sobota, 31 maja 2014

Rozdział 12 Świąteczna atmosfera

-Lunatyk! No weź się zgódź .. -Syriusz nudził Lupina. -Peter się zgodził.
-No i co?!
-Czemu ty jesteś taki uparty. -Debatował  Black.
-Bo jak ktoś cie przyłapie z moją różdżką to jeszcze ja zrobię sobie gratisowy szlaban.
-Pfff.... Nędzny cykor.
-Po za tym macie już różdżkę Petera. Powinna wam starczyć.
-Lunatyk ma rację -Wtrącił James.
-No wreszcie ktoś powiedział coś logicznego. -Mrukną ściszonym głosem Remus.
-Nie ciesz się tak. Tobie różdżka przyda się do czegoś innego. -Powiedział wesoło Potter, a w szkiełkach jego okularów odbił się błysk światła ognia z kominka. Lupin popatrzył się na Jamesa zdziwionym głosem, niewiedzą co chłopak ma na myśli.
-Co przez to rozumiesz? -Spytał powoli Lunatyk.
-Trzeba jakoś wykurzyć z Izby Pamięci Filch'a.
-Skąd wiesz, że akurat w Izbie Pamięci będziecie siedzieć?
-No przecież na dworze nie ma co robić, śniegu tyle nawaliło, że przykrywa nas po pas, to zostaję tylko Izba Pamięci.
-Dobra Potter... -Przerwał mu Syriusz. -...wiem, że jesteś niezwykle błyskotliwy i, że pewnie koncypowałeś nad tym całą noc, ale streszczaj się, bo zaraz nam się spotkanko z woźnym zaczyna.
-A więc... -Okularnik zwrócił się do Lupina-...ustawisz się koło jakiś zbroi, najlepiej by było gdyby to było gdzieś niedaleko Izby, powywracasz je, narobisz trochę rumoru i uciekniesz, a Filch pomyśli, że to Irytek i pobiegnie w stronę hałasu szukać rzekomego sprawcy i...
-Znajdzie mnie. -Dokończył Lunatyk. -Nie ma szans, przecież nie zdążę tak szybko uciec, zanim on przybiegnie na miejsce zdarzenia.
-Oj Remi... -James pokręcił głową, rozglądną się na około i powiedział mocno przyciszonym głosem. -Przecież jest PN.
-Jakie PN? -Zapytał zdziwiony Peter, który nie załapał co to za skrót.
-Peleryna.. -Odpowiedział, krótko Lunatyk, który patrzył się zamyślenie w jeden punkt. -Dobra, zgoda. -Westchną głośno mówiąc te dwa słowa.
Cóż pomimo tego, że Syriusz nie zawsze rozumiał logikę działań Remusa nie zdziwiło go, że Lunatyk jednak się zgodził na prośbę okularnika. Black domyślał się, że miał z tym związek to, że Potter ma wrodzony syndrom upierdliwości i, że jeśli Remus by się nie zgodził przez następne dwa miesiące wszyscy troje słuchaliby jego zrzędzenia.
Ostatnie kilka minut przed spotkaniem oko w oko z woźnym minęło szybko, podczas tej krótkiej chwili Lupin skoczył do dormitorium po pelerynę, a minutę później całą trójka szła już schodami w dół kierując się tym do gabinetu Filch'a. Na piątym piętrze dołączyła do nich Isobel, która zapewne wracał z biblioteki, a na trzecim Remus się od nich odłączył, bo musiał pójść na czaty przy Izbie Pamięci. Więc chcąc, nie chcąc szli do gabinetu na parterze nie wymieniając żadnych zdań między sobą, tylko czasami Syriusz i James wymieniali ze sobą głupie uśmiech co wprowadzało McKinnon w zakłopotanie, bo nie miała pojęcia z czego oni się tak cieszą. Prawdę mówiąc dwójka Huncwotów nie miał nic innego na celu, niż właśnie wprowadzenie Is w zakłopotanie.

****
-Oddajcie różdżki! -Warkną Filch do trójki uczniów. McKinnon wyciągnęła posłusznie swoją różdżkę i oddała ją woźnemu, Black sięgną za pazuchę i też z wielką niechęcią zrobił to co mu kazano, a Potter zrobił również to samo ciesząc się jak głupi. Syriusz przez chwilę myślał, że duma Jamesa tego nie przetrzyma i zacznie przechwalać się przy Filch'u swoją "przebiegłością". Na szczęście Black szturchną Pottera co sprowadziło okularnika na ziemię. Trójka młodych czarodziei poszła za woźnym do Izby Pamięci, tak jak przewidywał James. Potter uśmiechną się tryumfalniej do Syriusza.
Filch otworzył Izbę Pamięci starym mosiężnym kluczem i wszedł do pomieszczenia.
-Tu macie macie ścierki i środki czyszczące -Woźny wskazał na wiaderko, które przytargał ze sobą. -Sala ma lśnić czystością. -Powiedział charłak ze złośliwym uśmiechem, ponieważ pomieszczenie było naprawdę ogromne, a bez użycia magii dokładne wysprzątanie zajęłoby co najmniej trzy godziny. Wszyscy troje zabrali się do pracy, ale po kilkunastu minutach rozległ się hałas przewracanej zbroi, a kilka sekund później znów rozległ się ten sam dźwięk. Black uśmiechną się pod nosem, gdy Filch wybiegł z sali krzycząc, że mają nadal sprzątać i wyzywając głośno Irytka.
-Haha haha... -Potter i Black śmiali się głośno, a zdezorientowana McKinnon patrzyła się na nich jak na przygłupów.
-Nabrał się. -James uśmiechną się do Syriusza, po czym wyciągną różdżkę, którą miał włożoną, za swoją wysoką trampkę.
-O co chodzi? Co za różdżka, przecież ją oddałeś Filch'owi? Nie ogarniam. -Powiedziała zdziwiona Isobel, która właśnie siadła na podłodze.
-Taki mały sabotaż, zrobiliśmy, żeby nie siedzieć tu do północy. -Odpowiedział dumny z siebie okularnik, na co Syriusz przewrócił tylko oczami. -To moja różdżka, -James wskazał na kawałek drewna, który trzymał w ręce. -a ta którą oddałem to była Petera.
-Aha? A ten dźwięk?
-A to już zasługa Lunatyka. -Wyjaśnił Syriusz.
-Kogo?
-Lupina.
-To czemu Lunatyk?
-Bo tak na niego wołamy, starczy ci już tych nowych wiadomości, bo jeszcze się przegrzejesz. -Powiedział złośliwie Syriusz, za co został rzucony ścierką. -No dzięki my ty ci szlaban uproszczamy, a ty nam się tak odwdzięczasz. -Powiedział Syriusz udając obrażonego.
-Ta... Ale mogło by się obejść bez obrażania... -Mruknęła Is.
-Dobra, ale my tu gadamy, a robota sama się nie zrobi. No to James do roboty.
-Czemu ja? -Spytał okularnik.
-Bo to twoja różdżka. To chyba logiczne, że będzie lepiej jak ty jej będziesz używać, po za tym nie chce wiedzieć co ty z nią robisz jak jesteście sam na sam.
-No, ja po prostu uwielbiam sobie nią w nosie podłubać, taki fetysz, wiesz.
-Dobrze, że nie w tyłku.. -Syriusz i Isobel parsknęli śmiechem.

****
-Syriusz ty kretynie! -Blacka obudził głośny krzyk.
-Co znowu? -Mrukną z pod kołdry szarooki chłopak.
-Miałeś wczoraj nastawić budzik, zaspaliśmy na śniadanie. -Wydzierał się na niego Lunatyk.
-No nie chrzań! -Krzykną Black i poderwał się z łóżka. Syriusz zaczął nerwowo biegać po pokoju w poszukiwaniu w miarę czystych ubrań. -Która jest godzina? -Krzykną z łazienki.
-Za dziesięć dziewiąta. -Opowiedział mu James.
-No ja pierdziele, pociąg nam za chwilę odjedzie! -Powiedział wybiegając z łazienki Syriusz. -A wy co tak spokojnie stoicie! Zaraz nam ekspres nawieje! -Wydzierał się. Peter, Remus i James zaczęli się śmiać.
-Bo dałeś się nabrać. -Powiedział Lupin uśmiechając się złośliwie. -Jest za dziesięć ósma.
-Nie, no spoko, ja tu prawię zawału dostaję, a wy się śmiejecie. Po prostu was kocham... -Mrukną oburzony Syriusz.
-Oj nie strzelaj focha. My chcieliśmy ci zrobić taki miły świąteczny żart, żebyś o nas nie zapomniał jak będziesz się kisił w Londynie.. -Black uśmiechną się jak na prawdziwego Huncwota "przystało" i wrzucił resztę swoich rzeczy do kufra i położył go na łóżku.
-Nie martw się James na pewno o was nie zapomnę, a w szczególności już o tobie i twojej brzydkiej gębie.
-Dzięki my tu ci taki ładny świąteczny prezent sprawiliśmy, a ty nam się tak odwdzięczasz, mikołaj ci to na pewno zapamięta.
-Nie wątpię, śmierdzielu.
Peter, Remus, Syriusz i James skończyli pakować swoje rzeczy i zeszli na dół na śniadanie. W Wielkiej Sali zastali już Isobel i Lily siedzące obok siebie, Huncowi zajęli miejsce na przeciwko dziewczyn i zaczęli jeść śniadanie. O ile wszyscy mogli spokojnie nazwać, że pochłaniają jako tako śniadanie to Syriusz wpatrywał się w jedzenie jak w wyrok śmierci, no ewentualnie jak w list od matki, nie wyobrażał sobie powrotu na tydzień do domu i znoszenia jej dziwnych uprzedzeń i zachowań. Prawdą jest, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale  i można się łatwo odzwyczaić, a przez te prawie cztery miesiące zdążył już na dobre zapomnieć o domu i o bezczynnym siedzeniu w pokoju, albo o bezmyślnym wypełnianiu obowiązku, które wymyślała mu matka z ojcem.
-Co taki jesteś zamyślony? -Zapytała McKinnon, a Syriusz jakby wyrwany z głębokiego transy podniósł głowę powoli.
-Nie twoja sprawa. -Powiedział cicho.
-No dobra nie wtrącam się.
-I dobrze. -Odpowiedział krótko i wrócił do użalania się nad sobą w głowię.
Po piętnastu minutach dosłownego patrzenia się na jedzenie Syriusz stwierdził, że mu się to znudziło i powiedział reszcie, że idzie do biblioteki sprawdzić, coś do eseju z eliksirów. Nomen omen i tak nie zmierzał iść w odwiedziny do pani Pince więc poszedł do dormitorium i zabrał z niego szalik i płaszcz, ubrał się i wyszedł z zamku na szkolne błonie. Krążył po nich do póki nie zgarną śniegu, ze studni i nie usiadł na krawędzi murku i oparł się o drewnianą belę od daszku. W sumie to nie myślał nad niczym konkretnym, starał sonie tylko przypomnieć te prawie cztery miesiące spędzone w Hogwarcie, i te najśmieszniejsze momenty. Black popatrzył na chatkę Hagrida i z uśmiechem na ustach przypomniał sobie jak musiał targać Pottera na skrzydło szpitalne i po mimo tego, że był później strasznie obolały i tak było to fajne wspomnienie. Siedział jeszcze dwadzieścia minut na murku i rozmyślał o wszystkim i on niczym, miał się już w zasadzie zbierać, ale w tej samej chwili postał śnieżką w głowę. Black strzepał śnieg ze swoich czarnych włosów i wstał z murku.
-Już myślałem, że zgubiłeś się w zamku w drodze do biblioteki. -Syriusz usłyszał dobrze znany mu głos Jamesa.
-Nie bój się, ja akurat nie mamy problemów z poruszaniem się po zamku. -Odpowiedział Black sięgając ręką po śnieg z ziemi.
-To co tu robisz.
-Planowałem się utopić się w tej studni, ale stanęło na podziwianiu widoków. -Krzykną Syriusz rzucając w Pottera śnieżką, ale udało się Jamesowi uniknąć jego.
-To widzę, że ostra impreza i to tak beze mnie, jak mogłeś?
-Tak jakoś wyszło.
-Dobra chodź, bo zaraz nam na prawdę nawieje pociąg.

****

Droga do Londynu minęła spokojnie, najgorzej było tylko z dostaniem się do pociągu i z wyjściem z niego bez staranowania. Huncwoci przez całą drogę gadali o świętach i o tym, że w końcu odpoczną od upierdliwych nauczycieli. 
Jak można było się spodziewać do Londynu dotarli wieczorem, po przepchaniu się między przedziałami wydostali się z pociągu i stanęli na peronie. Syriusz dostrzegł swojego ojca stojącego razem z matką
-To co tu się roztajemy. -Powiedział spokojnie Syriusz, po mimo tego, że sto razy bardziej chciałby spędzić święta z którymś ze swoich przyjaciół.
-No chyba tak. -Przytakną James. -To co, przytulimy się na pożegnanie? -Potter uśmiechną się złośliwie.
-Nie w tym życiu. -Powiedziała jednocześnie cała trójka.
-To to żegnam was! -Krzykną Syriusz odchodząc od reszty.
-To cześć! -Krzykną wesoło Potter. -Masz pisać co dwa dni, bo chcę wiedzieć czy żyjesz!
-Nie ma sprawy, śmierdzielu! -Odkrzykną Syriusz i poszedł już szybkim krokiem do rodziców.

******************
No hej! Wiem, że trochę mnie nie było, ale oceny, sprawy rodzinne, zajęcia poza lekcjami i takie tam.
Grunt, że napisał może trochę krótki, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że wam się podobał i jak zwykle, zachęcam do komentowania, a właśnie ostatnio zauważyłam, że mój blog dorobił się jednego obserwatora, jaki czad... No to do napisania i przeczytania!
~Oblivion.





5 komentarzy:

  1. Przesadzasz z ilością dialogów i popraw "łady świąteczny prezent", moja droga.//AKiTZ

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny. Trochę mało się działo, ale to nic. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale dowiemy się jak rodzice Syriusza zareagowali na jego powrót. Życzę weny i czasu do pisania ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Masz fajne poczucie humoru. Ten rozdział był udanym połączeniem poczucia humoru i problemów ( Syriusz nie chcący wracać do domu do rodziców ). Ogólnie rozdział bardzo fajny (wiem powtarzam się ale naprawdę mi się podobało). Weny życzę ~ Tini

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszysko da piniądzy!!!!!!!!!!!!11

    OdpowiedzUsuń