Przerwa świąteczna minęła szybciej niż Black, by się spodziewał. Nie robił nic szczególnego. Pomagał Andromedzie w sprzątaniu i innych takich obowiązkach. Korespondował również z Jamesem upewniając go, że wciąż żyje. Po, mimo to, że Potter w szkole zachowywał się tak jakby go nic nie mogło wystraszyć, gdy Black czasami czytał listy od niego miał wrażenie, że koresponduje z małą przestraszoną dziewczynką. Wydawało mu się to śmieszne, ale nawet spodobało mu się to, że ktoś się o niego aż tak martwi. Dwa dni przed końcem ferii Syriusz wybrał się na ulicę Pokontą w towarzystwie Isobel i Dorcas. McKinnon zaproponowało, to wyjście, a, skoro i tak musiał tam pójść uzupełnić zapasy na eliksiry, to czemu miałby się nie zgodzić? Spotkanie było w jego mniemaniu całkiem fajne.
***
-Syriusz, schodzisz już? -spytał Andromeda.
-Zaraz. -krzykną Black z pierwszego piętra. Syriusz domkną zatrzaski kufra i przeglądną się jeszcze ostatni raz w lustrze, które stało na przeciwko łóżka. Wyglądał jak zawsze, szare oczy błyszczały się, a czarne włosy opadały w nieładzie na jego twarz.
-Syriusz! -krzyknęła z dołu raz jeszcze jego kuzynka. -Spóźnisz się!
-Już idę! -odkrzykną zbiegając ze schodów razem ze swoim kufrem. O mało co nie wywrócił się, gdy schodził z trzech ostatnich schodów.
-Cholera. -zaklną pod nosem chłopak.
-Wolniej, bo zamiast na peron trzeba będzie odwiedzić Munga. -powiedział dziewczyna, uśmiechając się do niezdarnego kuzyna.
-Nie obyłoby się bez tej uwagi? -burkną zażenowany Syriusz.
-Nie. -powiedziała złośliwie dziewczyna. -Wszystko masz?
-Mam.
-A książki?
-Ty naprawdę uważasz mnie za kretyna? Jak mógłbym zapomnieć książek do szkoły?
-No nie wiem różni ludzie chodzą po tym świecie.
-Dobra nie ważne. To jak się dostaniemy na peron?
-No ja nie jestem w stanie się teleportować... Kominkiem też nie, no, to nam zostaje Błędny Rycerz. -odpowiedziała Andromeda, jakby to było oczywiste.
-Błędne co?
-Błędny Rycerz taki autobus, zresztą nie ma czasu. Chodź! -odpowiedziała Andromeda i szarpnęła Syriusza za rękę. Black poszedł za kuzynką w kierunku drzwi i wyszedł z mieszkania na kładkę schodową starej kamienicy ciągnąc za sobą kufer. Zeszli po schodach na parter i wyszli na zewnątrz budynku. Na dworze było deszczowo i pochmurnie. Andromeda stanęła na skraju chodnika i machnęła różdżką. Syriusz patrzył się na nią jak na wariatkę, ale nie powiedział ani słowa. Kilka sekund później, przednimi dosłownie pojawił się niebieski autobus. Wyglądał jak typowy angielski autobus z tą różnicą, że był koloru błękitnego.
-Chodź.- ponaglała go kuzynka. -Czy ty zawsze musisz się tak ociągać.
-Nie zawsze, ale bardzo często. -odpowiedział złośliwie Syriusz, a w tym samy momencie z autobusu wyłonił się niski pulchny mężczyzna z krótkimi mysimi włosami i złośliwym wyrazie twarzy. Ubrany był w szary sweter i spodnie dżinsowe. W sumie można było pomyśleć , że to zwykły mugol.
-Witajcie w Błędnym Rycerzu niezwykłym... -mówił mężczyzna.
-Oj daruj sobie. -przerwała mu Andromeda najwidoczniej poddenerwowana tym, że mieli coraz mniej czasu. -Dwa na King Cross.
-Tak jest. To będzie galeon. -odpowiedział grubas, po czym zabrał kufer młodego Blacka z chodnika i wniósł do środka autobusu. Syriusz wszedł pierwszy do Błędnego Rycerza w autobusie było parę osób w tym większość kojarzył z Hogwartu. Wśród nich była też Isobel rozmawiająca o czymś z matką. Black przeszedł między łóżkami i staną przy oknie. Skiną głową, gdy zauważył, że McKinnon do niego macha. Chwilę później do Blacka dołączyła Andromeda, która zapłaciła już za bilety.
-Merlinie, każą sobie płacić jak za rodzona matkę. -narzekała pani Tonks. -Zdziercy. -westchnęła.
-To, ile ci oddać za te bilety? -dopytywał się Syriusz, przeszukując kieszenie swoich spodni.
-Co się wydurniasz? Mega bogata nie jestem, ale na bilety mnie jeszcze stać. -odpowiedziała oburzona Andromeda.
-No, ale...
-Skończ, tobie kasa się jeszcze przyda, na co innego, bo nie śmiem wątpić, że rodzice spróbują cię zagłodzić.
-Tak nie można całkowicie wykluczyć tej opcji. -dodał Black uśmiechając się do kuzynki.
****
-Na pewno wszystko masz? -dopytywała się Andromeda, stojąca na peronie przed Ekspresem Londyn-Hogwart.
-Tak. -odpowiedział już po raz setny Syriusz.
-Ale jesteś pewien?
-Tak.
-Definitywnie?
-Na sto procent.
-A masz jeszcze jakieś pieniądze?
-Tak jeszcze coś tam mam.
-No to dobra , to pisz do mnie jak znajdziesz czas i bądź grzeczny. -dodała pani Tonks puszczając mu oko.
-Ale ja zawsze jestem grzeczny. -powiedział uśmiechając się po huncwosku do kobiety.
-No, to do zobaczenia. -pożegnała się z, nim przytulając go. Po mimo całej tej nie zręcznej sytuacji, która trwała, aż całe 2 sekundy , Syriusz w końcu poczuł się jakby miał nie tyle co matkę, a raczej starszą siostrę, która o niego dba.
-No do zobaczenia.... -odpowiedział Syriusz i wszedł razem z kufrem do pociągu, modląc się o to, żeby znalazł jeszcze jakieś wolne miejsce. Przeszedł przez wąski korytarz do ostatniego przedziału, w którym trzymano kufry i zostawił w, nim swój, a później wyruszył na poszukiwanie Jamesa, który siedział już w pociągu, bo widział jak jego rodzice wychodzą z peronu. Nie mylił się, James siedział w czwartym przedziale od końca wraz z Remusem i Peterem.
-No hej. -przywitał się Syriusz wchodząc do przedziału, w którym siedzieli jego znajomi. Po wejściu zatrzasną za sobą drzwi
-Cześć. -powiedzieli prawie równocześnie Lupin i Peter.
-Syriusz! Ty żyjesz! -krzykną James.
-Nie domyśliłbym się. No to, co tam u was? -zagadną Black.
-A no po staremu.
-Tak jak zawsze.
-Bywało gorzej.
-Czy ja wiem. Remi, trochę nie wyjściowo wyglądasz. Jeszcze cię w takim stanie nie widziałem. -powiedział James.
-To, po prostu z tęsknoty za tobą. -odpowiedział Lunatyk, który rzeczywiście nie najlepiej wyglądał. Miał mnóstwo świeżych ran na twarzy i ogólnie był strasznie blady. -No, ale dość już o mnie, co to za dziewczyna z, która się obściskiwałeś, Syriusz?
-Ja? -czarnowłosy chłopak popatrzył się zdziwiony na Lunatyka. -Z nikim się nie obściskiwałem, chyba że czegoś jeszcze nie pamiętam?
-No ta z peronu, pochwal się, kto to. W sumie dużo starsza. -wypytywał złośliwie James.
-To kuzynka.
-Nie wiedziałem, że kręcą cię takie związki. -wtrącił Peter.
-Nie kręcą! Tylko się żegnaliśmy pacany.
-Tak się mówi.
-Zboczeńcy co wy sobie wyobrażacie. -zaśmiał się Syriusz. -A tak zmieniając temat, to poznałem tą twoją Dorcas. No całkiem niezła w sumie milsza niż McKinnon, ale szału nie ma.
-Jak ty ją poznałeś? -zapytał zdziwiony James.
-Powiedzmy, że wpadłem w odwiedziny do Is.
-Lecisz na dwa fronty. -James nie rezygnował z wyprowadzenia Syriusza z równowagi.
-Tak jak ty.
Powrót do Hogwartu trochę się Syriuszowi dłużyła, ale jak nie może się dłużyć taki kawał drogi? Gdy pociąg w końcu zatrzymał się na stacji w Hogsmeade. Czwórka Huncwotów wyszła z przedziałów. Na wąskim korytarzyku zebrało się mnóstwo osób. Wszyscy powoli opuszczali wagony.
-Czy tu zawsze musi być tak tłoczno? -narzekał Peter.
-Najwidoczniej, tak. -odpowiedział mu Remus, który szedł wolnym krokiem za Pettigrew'em.
-Syriusz, czy to nie jest jedna z tych dziewczyn, które bajerowaliśmy. -szepną James, wskazując palcem na dziewczynę przed sobą.
-Chyba usiłowaliśmy. -stwierdził Black wyskakując z wagonu na peron. Na dworze było już zupełnie ciemno i, gdyby nie latarnie panowałby zupełny mrok.
-To chodźcie znaleźć jakiś wolny powóz. -zaproponował Lupin. -Nie będziemy tu przecież stać jak kołki i czekać, aż wszystkie miejsca pozajmują.
-Coś w tym jest. -mrukną Syriusz idąc za Lunatykiem.
Huncwoci nie mieli problemu z odszukanie wolnego powozu, sumie wsiedli do pierwszego napotkanego. Syriuszowi te pojazdy przypominały raczej drewniane karoce z okresów wczesnego średniowiecza niż zwykł bryczki. Minutę po tym jak czwórka chłopców wsiadła, powóz ruszył.
-W końcu. -westchną okularnik. -Już się nie mogłem doczekać, aż skończą się ferie.
-A co? Aż tak spodobała ci się nauka? Czego jak czego, ale tego się po tobie nie spodziewałem. -zakpił Remus.
-Lunatyk tu nie chodzi o naukę. -powiedział kręcąc głową James. -Nauka, to efekt uboczny Hogwartu. Już nie mogłem wysiedzieć w domu, bo mamie się zachciało, żebym robił za skrzata domowego.
-A co kazała ci wysprzątać swój pokój? -zażartował Syriusz. -Jeśli robisz w swoim pokoju, chociaż połowę tego burdelu co w dormitorium, mogło ci naprawdę trochę zająć okiełznanie tego.
-Uwierz mi, tam jest znacznie gorzej. -zaśmiał się James poprawiając swoje czarne włosy. -Nie no pokój, to nic w porównaniu ze strychem, mam koszmary nocne po tym sprzątaniu. Cztery bite dni sprzątania.
-Wiedzę, że trauma na całe życie. -powiedział Peter, a reszta parsknęła śmiechem.
-Żebyś wiedział. -przytaknął James. -A tobie jak minęło wolne, bo się nie chwaliłeś. -zwrócił się do Petera.
-Eee... Nie ma co opowiadać. Łaziłem od konta do konta. Nic szczególnego.
-To widzę ostra zabawa.
Jechali jeszcze, krótką chwilę polną ścieżką, aż powóz zatrzymał się przed bramą wejściową do zamku.
***
-Merlinie, jestem wykończony. -westchną Black rzucając się na swoje łóżko, po kolacji.
-A czym? Przecież nie przeszedłeś dystansu Londyn-Hogwart na piechotę. -zauważył Lupin, rozkładający się już z książką na swoim łóżku.
-Powiedzmy, że miałem ciężką noc.
-Zdarz się.
-Dobra nie wiem jak wy, ale ja idę spać. -stwierdził Syriusz, kładący się na materacu. Reszta jeszcze gadała z jakieś pół godziny, ale szarooki chłopak był już tak zmęczony, że mogli nawet na cały regulator zacząć śpiewać piosenki i tak, by zasną.
*********************************
No, hej słonka (nawet nie wiecie jak dobrze jest to napisać, po takim długim czasie)! Nie wiem, czy spodziewaliście się, czy wrócę, czy nie, ale jestem (100% nieprzewidywalności). Ja sam nie wiedział, że tu wrócę. No i jak wam się podoba szablon? Moja robota.... Nie znam za dobrze CSS, ale myślę, że ujdzie w tłoku na bezludziu. I tak teraz sobie patrze i widzę, że tytuł rozdziału odnosi się też do mnie, ale to tak btw. I z tytuł tego, że idę po wakacjach do trzeciej gim (TESTY!!!) będę wstawiać rozdziały co trzy tygodnie, a do końca wakacji będą wstawiane nieregularnie. No, to w sumie tyle. Pozdrawiam i do przeczytania!
~Oblivion