę pierwszy no może w porywach drugi.-Pomyślał Syriusz.
-Broes Arway -wyczytała McGonagall.
-Ravenclaw!- krzyknęła tiara.
-Syriusz Black.
-Cholera... -przeklną Syriusz w głowie i poszedł nieco chwiejnym krokiem do krzesła, i usiadł na nim. Gdy założył tiarę, usłyszał jej cichutki głos w swojej głowie.
-Kolejny Black. Hm... Może... Nie, nie wyraźnie nie pasujesz na Ślizgona. Hmm... –minęło jakieś kilka sekund i tiara krzyknęła… -Gryffindor!- Syriusz poszedł w kierunku stołu, który mu wskazała McGonagall. Nie był, pewien co się stało, ale w głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli pod tytułem „Rodzice mnie zabiją”, „Czemu nie pasuję na Ślizgona?”, „Ale w końcu chyba nie chciałem być w Slytherinie”, „Hm, ciekawe kto przyjdzie na mój pogrzeb?". Siadł obok jakiegoś wysokiego chłopak przy stole Gryfinów i wyczekiwał decyzji tiary odnośnie do Pottera i Lupina. Parę osób trafiło do Ravencalawu, z jakieś siedem do Hufflepuff i z dziewięć do Slytherinu w tym Smarkerus. Do Gryffindoru trafiła Lili Evans, czyli „nasza koleżanka z przedziału”, Potter, Lupin i ten pyzaty chłopak z łodzi Peter Pettigrew, no i jeszcze jakieś inne trzy dziewczyny. Gdy skończyła się Ceremonia Przydziału, wstał dyrektor (Albus Dumbledore).
-Witajcie, w kolejnym roku nauki w Hogwarcie. Nasz woźny prosił, żeby zapoznać się z nowym regulaminem zachowania na przerwach, który jest wywieszony na tablicach ogłoszeń w pokojach wspólnych i pragnę przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest nadal zabroniony. No to nie przedłużając, miłego wcinania!- Powiedział Dumbledore
****
Reszta uczty minęła szybko, po najedzeniu się do syta wszystkich pierwszoroczniaków zaprowadzono do dormitoriów. Dormitoriów Gryfonów mieściło się w wież zachodniej niestety, żaden z chłopców nie zapamiętał drogi.
-Cóż martwić się będziemy tym później. -pomyślał Syriusz.
-To jest wejście do naszego Dormitorium. -wysoki chłopak, który był prefektem, wskazał na portret grubej kobiety.- Hasło to „Plantacja gumochłonów”, o wszelkich zmianach hasła poinformuje was strażniczka wejścia, i dla własnego dobra nie podawajcie hasła osobom spoza domu. Jeżeli nie ma pytań, to ja pokażę jak przejść przez to wejście.
-Hasło? -spytała z niecierpliwością w głosie gruba dama.
-Plantacja gumochłonów. -powiedział prefekt, po czym portret odskoczy i ukazała się dziura, przez którą przeszli wszyscy Gryfoni.
- Pokój wspólny, schody po lewej prowadzą do sypialni dziewcząt, a te po prawej do sypialni chłopców. Możecie się już rozejść. -oznajmił prefekt. Pokój wspólny prezentował się nieźle. Był w kolorach szkarłatnych i złotych. Na ścianach wisiały flagi Gryffindoru, a na dywanie był ogromny lew. W dwóch rogach pokoju były komiki a wkoło nich kilka czerwonych foteli ze złotymi akcentami. W pokoju było też z pięć hebanowych stołów, przy którym stały krzesła, a schody które wiodły do sypialni, były kręte i miały drewniane poręcze przy boku. Chłopcy wspięli się na najwyższe piętro i stanęli przed drzwiami z napisem „I rok-Chłopcy". Przekroczyli próg drzwi, a tam czekały już na nich cztery łóżka i ich kufry. Sypialnia była w takich samych kolorach jak pokój wspólny. W jednym rogu był kominek, a dywan również zdobił ogromny lew. Na prawo od wejścia były inne drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Łóżka był dość spore i miały kotary w motywie Gryffindoru.
-No całkiem przytulnie urządzone. -powiedział Syriusz.
-Może być. -powiedział James z udawaną pogardą w głosie, po czum się roześmiał.
-I jak tam wrażenia po przydzieleniu, bo ja jestem bardzo zadowolony..-powiedział Lupin, szczerząc zęby.
-Też jestem usatysfakcjonowany, a ty Black?. -powiedział Potter, uśmiechając się lekko.
-Ja też, ale jak się rodzice dowiedzą, że przerwałem odwieczną tradycję, to może być „lekki” problem.-powiedział Black śmiejąc się do współ lokatorów.
- Nie przesadzaj, przecież cię nie wydziedziczą, a tak w ogóle to jestem Peter. -wciął się pyzaty chłopiec.
-Tak masz racje, nie wydziedziczą, bo mnie zabiją. Nie będzie po co wydziedziczać. -powiedział trochę na żarty, a trochę z przerażeniem Syriusz.
-Właśnie gdzie nasz maniery nie przedstawiliśmy się. Ja jestem James Potter, to Syriusz Black, a to Remus Lupin. -powiedział, Potter szczerząc się i wskazując na kolegów. Rozmowa trwała jeszcze przez pół godziny, a potem wszyscy ogarnęli się do spania i po zasypiali.
****
O to kolejna część opowiadania mam nadzieję, że lepsza od poprzedniej :D. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania mojej „pracy".
~Oblivion
Gdy pociąg się zatrzymał, ludzie zaczęli tabunami wychodzić z przedziałów. Syriusz zaproponował, zostanie w przedziale, dopóki większość ludzi nie wyjdzie, na co wszyscy z chęcią przystali, bo wizja staranowania nie za bardzo im się podobała. Kiedy już zrobiło się luźniej Syriusz, James i Lupin wygramolili się ze swoimi kuframi na peron(na szczęście w jednym kawałku udało im się opuścić wagon).
-Pierwszoroczni! Chodźcie tu! -wołał jakiś wysoki mężczyzna, który był co najmniej dwa razy większy od przeciętnego człowieka. Olbrzym miał długie czarne skręcone i bardzo skołtunione włosy, które opadały mu na ramion i długą czarną brodę.
Potter, Black i Lupin podeszli do olbrzyma bez namysłu i stanęli razem z innymi pierwszorocznymi. Olbrzym zaprowadził ich do brzegu jeziora, gdzie stały małe łódki. Po drugiej stronie widać było zarys wzniesienia, na którym był okazały zamek z licznymi basztami i wieżyczkami.
-Robi wrażenie. -szepną James do Remusa i Syriusza.
-Robi. -przytakneli mu razem.
-No to nie źle się zaczyna! -pomyślał Syriusz.
****
-Pierwszoroczni, wsiadajcie do łódek po cztery osoby! -krzykną olbrzym.
Syriusz wsiadł z Jamesem i Remusem, jak można było się spodziewać, bo tylko ich znał. Dosiadł się jeszcze do nich niski i pyzaty chłopiec przypominający trochę szczura z twarzy.
Przez jezioro przeprawili się bez większych przeszkód i wysiedli na błoniach. Olbrzym przeprowadził ich przez błonie i wszedł z nimi do zamku gdzie czekała na nich już jakaś wysoka kobieta z czarnymi włosami upiętymi w kok i surowym wyrazie twarz.
-Dziękuję Hagridzie, możesz już wrócić na ucztę. -powiedziała kobieta do olbrzyma, a Hagrid się oddalił. -Witajcie w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart. -przemówiła ponownie. -Ja jestem profesor McGonagall, zastępca dyrektora i nauczycielka transmutacji. Zaraza zaprowadzę was na ucztę, ale zanim zasiądziecie do stołów, zostaniecie przydzieleni do domów, które noszą nazwy: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin. Domy zastąpią wam rodziny, każde osiągnięcia będą nagradzane punktami, a za przewinienia punkty będą odbierane. Dom, który zdobędzie najwięcej punktów, zostanie nagrodzony Pucharem domów pod koniec roku. Po uczcie Prefekci waszych, przyszłych domów zaprowadzą was do sypialni. Są jakieś pytania? -minęło z jakieś 10 sekund. Po czy powiedziała ponownie.- Dobrze więc chodźcie za mną do Wielkiej Sali. -profesor McGonagall zaprowadziła ich krętym korytarzem, w którym stały zbroje i posągi, a na jego ścianach było mnóstwo obrazów(głównie portretów) do Wielkiej Sali. Gdy weszli, do niej Syriusz dokładnie zbadał ją wzrokiem. Sala była dosyć duża, były w niej cztery stoły, przy których siedzieli uczniowie i jeden, przy którym siedzieli nauczyciele i ów olbrzym, który ich zaprowadził do zamku. W pomieszczeniu był strzeliste okna, a sklepienie przypominało niebo. Profesor McGonagall wyczarował trójnogie krzesełko, na którym położyła starą nieco wyświechtaną tiarę. Szew tiary rozwarł się imitując usta i nakrycie głowy zaczęło wyśpiewywać jakąś piosenkę, którą Syriusz nie za bardzo się interesował, bo pochłonięty był myślami, że zaraz stanie się Ślizgonem jak jego reszta zdegenerowanej rodzin.
-Teraz będę wyczytywać wasze nazwiska, a wy będziecie podchodzić, siadać na krześle i zakładać tiarę na głowę. A ona wybierze wam dom.
-Jak lista będzie alfabetycznie, to pójdę pierwszy no może w porywach drugi.-Pomyślał Syriusz.
-Broes Arway -wyczytała McGonagall.
-Ravenclaw!- krzyknęła tiara.
-Syriusz Black.
-Cholera... -przeklną Syriusz w głowie i poszedł nieco chwiejnym krokiem do krzesła, i usiadł na nim. Gdy założył tiarę, usłyszał jej cichutki głos w swojej głowie.
-Kolejny Black. Hm... Może... Nie, nie wyraźnie nie pasujesz na Ślizgona. Hmm... –minęło jakieś kilka sekund i tiara krzyknęła… -Gryffindor!- Syriusz poszedł w kierunku stołu, który mu wskazała McGonagall. Nie był, pewien co się stało, ale w głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli pod tytułem „Rodzice mnie zabiją”, „Czemu nie pasuję na Ślizgona?”, „Ale w końcu chyba nie chciałem być w Slytherinie”, „Hm, ciekawe kto przyjdzie na mój pogrzeb?". Siadł obok jakiegoś wysokiego chłopak przy stole Gryfinów i wyczekiwał decyzji tiary odnośnie do Pottera i Lupina. Parę osób trafiło do Ravencalawu, z jakieś siedem do Hufflepuff i z dziewięć do Slytherinu w tym Smarkerus. Do Gryffindoru trafiła Lili Evans, czyli „nasza koleżanka z przedziału”, Potter, Lupin i ten pyzaty chłopak z łodzi Peter Pettigrew, no i jeszcze jakieś inne trzy dziewczyny. Gdy skończyła się Ceremonia Przydziału, wstał dyrektor (Albus Dumbledore).
-Witajcie, w kolejnym roku nauki w Hogwarcie. Nasz woźny prosił, żeby zapoznać się z nowym regulaminem zachowania na przerwach, który jest wywieszony na tablicach ogłoszeń w pokojach wspólnych i pragnę przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest nadal zabroniony. No to nie przedłużając, miłego wcinania!- Powiedział Dumbledore
****
Reszta uczty minęła szybko, po najedzeniu się do syta wszystkich pierwszoroczniaków zaprowadzono do dormitoriów. Dormitoriów Gryfonów mieściło się w wież zachodniej niestety, żaden z chłopców nie zapamiętał drogi.
-Cóż martwić się będziemy tym później. -pomyślał Syriusz.
-To jest wejście do naszego Dormitorium. -wysoki chłopak, który był prefektem, wskazał na portret grubej kobiety.- Hasło to „Plantacja gumochłonów”, o wszelkich zmianach hasła poinformuje was strażniczka wejścia, i dla własnego dobra nie podawajcie hasła osobom spoza domu. Jeżeli nie ma pytań, to ja pokażę jak przejść przez to wejście.
-Hasło? -spytała z niecierpliwością w głosie gruba dama.
-Plantacja gumochłonów. -powiedział prefekt, po czym portret odskoczy i ukazała się dziura, przez którą przeszli wszyscy Gryfoni.
- Pokój wspólny, schody po lewej prowadzą do sypialni dziewcząt, a te po prawej do sypialni chłopców. Możecie się już rozejść. -oznajmił prefekt. Pokój wspólny prezentował się nieźle. Był w kolorach szkarłatnych i złotych. Na ścianach wisiały flagi Gryffindoru, a na dywanie był ogromny lew. W dwóch rogach pokoju były komiki a wkoło nich kilka czerwonych foteli ze złotymi akcentami. W pokoju było też z pięć hebanowych stołów, przy którym stały krzesła, a schody które wiodły do sypialni, były kręte i miały drewniane poręcze przy boku. Chłopcy wspięli się na najwyższe piętro i stanęli przed drzwiami z napisem „I rok-Chłopcy". Przekroczyli próg drzwi, a tam czekały już na nich cztery łóżka i ich kufry. Sypialnia była w takich samych kolorach jak pokój wspólny. W jednym rogu był kominek, a dywan również zdobił ogromny lew. Na prawo od wejścia były inne drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Łóżka był dość spore i miały kotary w motywie Gryffindoru.
-No całkiem przytulnie urządzone. -powiedział Syriusz.
-Może być. -powiedział James z udawaną pogardą w głosie, po czum się roześmiał.
-I jak tam wrażenia po przydzieleniu, bo ja jestem bardzo zadowolony..-powiedział Lupin, szczerząc zęby.
-Też jestem usatysfakcjonowany, a ty Black?. -powiedział Potter, uśmiechając się lekko.
-Ja też, ale jak się rodzice dowiedzą, że przerwałem odwieczną tradycję, to może być „lekki” problem.-powiedział Black śmiejąc się do współ lokatorów.
- Nie przesadzaj, przecież cię nie wydziedziczą, a tak w ogóle to jestem Peter. -wciął się pyzaty chłopiec.
-Tak masz racje, nie wydziedziczą, bo mnie zabiją. Nie będzie po co wydziedziczać. -powiedział trochę na żarty, a trochę z przerażeniem Syriusz.
-Właśnie gdzie nasz maniery nie przedstawiliśmy się. Ja jestem James Potter, to Syriusz Black, a to Remus Lupin. -powiedział, Potter szczerząc się i wskazując na kolegów. Rozmowa trwała jeszcze przez pół godziny, a potem wszyscy ogarnęli się do spania i po zasypiali.
****
O to kolejna część opowiadania mam nadzieję, że lepsza od poprzedniej :D. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania mojej „pracy".
~Oblivion
Jak ja koocham Syriusza ❤ Bardzo fajnie opisujesz go, jako pierwszoroczniaka.
OdpowiedzUsuńFajny styl pisania, dobrze się czyta. Co prawda na telefonie trochę ciężko, ale to już inna sprawa. Nie mam się do czego przyczepić ;) lecę dalej!
Zapraszam do mnie
http://whoami-dramione.blogspot.com/?view=classic&m=1
Świetne, masz fajny styl
OdpowiedzUsuń